„Żołnierz Adama Nawałki” – takie określenie przed laty przylgnęło do Krzysztofa Mączyńskiego, który najlepszy czas w karierze miał właśnie wtedy, gdy Nawałka był selekcjonerem reprezentacji Polski, a Mączyński stanowił jej ważną postać. Popularny „Mąka” jest barwną postacią, choć w jego życiu nie brakowało wzlotów i upadków. Od początku 2023 roku doświadczony zawodnik pozostawał bez klubu, ale dopiero niedawno podjął decyzję o zakończeniu kariery.
A – jak auto. Mączyński wychowywał się w Krakowie na osiedlu zdominowanym przez kibiców Cracovii. Jako fanowi i zawodnikowi Wisły nie było mu łatwo, choć wielokrotnie podkreślał, że nie miał związanych z tym większych kłopotów. Kiedy jednak kupił pierwszy samochód, w dodatku ekstrawagancki, pojawił się problem. – Miałem osiemnaście lat, od razu, gdy dostałem prawko, kupiłem nissana – czarny, sportowy, cabrio. Totalna lanserka. Nie za długo się nim nacieszyłem. Został zdewastowany. Do środka nawrzucano mi kamienie, butelki i inne śmieci. Karoseria plus lusterka były kompletnie rozwalone... Ale później sprawa się wyjaśniła. Załatwiliśmy to mniej formalną drogą, bez policji. Znaleźliśmy winnych, przeprosili. Za pomocą kolegów. To był ostatni incydent, który mi się przydarzył. Generalnie czułem się tam bezpiecznie, bo to było moje towarzystwo – wspominał w wywiadzie udzielonym do albumu „W kadrze”, wydanego w 2016 roku przez Ringier Axel Springer Polska.
B – jak brat. Krzysztof Mączyński ma starszą siostrę oraz dwóch młodszych przyrodnich braci. Jednym z nich jest Kamil Bentkowski, który poszedł w ślady 36-latka i został piłkarzem. Również jest wychowankiem Wisły Kraków, a w sezonie 2023/2024 występuje w Kalwariance Kalwaria Zebrzydowska. Obaj mają tę samą matkę, ale różnych ojców, stąd noszą inne nazwiska.
C – jak Chiny. Ważnym momentem w jego karierze był wyjazd do Azji. W 2014 roku został zawodnikiem Guizhou Renhe. W Kuejczou spędził półtora roku, rozegrał 36 meczów w chińskiej ekstraklasie, strzelił w niej cztery gole, zdobył krajowy Superpuchar, a przez kilka miesięcy był nawet kapitanem zespołu. Do Polski wrócił ze względów rodzinnych, gdyż jego małżonka była w ciąży i para chciała wychowywać potomstwo w ojczyźnie. 18 miesięcy w Państwie Środka było jednak pod wieloma względami przełomowe dla Mączyńskiego. – Dzięki Chinom stałem się lepszym zawodnikiem, a poza tym zabezpieczyłem finansową przyszłość rodziny. No i spełniłem niektóre ze swoich marzeń – mówił w wywiadzie dla portalu nowiny24.pl. W kilku innych rozmowach podkreślał, że czas spędzony w Chinach pozwolił mu nabrać większej pewności siebie.
D – jak Djurdjević. To Ivan Djurdjević był tym trenerem, za którego czasów Mączyński został przesunięty do rezerw Śląska Wrocław. Były pomocnik reprezentacji Polski nie ukrywa ogromnego żalu do szkoleniowca. – Nie chciał mnie w szatni. Obawiał się mojego charakteru, mimo że nigdy nie współpracowaliśmy. Przy rozwiązaniu umowy prezes przekazał mi informację, że to była decyzja pionu sportowego, czym potwierdził tylko, że to trener podjął decyzję. Jednak najgorsze w tym wszystkim było to, że trener Djurdjević trzy razy ze mną rozmawiał twarzą w twarz i za każdym razem powtarzał, że to nie jego decyzja (…). Straciłem szacunek do tego człowieka – stwierdził w wywiadzie udzielonym Piotrowi Potępie z igol.pl.
W ćwierćfinale mistrzostw Europy 2016 Krzysztof Mączyński grał od pierwszej do 98. minuty, kiedy zmienił go Tomasz Jodłowiec.
E – jak EURO 2016. Turniej we Francji i droga doń były najlepszym czasem w karierze Mączyńskiego. Wychowanek Wisły w trakcie eliminacji mistrzostw Europy stał się ważną postacią reprezentacji Polski, choć początkowo wielu kibiców w to wątpiło. To właśnie od tamtej pory bywa nazywany żołnierzem Adama Nawałki. I trzeba przyznać, że doskonale odwdzięczał się ówczesnemu selekcjonerowi za zaufanie. Na Euro 2016 nie zagrał tylko w grupowym spotkaniu przeciwko Ukrainie, gdy Polacy mieli już zapewniony awans do 1/8 finału. W każdym z pozostałych meczów Mączyński był podstawowym piłkarzem i pomógł kadrze dojść aż do ćwierćfinału, co jest największym sukcesem w historii występów Polaków w mistrzostwach Europy.
F – jak futsal. Zanim podpisał profesjonalny kontrakt z Wisłą Kraków, łączył treningi i grę w juniorach, a później w rezerwach „Białej Gwiazdy” z uprawianiem halowej odmiany piłki nożnej. Najpierw występował w drużynie Opel Euromarket Kraków, a następnie trafił do Kupczyka Kraków, z którym w 2005 roku wywalczył młodzieżowe mistrzostwo Polski. – Medal trzymam w domu, mam go wśród pamiątek. Inne trofea wywalczone chociażby z moim pierwszym klubem, Opel Euromarket Kraków, również są przechowywane w domowej gablocie. Nieważne, gdzie teraz jestem. Pamiętam o tych wyróżnieniach – opowiadał na łamach laczynaspilka.pl.
Dopiero jako piłkarz Górnika Zabrze Krzysztof Mączyński na dobre zadomowił się w Ekstraklasie.
G – jak Górnik Zabrze. Śląski zespół jest niezwykle ważny w karierze dzisiejszego jubilata. To właśnie przeciwko Górnikowi strzelił premierowego gola w pierwszym zespole Wisły Kraków (28 listopada 2007 r. zdobył jedyną bramkę w meczu Pucharu Ekstraklasy), a cztery dni później również na stadionie przy ulicy Roosvelta w Zabrzu zadebiutował w najwyższej lidze (w doliczonym czasie gry zmienił Rafała Boguskiego). W 2011 roku zaś został piłkarzem Górnika, a pierwszego gola w nowych barwach (i ogółem w ekstraklasie) strzelił w… Krakowie przeciwko Wiśle. Dodatkowo to w Zabrzu poznał się na nim trener Adam Nawałka, u którego później grał również w reprezentacji Polski. W kilku meczach Górnika był nawet kapitanem i to w śląskim zespole spisywał się na tyle dobrze, że trafił najpierw do kadry, a później do Guizhou Renhe.
H – jak huta. Kiedy w wieku 19 lat Mączyński zerwał więzadła krzyżowe i musiał pauzować przez wiele miesięcy, a nie miał jeszcze zawodowego kontraktu z Wisłą, szukał innych źródeł zarobku. Tak trafił m.in. do Huty Sędzimira, gdzie był pomocnikiem budowlanym. Pracował także wykładając towary w supermarketach oraz przy rozpakowywaniu tirów na budowie. – Na szczęście wszyscy koledzy z tej pracy wiedzieli, że jestem piłkarzem i się leczę, nie pozwalali mi się przeciążyć. Świetni ludzie – opowiedział Izabeli Koprowiak i Tomaszowi Włodarczykowi w rozmowie do albumu „W kadrze”.
I – jak internet. Aktywność w mediach społecznościowych, zwłaszcza na Twitterze, przysporzyła mu trochę sympatii fanów, ale czasem oznaczała też kłopoty. Było tak m.in. po utarczce na tym portalu z jednym z wrocławskich dziennikarzy. Dwa dni później Mączyński przeprosił i jako zadośćuczynienie zasponsorował kibicom 100 biletów na następny domowy mecz Śląska.
Krzysztof Mączyński i Tomasz Jodłowiec często rywalizowali o jedno miejsce w składzie. Wychowanek Wisły Kraków ustępował miejsca starszemu koledze zazwyczaj wtedy, gdy trener potrzebował silniejszego zawodnika w środku pola.
J – jak Jodłowiec. To zmieniając Tomasza Jodłowca dzisiejszy jubilat rozegrał pierwszy mecz w reprezentacji Polski. Działo się to 15 listopada 2013 roku we Wrocławiu, gdzie biało-czerwoni przegrali 0:2 ze Słowakami w debiucie Adama Nawałki. Mączyński wszedł na murawę na ostatni kwadrans właśnie za Jodłowca, z którym później wspólnie występował w Legii Warszawa.
K – jak Kraków. W niemal każdej rozmowie o przeszłości i przyszłości Mączyńskiego, pojawia się wątek miłości wobec rodzinnego miasta. W stolicy Małopolski 31-krotny reprezentant Polski urodził się, wychował i zaczął piłkarską karierę. Na ręce wytatuował sobie kościół Mariacki, jeden z symboli Krakowa, a więc miasta mogącego być wizytówką naszego kraju. Stolicę Małopolski corocznie odwiedzają miliony osób z Polski i zagranicy. Turyści doceniają bogate dziedzictwo kulturowe miasta, bogatą ofertę wydarzeń w nim oraz jego estetykę. Nie bez powodu magazyn „Travel + Leisure” w 2022 roku wybrał Kraków dziewiątym najlepszym miastem w Europie. Nic zatem dziwnego, że Krzysztof Mączyński po zakończeniu kariery planował wrócić do rodzinnego miasta.
W pierwszym zespole Legii Warszawa Krzysztof Mączyński rozegrał łącznie 46 meczów.
L – jak Legia Warszawa. Przejściem do stołecznego klubu podpadł kibicom Wisły Kraków, a i fani stołecznego klubu nie darzyli go zbytnią miłością, ponieważ wielokrotnie podkreślał przywiązanie i miłość do Wisły. W „Białej Gwieździe” nie działo się jednak dobrze, a 30-letniemu wówczas pomocnikowi marzyła się gra w Lidze Mistrzów. Ostatecznie nie udało mu się zrealizować tego celu, ale wywalczył mistrzostwo i Puchar Polski.
Ł – jak Łódzki Klub Sportowy. Trudno było mu przebić się do składu Wisły Kraków, więc macierzysty klub latem 2009 roku wypożyczył Mączyńskiego do pierwszoligowego ŁKS-u. Tam młody pomocnik zaczął regularnie grać. – Odżyłem tam, dużo ludzi zaczęło podziwiać moje wyniki meczowe, są ze mnie zadowoleni. Najważniejsze dla mnie jest to, że gram. Chciałem odejść z Wisły, żeby się pokazać, udowodnić, że potrafię grać w piłkę. Na dziś udaje mi się to, więc dążę do tego, żeby grać na jak najwyższym poziomie – wyjaśnił mediom klubowym Wisły Kraków w październiku 2009 r. Po półrocznym wypożyczeniu Mączyński wrócił do „Białej Gwiazdy”, ale w niej znów grał niewiele i ponownie przeszedł do ŁKS. – Wtedy nastąpił przełom. Mam w domu wycinek z jednej z łódzkich gazet. Jest tam tytuł: „On może zagrać w reprezentacji Polski”. A ja miałem wtedy 23 lata i byłem w 1. lidze! Pod nosem tylko się śmiałem. Okazało się, że byli jednak ludzie, którzy we mnie wierzyli, którzy widzieli potencjał – tłumaczył w rozmowie z serwisem nowiny24.pl.
M – jak mistrzostwo. Medal za mistrzostwo Polski odbierał aż trzykrotnie. Z Wisłą Kraków tytuł wywalczył w sezonach 2007/2008 oraz 2008/2009, jednak w tym pierwszym rozegrał tylko 46 minut, a w drugim ani razu nie pojawił się na boisku. Znacznie większy wkład miał w zdobycie tytułu najlepszego zespołu w Polsce przez Legię Warszawa w sezonie 2017/2018. Jeśli tylko był zdrowy, to miał pewne miejsce w podstawowym składzie drużyny prowadzonej przez Jacka Magierę, a następnie Romeo Jozaka (gdy w końcówce sezonu zespół objął Dean Klafurić, Mączyński był kontuzjowany i nie grał). Jedyny raz w karierze wywalczył wówczas dublet, bo do mistrzostwa „dorzucił” również Puchar Polski.
N – jak Nawałka. W Wiśle Kraków Krzysztof Mączyński i Adam Nawałka się minęli, bo kiedy trener odchodził z zespołu, młody zawodnik dopiero przeszedł z drużyny juniorskiej do rezerw. Spotkali się jednak w Zabrzu, które odmieniło los ich obu. Nawałka pracą w Górniku wypromował się do reprezentacji Polski, a Mączyński z ekstraklasowego gołowąsa stał się czołowym pomocnikiem ligi. Nic dziwnego, że konsultował z Nawałką kolejne transfery, a szkoleniowiec nie stracił do niego zaufania nawet, gdy Mączyński wyjechał do Chin, co mogło się wydawać niekorzystne z perspektywy szans na występy w reprezentacji. U Nawałki Mączyński był podstawową postacią zespołu w mistrzostwach Europy 2016, w kwalifikacjach do nich oraz w eliminacjach mistrzostw świata 2018. To w zespole Nawałki najlepiej się odnajdywał i osiągał najwyższą formę.
– Każdy zawodnik jak ma trenera, który w niego wierzy i daje mu wsparcie na każdym kroku, dzięki temu może liczyć na zwyżki formy (…). Trener Nawałka bazował na psychologii. Pracowałem z nim cztery lata w Górniku Zabrze i to była jakaś masakra. Po dwóch latach chciałem zrezygnować. Wszystko co robiłem dobrze, było źle, a to miało na celu wyselekcjonowanie najlepszych i najsilniejszych charakterów. Tak było ze mną, z Préjuce’em Nakoulmą, Pawłem Olkowskim czy Michałem Pazdanem. Każdy z nas zrobił całkiem fajną karierę po tym, jak przeszliśmy selekcję mentalną u trenera Nawałki – komplementował Mączyński w wywiadzie udzielonym serwisowi igol.pl.
O – jak ogrodnictwo. Po sezonie 2021/2022, w którym Śląsk Wrocław skutecznie walczył o utrzymanie w PKO Ekstraklasie, Mączyński został przesunięty do drugoligowych rezerw zespołu, a w styczniu 2023 rozwiązał z klubem kontrakt. Od tamtej pory pozostawał bez pracy, ale zakończenie kariery ogłosił 11 lutego 2024. W międzyczasie znalazł jednak nowe hobby. W rozmowie z igol.pl wyjawił, że ostatnimi czasy bardzo polubił ogrodnictwo, które pozwala mu się wyciszyć i zrelaksować.
P – jak pomidor. Tym razem nie chodzi jednak o ogrodniczą pasję, a o segment programu Liga+ Extra emitowanego w Canal+ Sport. Mączyński był jego gościem w lutym 2017 roku. Został wówczas zapytany, czy w przypadku namów ze strony Artura Jędrzejczyka i Michała Pazdana, przyjąłby ewentualną atrakcyjną ofertę Legii Warszawa. Dzisiejszy jubilat stanowczo to wykluczył, a pięć miesięcy później został piłkarzem… Legii. Wzbudziło to wściekłość wśród kibiców Wisły, których część uznała go za zdrajcę.
Po zmianie klubu Mączyński przyznawał, że deklaracja złożona w programie na żywo była niepotrzebna. Mógł się jednak wykpić od jej składania, ponieważ reguły pozwalały mu raz odpowiedzieć nie merytorycznie, a hasłem „pomidor”. – Przed nagraniem obiecałem żonie, że nie wykorzystam „pomidora”. I żałuję, że się tego trzymałem. Gdybym wtedy odpowiedział inaczej, dziś byłoby zdecydowanie prościej, bo wcześniej nigdy nie powiedziałem złego słowa o Legii – wyjaśniał później w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”.
R – jak rezerwy. Występy w drugich zespołach swoich klubów spinają karierę Krzysztofa Mączyńskiego klamrą. Pierwszy seniorski mecz rozegrał jesienią 2006 r. w III lidze (był to wówczas trzeci poziom rozgrywkowy) w barwach Wisły II Kraków. Jego ostatnią oficjalną grą była z kolei wyjazdowa potyczka Śląska II Wrocław z KKS-em 1925 Kalisz w rundzie jesiennej sezonu 2022/2023 eWinner II ligi (trzeciego poziomu rozgrywkowego).
S - jak Sá Pinto. Po udanym pierwszym sezonie w barwach Legii Warszawa, Mączyński stracił miejsce w zespole po przyjściu do klubu trenera Ricardo Sá Pinto. U Portugalczyka wychowanek Wisły rozegrał dwa mecze, a następnie popadł z nim w konflikt i został zesłany do rezerw. Później panowie przerzucali się „uprzejmościami” w mediach. – Nie pozwolę, by przebieraniec z Portugalii obrażał mnie i w konsekwencji moją rodzinę – powiedział o Sá Pinto w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”. Polak i Portugalczyk wzajemnie zarzucali sobie nieszczerość i brak klasy. Efektem ich nieporozumień był transfer Mączyńskiego do Śląska Wrocław.
Od czasu odejścia ze Śląska Wrocław Krzysztof Mączyński pozostawał bez klubu. Zakończenie kariery ogłosił 11 lutego w przerwie meczu Śląska z Pogonią Szczecin, gdy został uroczyście pożegnany przez wrocławian.
Ś – jak Śląsk Wrocław. Do klubu z Dolnego Śląska wybierał się ponad 10 lat. W 2009 roku był na testach w Śląsku, rozegrał nawet sparing i dostał ofertę kontraktu, ale wrocławianie nie porozumieli się z Wisłą w sprawie kwoty odstępnego. Śląsk chciał go sprowadzić ponownie, gdy Mączyński wracał do Polski z Chin. Wówczas jednak pomocnik reprezentacji Polski wybrał Wisłę Kraków. Do Śląska trafił więc dopiero na początku 2019 r. Pół roku później został kapitanem zespołu.
T – jak trener Kulawik. Szkoleniowcem, któremu Mączyński zawdzięcza najwięcej, jest obok Adama Nawałki Tomasz Kulawik, były piłkarz Wisły Kraków oraz wieloletni członek sztabów szkoleniowych „Białej Gwiazdy”. Kiedy mając 19 lat dzisiejszy jubilat zerwał więzadła krzyżowe, nie stać go było na sfinansowanie operacji. Wisła nie kwapiła się do zapłacenia kilkunastu tysięcy złotych za zabieg zawodnika, który nie miał profesjonalnego kontraktu, a oczekiwanie na operację finansowaną przez NFZ mogłoby zająć nawet dwa lata. – Większość ludzi odwróciła się wtedy ode mnie, na szczęście trafiłem na trenera Kulawika. Nie musiał mi pomagać, szczególnie, że widział mnie na kilku treningach już z zerwanymi więzadłami. Mimo to zobaczył we mnie potencjał. Nie pozwolił, żeby taki chłopak przepadł. Załatwił operację finansowaną przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Zdzwonił się z dr. Piątkiem w Poznaniu. Wszystko potoczyło się błyskawicznie – wspominał Mączyński w wywiadzie do publikacji „W kadrze”.
U – jak utrata świadomości. Wychowankowi Wisły Kraków nigdy nie można było odmówić zaangażowania w reprezentacji Polski. W meczu z Rumunią w eliminacjach MŚ 2018 przypłacił to groźnie wyglądającym urazem, gdy został przypadkowo trafiony kolanem w głowę przez Alexandru Chipciu. „Wszystko jest na miejscu, zgasło tylko światło na chwilę” – uspokajał kibiców na Twitterze. – Pierwszy raz w życiu straciłem świadomość. Od 38. minuty nie miałem pojęcia, co się dzieje na boisku. Byłem kompletnie wyłączony, nie pamiętam nawet, że wróciłem na murawę. Ocknąłem się dopiero, kiedy przewożono mnie do szpitala – tłumaczył z kolei „Przeglądowi Sportowemu”.
Relacja Krzysztofa Mączyńskiego z Wisłą Kraków była skomplikowana. Choć 36-latek kibicuje „Białej Gwieździe” od dziecka, to deklaruje, że już do niej nie wróci.
W – jak Wisła Kraków. Z macierzystym klubem Mączyński ma niełatwą relację, w której miłość przeplata się z żalem. 31-krotny reprezentant Polski nigdy nie ukrywał, że od dzieciństwa dopingował „Białą Gwiazdę” i gra dla niej była spełnieniem jego marzeń, a jednocześnie zdawał się czuć, że początkowo nie dostał w zespole szansy, na którą zasługiwał. Zmieniło się to dopiero po jego powrocie z Chin, gdy rzeczywiście stał się kluczową postacią zespołu. Później jednak opuścił zespół, by grać w Legii, czego część fanów nie wybaczyła mu do dziś. W wywiadzie udzielonym igol.pl w kwietniu 2023 nie ukrywał żalu do Wisły za to, że w przeszłości uniemożliwiła mu zagraniczne transfery. – Najbardziej przeżywam to Chievo Werona zablokowane przez Wisłę. Tego nigdy nie wybaczę (…). To była chęć parcia na pieniądze. Umówiliśmy się na coś, ja miałem bilet, żona była spakowana, a ktoś to z premedytacją zablokował, bo chciał wydrzeć z tego więcej pieniędzy. To był punkt zapalny, od którego zaczął się mój konflikt z Wisłą – opowiadał.
Z – jak zagranica. Poza Polską Krzysztof Mączyński występował tylko w Guizhou Renhe z Chin, choć miał też oferty z innych klubów. Wybierając transfer do Azji odrzucił propozycję z Belgii. W innych sytuacjach zainteresowane były nim Chievo Werona, Slavia Praga, APOEL Nikozja, a po Euro 2016 nawet Olympique Marsylia i Girondins de Bordeaux.