To była jedna z największych sensacji lat 80. Przed finałem Pucharu Europy nikt w obozie bawarskiego giganta nie wyobrażał sobie innego rozstrzygnięcia niż zwycięstwo. Bayern „na papierze” był zdecydowanym faworytem rywalizacji ze Smokami. Zresztą trener monachijczyków, Udo Lattek w wywiadzie dla „Piłki Nożnej” na pytanie, czy ma nadzieję, że jego zespół znów wywalczy Puchar Europy, odpadł: „Mam nadzieję? Nie, ja jestem o tym przekonany!”. Jakże zrzedła mu mina po ostatnim gwizdku sędziego. Skazywane na pożarcie „małe żuczki” z Porto – jak określił swój zespół bramkarz Józef Młynarczyk – popsuły święto Bayernowi. Reprezentant naszego kraju został drugim Polakiem, który sięgnął po Puchar Europy Mistrzów Krajowych (pierwszym był Zbigniew Boniek – 2 lata wcześniej triumfował z Juventusem Turyn). Bohaterem nie był jednak „Młynarz”, lecz Algierczyk Rabah Madjer – który zdobył bramkę i zaliczył asystę przy trafieniu Juarego. Gol Algierczyka strzelony piętą zapisał się na trwałe w historii europejskich pucharów.
16
L. Lunde
Dzieliłem wtedy pokój z Józefem. Był mocno zestresowany i spanikowany. Wszyscy eksperci spodziewali się łatwej przeprawy Bayernu, nie dawali nam szans. Ich skład zaczynał się od Pfaffa, fantastycznego bramkarza, który w 1986 roku pomógł Belgom w dojściu do półfinału mundialu. Uspokajałem Młynarczyka mówiąc, że nie po to zaszliśmy tak daleko żeby przegrać. „To nasza wielka szansa, nie możemy być przestraszeni” – motywowałem go. Jak tylko wyszliśmy na murawę, cała presja magicznie zniknęła.
Dla Bayernu wszystko rozpoczęło zgodnie z planem. W 25. minucie tzw. „szczupakiem” Ludwig Kögl zaskoczył Młynarczyka i Bawarczycy wyszli na prowadzenie. Mimo że Polak wyciągnął się jak struna, nie zdołał dosięgnąć piłki.
Krzyczałem – „Moja!”, ale w tym ryku nie usłyszał tego Magalhães i wyskoczył do piłki. Nie trafił jej czysto, gdyż była za wysoka, musnął ją głową, myląc mnie przy okazji. Piłka skozłowała przed Koeglem,a ten szczupakiem skierował ją do bramki.
Co z reguły robi piłkarz, gdy jego drużyna przegrywa? Przeważnie szuka prostych rozwiązań, nie bawi się w efektowne zagrania, bo ma świadomość, że to nie czas i miejsce na wirtuozerskie popisy. Ale Rabah Madjer, przy stanie 0:1 zdecydował się uderzyć piłkę… piętą. W 78. minucie Algierczyk dokonał słusznego wyboru i tak doszło do wyrównania.
Wielki Bayern na kolanach. Józef Młynarczyk prawie bezrobotny, Pfaff natomiast bezradny, sensacja! I polski akcent w finałach europejskich pucharów – po Bońku, nie zapominamy o finale zabrzan w Pucharze Zdobywców Pucharów – Józef Młynarczyk również mógł się czuć zaszczycony. Szkoda tylko, że Józek nie reprezentował w tym meczu Widzewa. Ale liczy się to, co stało się na wiedeńskim Praterze.
Na Praterze triumfował polot, improwizacja, pozbawiona szablonu gra FC Porto, choć przez długi czas końcowy sukces Portugalczyków wydawał się mało realny.
Paulo Futre był jedną z największych gwiazd ekipy Smoków. Jak mało kto potrafił mijać rywali jak slalomowe tyczki. Taką efektowną akcją popisał się także w finale Pucharu Europy. Akcja Portugalczyka miała miejsce kilka minut przed wyrównującym golem. Futre przedryblował kilku obrońców Bayernu i strzelił po ziemi, ale piłka nieznacznie minęła słupek. Dzięki niesamowitym umiejętnościom i znakomitej technice nazywano go portugalskim Maradoną.
Był jedną z gwiazd niemieckiego futbolu. W 1986 roku wywalczył wicemistrzostwo świata. W finale niemiecki zespół uległ Argentynie (2:3). Ale Brehme gola nie strzelił. Wówczas nie wiedział, że 4 lata później los odda mu to, co zabrał na Estadio Azteca. 8 lipca 1990 r. został bohaterem, zdobywając zwycięską bramkę (1:0) w rzymskim finale (z rzutu karnego). A jego zespół zrewanżował się Albicelestes za porażkę w Meksyku. Był to jeden z 8 goli strzelonych przez Brehmego w 86 spotkaniach w niemieckiej kadrze. Oprócz dwóch medali MŚ wywalczył również wicemistrzostwo Europy(1992). Piłkarzem Bayernu został po meksykańskim mundialu. W Monachium spędził 2 lata. Sięgnął po mistrzostwo i wicemistrzostwo RFN. Z Bawarczykami zagrał w finale Pucharu Europy, ale nie został bohaterem starcia z FC Porto. Po odejściu z Bayernu w 1988 r. grał jeszcze w Interze Mediolan, Realu Saragossa i 1. FC Kaiserslautern (tam zakończył karierę). Potem pracował jako trener. Andreas Brehme zmarł 20 lutego 2024 roku w Monachium w wyniku zatrzymania akcji serca. Miał 63 lata.
Takiego początku w FC Porto nie mógł sobie wymarzyć. Już w pierwszym sezonie gry w Portugalii Młynarczyk sięgnął po niemal wszystkie możliwe trofea. W 1986 r. popularne Smoki zdobyły mistrzostwo kraju i zapewniły sobie udział w Pucharze Europy. Sezon 1986/87 w tych rozgrywkach zakończyły zwycięsko – wygraną z Bayernem w wiedeńskim finale. Ale Młynarczyk nie miał w tym meczu wiele pracy. Znakomicie obronił strzał Lothara Matthäusa z rzutu wolnego oraz pewnie wyłapywał dośrodkowania. Skapitulował tylko raz. Po niepotrzebnej interwencji kolegi z zespołu Jaime Magalhãesa do siatki trafił Ludwig Kögl. Po triumfie w PE przyszedł czas na zwycięstwo w Superpucharze Europy (wygrany dwumecz z Ajaksem Amsterdam – po 1:0), a następnie w Pucharze Interkontynentalnym (z Peñarolem Montevideo – 2:1 po dogrywce). Młynarczyk sięgnął z FC Porto po drugie mistrzostwo Portugalii w 1988 r., a także po Puchar Portugalii. 42-krotny reprezentant Polski zakończył karierę w 1989 roku. Następnie był trenerem bramkarzy ekipy Smoków. W tej roli pracował potem w Polsce – m. in. w pierwszej reprezentacji, kadrach młodzieżowych czy Widzewie Łódź, z którego wyruszył w piłkarski świat.
W obronie graliśmy, jak zwykle zresztą, dość prawidłowo i piłkarze Bayernu nie mieli stuprocentowych sytuacji, natomiast dość dużo wrzucali na wysokiego Hoeneßa, który miał te piłki zgrywać. Jeśli chodzi o wychodzenie z bramki, to czułem się w tym meczu dość pewnie i wszystkie piłki wyłapywałem. W tym meczu najwyższe oceny powinna dostać nasza obrona.
Rzeczywiście, w Wiedniu, w kolejnym finale Pucharu Europy triumfował futbol, o jakim wciąż marzą i jakiego pragną kibice. Prawdę powiedziawszy, to technika wspierana długimi momentami przez improwizację, nieszablonową grę współczesnych gwiazdeczek piłkarstwa (Futre, Kögl, Madjer) była na Wiener Praterstadion w najwyższej cenie. Zjawisko budujące, być może wskazujące również właściwsze niż dotychczas – formy sportowej rywalizacji: połączenie piękna gry ze skutecznością. To się ludziom podoba.