17
J. Valencia
Tak padł wyrównujący gol dla biało-czerwonych. Andrzej Iwan wdarł się na pole karne i zagrał piłkę do Andrzeja Buncola, który znalazł drogę do siatki.
Dobrze grał cały zespół i nie chciałbym wystawiać indywidualnych cenzurek. Mogę co najwyżej odwołać się do not i opinii z prasy argentyńskiej, szeroko i w bardzo urozmaicony sposób relacjonującej i komentującej spotkanie. Otóż najwyższą ocenę zyskał Boniek, a dalej Iwan, Matysik, Smolarek i obaj stoperzy. Tu chcę dodać, że obaj środkowi obrońcy nie demonstrowali jakichś efektownych sztuczek, za to interweniowali pewnie i skutecznie. Oddzielna karta tego meczu to Smolarek. Gdy włączał swój czwarty bieg, Argentyńczycy nie mogąc go powstrzymać uciekali się do nieczystych zagrań. Łodzianin często padał na murawę, wił się z bólu, na szczęście – czego się obawialiśmy – uniknął kontuzji.
Radość polskich piłkarzy po zdobyciu drugiej bramki. Wynik spotkania pięknym strzałem z rzutu wolnego ustalił Zbigniew Boniek.
Największy problem ze zwycięskim meczem Polski w Argentynie z 1981 roku jest taki, że większość wspomnień ogranicza się do rozpaczliwego poszukiwania bramkarza, łamane przez rozpaczliwego poszukiwania Józefa Młynarczyka. (...) Powołania, a razem z nimi wizy do Argentyny, dostali: Młynarczyk, Jacek Kazimierski i Piotr Mowlik. Kazimierski doznał kontuzji, Mowlikowi zmarł ojciec, a Młynarczyk… przepadł. Jak opisuje Andrzej Iwan w swojej autobiografii „Spalony”, do Łodzi na poszukiwania została wysłana specjalna grupa. Chodziła po wszystkich możliwych znajomych i… nic! Sprawa była poważna, chodziło w końcu o mecz z mistrzami świata, w którym wypadałoby wstawić kogoś do bramki. (...) Młynarczyk znalazł się na Mazurach, był na rybach. Nie tyle się chował, co – jak opisywał Andrzej Iwan – o kontuzji po meczu Widzewa nikomu nie powiedział, spakował tobołek i wyjechał zapijać ból spowodowany otwartym złamaniem palca. Zapijał na tyle, że na zgrupowanie dotarł – cytat z Iwana – zalany w trupa, przywieziony zresztą został do Warszawy radiowozem. Iwan: „No to pięknie! Lecimy na mecz z mistrzami świata z jednym tylko bramkarzem – pijanym i ze złamanym palcem. Palec zabandażowano i usztywniono, ale – do cholery! – ciągle był złamany! Ten facet kwalifikował się do szpitala, a tymczasem siedział obok mnie w samolocie i albo wył z bólu, albo bełkotał”. W samolocie nie było łatwiej. Młynarczykowi, kiedy tylko alkohol puszczał, ból się nasilał, więc – tu znów cytat z Iwana – trzeba było go podczas lotu podlewać. Dopiero w Buenos Aires stopniowo zmniejszano aplikowanie alkoholu, a zwiększano – środków przeciwbólowych. Jednocześnie – jak opisuje Stefan Szczepłek – Młynarczyk był cały czas przez Antoniego Piechniczka i szefa banku informacji Jerzego Engela utrzymywany w przekonaniu, że przeciw Argentynie nie zagra, bo awaryjnie sprowadzany jest Jan Tomaszewski. Ale kadra przyleciała do Argentyny, a Tomaszewski na nią nie czekał. Nie pojawił się też na treningu. Kiedy trzeba było już wyjść na mecz, a Młynarczyk nie był w stanie włożyć rękawicy na spuchniętą rękę, uspokajano go, że Tomaszewski już dojeżdża do stadionu, tylko taksówka stanęła w korku. A kiedy mecz się rozpoczął, Młynarczykowi było już wszystko jedno. Bronił jedną ręką, nogami i przepuścił tylko jeden strzał – Daniela Passarelli.
Mógł grać dla innych reprezentacji, bo jest synem Włocha i Hiszpanki, ale wybrał występy w argentyńskich barwach. Na chwałę Albicelestes. Mierzący zaledwie 173 cm wzrostu libero dwa razy bowiem świętował z drużyną zdobycie tytułu mistrza świata (1978 i 1986) i przez lata był uznawany za jednego z najlepszych fachowców na swojej pozycji. Słynął z kapitalnego strzału z dystansu i dość wybuchowego charakteru, a obie te cechy zademonstrował w spotkaniu z Polską. Najpierw uderzył z wolnego tak, że Józef Młynarczyk nie zdołał sięgnąć piłki, a w drugiej połowie zobaczył żółtą kartkę za wykłócanie się z sędzią o to, gdzie ma leżeć piłka przy kolejnym stałym fragmencie gry. Po zakończeniu kariery został trenerem. Prowadził m.in. reprezentacje Argentyny i Urugwaju.
Zadebiutował w drużynie narodowej zaledwie cztery dni później od Passarelli, ale w przeciwieństwie do Argentyńczyka najlepsze lata kariery miał dopiero przed sobą. Jego uderzenie z wolnego zapewniło biało-czerwonym sensacyjne zwycięstwo w Buenos Aires, choć koledzy z drużyny twierdzili, że w tamtej sytuacji naszej drużynie właściwie należała się jedenastka. Tak uważał m.in. Andrzej Iwan: „Byłem blisko akcji, kiedy Boniek został sfaulowany w obrębie pola karnego. Sędzia musiał zagwizdać, ale... wycofał piłkę na linię. Zbyszek strzelił wspaniale, podkręcił piłkę i zmieściła się ona w tak zwanym okienku” – relacjonował w rozmowie z dziennikarzem krakowskiego „Tempa”. Pomocnik Widzewa miał w tym meczu jeszcze jedną świetną okazję na gola, ale piłkę po jego strzale z pustej bramki wybił Alberto Tarantini.
► Pierwsza wygrana Polski z aktualnymi mistrzami świata na stadionie rywala
► Piąty mecz reprezentacji rozegrany w Buenos Aires
► Ósmy mecz reprezentacji przeciwko w Argentynie i pierwsza wygrana po 4 kolejnych porażkach, bilans: 2-1-5, bramki: 9-14
► Trzeci mecz reprezentacji rozegrany 28 października, w każdym z nich obaj rywale strzelali minimum jedną bramkę
► 50. wygrana reprezentacji w meczach towarzyskich rozegranych poza granicami kraju
► 160. wygrana reprezentacji Polski w historii
► 80. mecz reprezentacji ze strzelonymi dokładnie 2 bramkami
► Drugi gol dla Polski był bramką nr 260 strzeloną w towarzyskich meczach wyjazdowych
► 40. występ Pawła Janasa w reprezentacji
► 10. występ Józefa Młynarczyka w reprezentacji
► 10. występ Włodzimierza Smolarka w reprezentacji
► Zagrało 12 zawodników z 6 polskich klubów (czterech z Widzewa Łódź)
► Daniel Passarella to piąty Argentyńczyk ukarany żółtą kartką w meczu przeciwko reprezentacji Polski
► Po raz piąty César Luis Menotti prowadził reprezentację Argentyny w meczu przeciwko reprezentacji Polski
► Po raz 60. zagrał w reprezentacji zawodnik o imieniu Paweł (Janas)
► Po raz 10. zagrał w reprezentacji zawodnik o imieniu Waldemar (Matysik)