
Trener Michał Probierz nie tak wyobrażał sobie początek pracy z młodzieżówką. Prowadzony przez niego zespół nie wygrał trzeciego meczu towarzyskiego z rzędu. Co więcej, zanotował już drugą porażkę. Pierwszą poniósł w starciu z Grecją (0:1), potem zremisował z Łotwą (1:1). W myśl zasady – do trzech razy sztuka – kibice, piłkarze, jak i sam trener liczyli na przełamanie w wyjazdowej konfrontacji z Chorwacją. I po 20 minutach spotkania w Puli taki obrót spraw wydawał się być całkiem realny. Polacy prowadzili bowiem 1:0, po golu Filipa Szymczaka. Niestety, były to miłe złego początki. Gospodarze jeszcze przed przerwą odpowiedzieli dwoma trafieniami, a zwycięstwo przypieczętowali w końcówce meczu. Na premierową wygraną pod wodzą Probierza biało-czerwoni musieli więc jeszcze poczekać.
22
M. Matić
15
I. Smolčić
21
M. Ljubičić
11
M. Šego
19
M. Bulat
8
J. Pršir
17
L. Stojković
9
R. Šimić
Reprezentacje do lat 21 Polski przed towarzyskim meczem z Chorwacją. W górnym rzędzie od lewej: Jan Biegański, Patryk Peda, Kacper Bieszczad, Ariel Mosór, Filip Marchwiński. W dolnym rzędzie od lewej: Tomasz Wójtowicz, Mateusz Musiałowski, Kajetan Szmyt, Jakub Myszor, Mateusz Łęgowski, Filip Szymczak (kapitan).
Do trzech razy sztuka – pomyślał zapewne szkoleniowiec, który chciał, żeby jego drużyna w meczu towarzyskim rozgrywanym w chorwackiej Pule, w końcu odniosła zwycięstwo. Z Chorwacją Polacy nieźle weszli w spotkanie. W 20. minucie objęła prowadzenie po pięknej akcji piłkarzy Lecha Poznań. Filip Marchwiński zagrał do imiennika, Szymczaka, a ten mocnym strzałem, po którym piłka odbiła się od poprzeczki, pokonał bramkarza.
To był jedyny radosny moment naszej drużyny. W 20. minucie Filip Szymczak (u góry) popisał się mocnym uderzeniem pod poprzeczkę chorwackiej bramki. Karlo Sentić był bezradny.
Do momentu, gdy nasza reprezentacja starała się przesuwać całą drużyną, utrzymywała swoje pozycje, rywale nie byli w stanie im zagrozić.
Katem naszej młodzieżówki okazał się Stipe Biuk. Chorwat dwukrotnie umieścił piłkę w polskiej bramce. Oba gole strzelił w 1. połowie.
Kilka minut po zdobyciu bramki nastąpił słabszy moment w grze naszego zespołu. Gospodarze coraz śmielej i coraz niebezpieczniej poczynali sobie w okolicach bramki Kacpra Bieszczada. W 31. minucie nasz bramkarz kapitalnie, w stylu Sławomira Szmala z najlepszych lat (były znakomity golkiper reprezentacji Polski w piłce ręcznej – przyp. red.), nogami obronił strzał jednego z Chorwatów. Minutę później był już jednak bezradny. Gospodarze przechwycili piłkę w środku pola i wystarczyło jedno prostopadłe podanie, by Stipe Biuk znalazł się sam na sam z Bieszczadem i tę sytuację wykorzystał. – Najgorsze, co może być. Czujesz, że zaraz możesz stracić gola, ale nic nie jesteś w stanie zrobić – skomentował z perspektywy ławki rezerwowych trener Probierz.
Lewoskrzydłowy chorwackiej młodzieżówki dał się solidnie we znaki polskiej drużynie. To właśnie on stwarzał największe zagrożenie pod naszą bramką. A skoro tak, w końcu musiał trafić do siatki. I uczynił to aż dwukrotnie. Najpierw jego gol pozwolił gospodarzom na wyrównanie, a tuż przed końcem 1. połowy, dał prowadzenie ekipie Hrvatskiej. Stipe Biuk pierwsze piłkarskie szlify zbierał w szkółce NK Solin, skąd w 2011 roku przeniósł się do akademii Hajduka Split. Wyróżniał się na tyle, że zwrócił uwagę zamożniejszych klubów, takich jak: Bayern Monachium czy Red Bull Salzburg. Ostatecznie jednak pozostał w Splicie. W styczniu 2021 r. podpisał pierwszy w karierze profesjonalny kontrakt z Hajdukiem, a już w marcu zadebiutował w tamtejszej Prva HNL (chorwacka ekstraklasa).
Kapitan polskiej drużyny potwierdził dobrą dyspozycję strzelecką z końcówki rundy jesiennej ekstraklasy i fazy grupowej Ligi Konferencji Europy. Napastnik poznańskiego Lecha zdobył jedyną bramkę w starciu z Chorwacją. Sytuacja miała miejsce w 20. minucie spotkania, kiedy to otrzymał dokładne prostopadłe podanie od klubowego kolegi – Filipa Marchwińskiego. Snajper biało-czerwonych wpadł w pole karne i huknął pod poprzeczkę. Bramkarz rywali nie miał szans na skuteczną interwencję. Dla Szymczaka było to premierowe trafienie w reprezentacji do lat 21. Pozwoliło ono Polakom wyjść na prowadzenie. Niestety, nie pozwoliło na odniesienie zwycięstwa ani na zremisowanie tego meczu, gdyż Chorwaci zaaplikowali nam potem trzy gole, które przesądziły o ich wygranej.