„Co czuje piłkarz w pana wieku, wiedząc, że to dla niego najtrudniejszy egzamin w krótkiej karierze sportowej?” – takie pytanie przed meczem zadał Mirosławowi Dreszerowi dziennikarz „Piłki Nożnej” Janusz Jeleń. Nie miał pojęcia, jak bardzo zmieni ono kontekst za kilkadziesiąt minut. 21-letni bramkarz wyszedł na murawę stadionu w Sionie zdrów jak ryba, a opuścił je przedwcześnie, słaniając się z bólu, który niemal rozrywał mu wnętrzności. Stało się to po tym, jak wyskoczył do dośrodkowania jednocześnie z napastnikiem gospodarzy Dominique’m Ciną i dostał od Szwajcara kolanami w brzuch. Nim udzielono mu pomocy, minęła prawie godzina, bo zwykle świetnie zorganizowani Helweci zapomnieli, że na stadionie powinna czekać karetka – trzeba było ją zamówić telefonicznie i przyjechała z innej miejscowości. Gdy lekarze zbadali młodego Polaka, ich diagnoza była straszna: pęknięcie śledziony. Dzień później przeprowadzono operację, usunięto uszkodzony organ i ostatecznie wszystko się dobrze skończyło. Dreszer zdał egzamin z męstwa i cztery miesiące potem wrócił na boisko. Gorzej poszło jego kolegom. Gdy opuścił murawę Stade de Tourbillon, dali sobie strzelić trzy gole i odpadli z rozgrywek.
14
C. Bonvin
► Uwaga: zarówno Mirosław Dreszer, jak i jego zmiennik Robert Sęk zagrali w koszulce z numerem 1.
Od początku na stadionie w Sionie atmosfera była dosyć nerwowa. Po tej przepychance sędzia musiał ukarać żółtymi kartkami Aziza Bouderbalę i Janusza Nawrockiego.
Zaczęło się niepomyślnie. Najpierw kontuzja Piotra Nazimka z ostatniego meczu ligowego wykluczyła prawego obrońcę Katowic z potyczki ze Szwajcarami, później Piotr Piekarczyk zatruł się jakimś smakowitym kąskiem z hotelowej kuchni i wydawało się, że blok defensywny zdobywcy Pucharu Polski grać będzie w mocno eksperymentalnym zestawieniu. „Orzech”, jak nazywają koledzy Piekarczyka, nie po raz pierwszy dał jednak przykład hartu ducha i wytrzymałości. Mimo sporego osłabienia organizmu i podwyższonej temperatury wyszedł na płytę stadionu Tourbillon i zagrał.
Decydujący moment meczu. Robert Sęk wchodzi w miejsce kontuzjowanego Mirosława Dreszera. Mimo że awizowane jest pojawienie się na boisku zawodnika z numerem 12, wyraźnie widać, że rezerwowy bramkarz GieKSy ma na plecach „jedynkę”.
Mirek Dreszer złapał kontuzję i nasz lekarz od razu zdiagnozował pęknięcie śledziony. Napastnik Sionu, Dominique Cina, wszedł mu kolanem prosto w brzuch i tak doszło do urazu. Mirek został w szpitalu, a z nami była Mariola Michajłow (córka ówczesnego drugiego trenera GKS-u, Jerzego – przyp. red.), która umiała mówić po francusku, więc została tam z nim i w ten sposób poznał swoją przyszłą żonę.
Najpierw uszkodził Mirosława Dreszera, potem trafił do siatki i się… zawiesił. Na bramce. W ten nietypowy sposób Dominique Cina świętował gola, który dał jego drużynie już dwubramkową przewagę.
Górnicy z determinacją, w miarę posiadanych sił – a wydawało się, że nie było ich zbyt wiele – dążyli do zmiany niekorzystnego rezultatu. Niewiele brakowało, by Furtok z wolnego i w końcówce Krzyżoś zaskoczyli Pittiera, mającego kłopoty z obroną górnych piłek. Ale też Szwajcarzy nie pauzowali, dając Sękowi okazję wykazania się aktualną formą. Katowiczanie wyraźnie spięci, psychicznie spaleni długim trzydniowym oczekiwaniem na spotkanie, przy wyraźnym braku międzynarodowego obycia, w końcówce meczu zdecydowanie oddali inicjatywę gospodarzom (trzeci gol Briggera). Szwajcarzy byli tego dnia niczym okalające Sion Alpy – twardzi, niewzruszeni, nie do ugryzienia.
„W 51. minucie mało dotąd widoczny enfant terrible szwajcarskiej drużyny Aziz Bouderbala stanął wobec Dreszera oko w oko. Szybki refleks Polaka, pewne wyjście i po niebezpieczeństwie” – tak opisała jedyną godną uwagi akcję z jego udziałem redakcja katowickiego „Sportu”. Reprezentant Maroka był dobrze znany polskim kibicom, bo pięć miesięcy wcześniej zagrał przeciw biało-czerwonym na mistrzostwach świata w Meksyku. Uznano go za jedno z odkryć mundialu; w dużej mierze jemu drużyna z Afryki zawdzięczała sensacyjny awans z pierwszego miejsca w grupie do 1/8 finału. Na epitet „enfant terrible”, co z francuskiego oznacza „okropne dziecko”, zasłużył sobie nie z powodu młodego wieku (miał wówczas już 26 lat), ale dość wybuchowego charakteru. Jego próbkę katowiczanie poznali już w pierwszej połowie. Wówczas Bouderbala zaczął się szarpać z Januszem Nawrockim, za co obaj zobaczyli po żółtej kartce.
„Dostałem kolanami w brzuch, trafiony z całym impetem. W jednej chwili zrobiło mi się ciemno przed oczami, język mi uciekał. (...) Zawieziono mnie do szpitala, a tam nie bardzo wiedziano, co ze mną począć. Nieoczekiwanym problemem stała się także kwestia pieniędzy, bo nie było dokładnie wiadomo, kto pokryje koszty ratowania mego zdrowia. Zabieg wstrzymano, a na stół operacyjny trafiłem dopiero w nocy. Doskonale pamiętam za to moment wybudzenia, te wszystkie rurki wystające z ust, nosa i brzucha. Mogę powiedzieć tylko tyle: cieszę się, że żyję” – wspominał po latach w rozmowie z Sebastianem Piątkowskim z TVP Sport. Zdarzenie faktycznie wyglądało dramatycznie, ale bramkarz GieKSy wrócił do zdrowia dość szybko – na ligowych boiskach pojawił się już wiosną 1987 roku. Od tej pory nie grał jednak tak brawurowo. Unikał ostrych starć z rywalami.
Tak wyglądały tego wieczoru trybuny Stade de Tourbillon. Zasiadło na nich około 10 tysięcy widzów, co w tamtym czasie całkowicie wyczerpywało pojemność obiektu. Mieli powody do świętowania: ich zespół po raz pierwszy w historii awansował do ćwierćfinału europejskich rozgrywek.
W ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharów znalazł się FC Sion, co w całej prowincji Valois, ba – w całej piłkarskiej Szwajcarii przyjęto z rzadko spotykaną tutaj radością. Środowy wieczór pod Matterhornem był bardzo zimny, ale na Stade de Tourbillon trwała szampańska fiesta. Katowicom, a więc polskiemu debiutantowi w PZP, pozostała nadzieja, że za rok, jeśli wywalczą ponownie prawo udziału w europejskich pucharach, przyda się surowa lekcja otrzymana w premierze. Walki o ćwierćfinał nie przegrali w dramatycznym rewanżu, ale w Chorzowie (tam odbył się pierwszy mecz – przyp. red.), gdy prowadząc 2:0 mogli wygrać 4:0, żeby ostatecznie zaledwie zremisować.
► 87. mecz klubu z Polski w Pucharze Zdobywców Pucharów
► Szósty mecz GKS-u Katowice w europejskich pucharach
► Czwarty mecz GKS-u Katowice w Pucharze Zdobywców Pucharów
► Drugi mecz polskiego klubu w 1/8 finału PZP ze straconymi dokładnie 3 bramkami, oba kończyły się porażką 0:3; 12 lat wcześniej przegrana Gwardii Warszawa w Eindhoven z PSV
► 10. wyjazdowy mecz polskiego klubu w 1/8 finału PZP ze straconą bramką
► 22. wyjazdowa porażka polskiego klubu w PZP
► 11. porażka polskiego klubu w 1/8 finału PZP
► 33. wyjazdowy mecz polskiego klubu w 1/8 finału europejskich pucharów
► Drugi mecz GKS-u Katowice w 1/8 finału europejskich pucharów (oba w PZP), drugi bez wygranej i drugi ze straconymi minimum 2 bramkami
► Trzeci wyjazdowy mecz GKS-u Katowice w europejskich pucharach i trzeci bez remisu
► 330. mecz polskiego klubu w europejskich pucharach
► 25. mecz polskiego klubu w 1/8 finału PZP
► 50. mecz polskiego klubu bez wygranej w PZP
► 130. wyjazdowy mecz polskiego klubu w europejskich pucharach bez remisu
► 20. mecz polskiego klubu w 1/8 finału PZP ze straconą bramką
► Pierwszy wyjazdowy mecz GKS-u Katowice w 1/8 finału europejskich pucharów
► Pierwsza porażka GKS-u Katowice w europejskich pucharach w rozmiarze 0:3
► Pierwsza porażka GKS-u Katowice w PZP
► Czwarty wyjazdowy mecz polskiego klubu w 1/8 finału europejskich pucharów ze straconymi dokładnie 3 bramkami, wszystkie kończyły się porażkami 0:3
► 33. potyczka (dwumecz lub trójmecz) polskiego klubu w 1/8 finału europejskich pucharów, 20 z nich kończyło się brakiem awansu do ćwierćfinału
► Drugi wyjazdowy mecz GKS-u Katowice w PZP i wyrównany bilans, w poprzedniej rundzie tego samego sezonu 3:0 z Framem w Reykjavíku
► Drugi gol był bramką nr 20 straconą przez polskie kluby w wyjazdowych meczach 1/8 finału PZP
► Po raz 90. nie udało się polskiemu klubowi awansować do kolejnej rundy europejskich pucharów (w tym także porażka Górnika Zabrze z Manchesterem City w finale PZP w sezonie 1969/70)
► Po tym meczu bilans bramkowy GKS-u Katowice w wyjazdowych meczach europejskich pucharów stał się ujemny: 5-6