Zagrałem w drugiej połowie i chwilę po wejściu na boisko wpisałem się na listę strzelców. Wcześniej na zgrupowaniu rozegraliśmy z kolei nieoficjalny mecz z Rumunią w Płocku. Wygraliśmy i także zdobyłem bramkę. Debiuty były więc słodko-gorzkie, jedno spotkanie wygraliśmy, ale drugiego już nie. W obu starciach trafiałem jednak do siatki, więc w sumie wyszło na plus. Był to początek mojej szybkiej drogi na wyżyny piłkarskie. Rok później pojechałem na mistrzostwa świata.