Polscy ampfutboliści marzyli o medalu mistrzostw świata w Turcji, ale nie było im dane awansować do ćwierćfinału. W 1/8 finału przeszkodą nie do przejścia okazała się reprezentacja Brazylii. Biało-czerwoni byli tego dnia drużyną znacznie słabszą od Canarinhos. Być może wpływ na to miała szybko stracona bramka, po której zawodnikom Marka Dragosza trudno było się otrząsnąć. Gdy w końcówce 2. połowy Brazylijczycy pokonali po raz drugi Igora Woźniaka, stało się jasne, że odwrócenie losów rywalizacji będzie zadaniem niewykonalnym. Polaków stać było tylko na strzelenie jednego gola – z rzutu karnego. Po ostatnim gwizdku sędziego były łzy i ogromny żal, że nie udało się pokonać brazylijskiej przeszkody i powalczyć o medale. Biało-czerwoni nie odpadali jednak z turnieju. Czekała ich teraz batalia o miejsca 9-16.
7
A. da Silva Marquinho
8
R. Ramos Digo
4
R. Anderson
17
M. Valdo
► UWAGA! W ampfutbolu zmiany przeprowadzane są w stylu hokejowym (tzw. zmiany lotne).
► UWAGA! Żółtą kartką ukarany został również trener Brazylii, Rodrigo de Oliveira. Czerwony kartonik obejrzał z kolei jego asystent – Mario Simim.
Brazylia okazała się jednak zbyt trudną przeszkodą. Nawet jeśli również zajęli drugą lokatę w swojej grupie (przez porażkę z Iranem 0:1), to wciąż są klasowym zespołem. W poprzednim mundialu zdobyli brązowy medal, a w historii wygrywali ten turniej aż trzykrotnie.
Reprezentacja Polski w ampfutbolu przed meczem z Brazylią w 1/8 finału MŚ. Stoją od lewej: Przemysław Świercz (kapitan), Igor Woźniak, Marcin Oleksy, Kamil Rosiek, Krystian Kapłon, Kamil Grygiel, Bartosz Łastowski.
Biało-czerwoni w pierwszej połowie zagrali bardzo słabo. W pierwszym kwadransie nie zdołali przeprowadzić żadnej akcji. W tym czasie Brazylia stworzyła trzy sytuacje, z których wykorzystała jedną. W 5. minucie Igora Woźniaka pokonał Alex da Silva.
Pracowaliśmy bardzo mocno nad przygotowaniem się do tego meczu pod kątem pomysłu na grę. I wydaje mi się… A nawet nie wydaje mi się, a jestem pewien, że wybory personalne były dobre i pomysł na grę również. Natomiast z jakichś przyczyn nie wygraliśmy tego meczu. Nie potrafię wskazać jednego czynnika, który zadecydował o tym, że pojawiła się taka przysłowiowa wata w nogach przed meczem. Tak naprawdę zaczęliśmy walczyć wtedy, kiedy widmo tej porażki, zaczęło już realnie zaglądać nam w oczy.
Napastnik biało-czerwonych płakał chyba najbardziej ze wszystkich naszych ampfutbolistów. Zawodnik rozpaczał nie tylko z powodu porażki i odpadnięcia z walki o medale mistrzostw świata, ale również z uwagi na zmarnowane okazje, które były jego udziałem. Szczególnie pierwsza z nich mogła się Kamilowi Grygielowi śnić po nocach. Polak dostał precyzyjne podanie od Bartosza Łastowskiego i stanął oko w oko z brazylijskim bramkarzem, Bielem. Niewiele myśląc, kopnął piłkę bez przyjęcia, ale ta na nasze nieszczęście przeleciała obok bramki. Kilka minut później Grygiel znów znalazł się w dogodnej sytuacji, ale tym razem uderzył zbyt lekko, by golkiper Canarinhos mógł nie poradzić sobie z tym strzałem.
Płakał nie tylko Kamil Grygiel czy bramkarz Igor Woźniak, ale również nasz kapitan. Przemysław Świercz zalał się łzami w pomeczowym wywiadzie dla TVP Sport. „Początek nam nie wyszedł, straciliśmy szybko bramkę, ale potem chcieliśmy się podnieść. Czuliśmy, że zyskujemy przewagę, że Brazylię spychamy. Straciliśmy bramkę na 0:2, ale dalej wierzyliśmy w zwycięstwo. Chcieliśmy doprowadzić do dogrywki, ale nie wyszło. Taki jest sport. Jest ogromny smutek. Czuję w sercu, że bardzo zawiedliśmy kibiców. Bardzo ich przepraszamy. Dajemy sobie chwilę na łzy... Turniej się nie kończy, ale jutro obiecuję wam kibice, że powalczymy o jak najlepsze miejsca” – podsumował wzruszony obrońca reprezentacji Polski.