Była świadkiem wielu ważnych momentów w historii polskiego futbolu. Tych wielkich, wspominanych do dziś – jak zwycięstwo nad Anglią 2:0 w 1973, Holandią 4:1 w 1975, Norwegią 3:0 w 2001, Portugalią 2:1 w 2006 czy Belgią 2:0 niecały rok później. Pamiętała też mecze i wydarzenia, do których wolelibyśmy nie wracać. Można wręcz powiedzieć, że historia rodziła się na jej „oczach”. W 2008 roku jej historia... umierała już na naszych oczach. Słynna wieża dyspozytorska ze Stadionu Śląskiego w Chorzowie właśnie dożywała swoich dni.
Została oddana do użytku w 1962 roku – 6 lat po oficjalnym otwarciu śląskiego giganta. Zlokalizowana była w centralnej części obiektu. Górowała nad całym stadionem i najbliższą okolicą. Stała się przez to jego symbolem. Pamiętała czasy, gdy urzędowali w niej dyrektorzy, Milicja Obywatelska (na górnej kondygnacji miała znakomity punkt obserwacyjny) czy też... Polskie Towarzystwo Miłośników Kaktusów. Pracowało w niej blisko 50 osób. Na dole mieściła się dyspozytornia, z której dowodzono przebiegiem imprezy. To właśnie tam odpalano stadionowe jupitery, tam też zlokalizowano miejsce dla spikera, a od 1973 roku znajdowało się centrum sterowania nagłośnieniem. W wieży nie brakowało również restauracji, zwanej potocznie „klubem olimpijczyka” – od organizowanej w niej spotkań ze znanymi ludźmi sportu.
Wieża dyspozytorska na Stadionie Śląskim była świadkiem wielu wspaniałych chwil w historii polskiego futbolu. Starsi kibice do dziś pamiętają wielkie zwycięstwo Polski nad Holandią 4:1 w 1975 roku.
Z wieżą, oprócz wspomnianych we wstępie miłych wspomnień, wiążą się też te mniej przyjemne. I nie chodzi tu tylko o przegrane spotkania, które zamykały nam drogę do występów na mistrzostwach świata czy Europy. 30 października 1968 zdarzył się bowiem przykry incydent. Podczas meczu Polska – Irlandia zasłabł Joseph Wickham – sekretarz generalny irlandzkiej federacji piłkarskiej. Z dolnych kondygnacji nie kursowała winda. Aby dostać się na trybunę, Wickham zmuszony był wspinać się po wąskich schodach wieży. Irlandczyk doznał zawału. Został przewieziony do szpitala, gdzie po paru dniach zmarł. Tragedia doprowadziła do poważnych zmian. Szyb windy miał zostać przebudowany tak, aby kursowała ona na sam dół.
Z biegiem czasu znaczenie wieży Stadionu Śląskiego zaczęło maleć. Choć pozostawała w użyciu, to straż pożarna nakazywała wyłączanie kolejnych pięter. Budynek został zamknięty na początku lat 90. Z powodu odpadających fragmentów elewacji, nieremontowany od dawna obiekt stawał się niebezpieczny dla otoczenia. W 2004 roku zdecydowano się usunąć elewację, pozostawiając jedynie metalowy szkielet wieży. Plany jej modernizacji były różnorakie – od muzeum, po kawiarnie, taras widokowy i trybunę honorową na 200 miejsc. Nigdy jednak nie zostały zrealizowane.
Rozbiórka wieży dyspozytorskiej szła pełną parą. Na meczu Polska – Czechy w eliminacjach MŚ 2010 widoczny był już tylko jej niewielki fragment.
We wrześniu 2008 roku, w związku z kolejnym etapem przebudowy obiektu, ruszyła rozbiórka symbolu Stadionu Śląskiego. Ostatni mecz, podczas którego górowała nad Kotłem Czarownic, miał miejsce 1 czerwca 2008 roku. Polska zremisowała wówczas 1:1 w towarzyskim spotkaniu z Danią.
Towarzyski mecz z Danią był ostatnim, na którym nad obiektem górowała słynna wieża dyspozytorska.
W wygranym 2:1 meczu z Czechami w eliminacjach MŚ 2010 nad trybuną widniał już tylko niewielki fragment wieży dyspozytorskiej. Tak oto symbol Stadionu Śląskiego odszedł do lamusa.