Szymon Pycek spędził w Polsce jedynie dwa pierwsze miesiące życia. Mimo tego nie miał wątpliwości, że chce grać dla biało-czerwonych. W Polsce przebywał zaledwie przez dwa pierwsze miesiące po urodzeniu oraz kilka tygodni podczas wakacji w kolejnych latach. Niemal cale życie spędza więc w Holandii. Mimo wszystko, nawet przez moment nie zastanawiał się nad grą dla „Oranje”. – Owszem, tu się wychowałem i tu mieszkam, ale jestem Polakiem. Zawsze wiedziałem, że chcę grać z orzełkiem na piersi – opowiada obrońca młodzieżowego zespołu ADO Den Haag oraz uczestnik projektu „Tarczyński Gramy dla Polski”.
Rozważania na temat wyboru drużyny narodowej nie były bezpodstawne, bo choć Pycek od lat jest pod obserwacją polskich skautów i znajduje się w bazie danych „Tarczyński Gramy dla Polski”, to możliwość powołania go do kadry sondowali również Holendrzy. – Od razu ucięliśmy temat. Nie tylko mamy wyłącznie polskie obywatelstwa, ale przede wszystkim Szymon stwierdził, że interesuje go gra tylko dla Polski – opowiada Tomasz Pycek, ojciec 16-letniego piłkarza.
Rodzina Pycków jest bardzo związana z Polską, choć od wielu lat żyje na emigracji. Najpierw do Holandii trafił Tomasz, którego ściągnął tam jego szwagier prowadzący firmę budowlaną. – Zaproponował żebym przyjechał na dwa tygodnie, pomógł mu i przy tym zarobił. Pojechałem i zostałem już 17 lat – śmieje się. – Nie ukrywajmy, przyjechałem tu za chlebem. U nas było wtedy trudno o pracę, więc zostałem, a po roku dołączyli do mnie żona, córka i syn – dodaje.
Szymon miał wówczas dwa miesiące. Urodził się w Zduńskiej Woli, ale praktycznie całe życie spędził dotąd w Holandii. Szybko zaczął tam zdradzać zamiłowanie do piłki nożnej. W rodzinie Pycków nikt nie uprawiał wyczynowo sportu, jedynie ojciec obecnego piłkarza ADO trenował… siatkówkę. Grał na trzecim poziomie rozgrywkowym, więc były to amatorskie zmagania. Jego syn miał za to talent do futbolu. – Zaczął grać jako czterolatek. Już wcześniej, gdy miał przed sobą piłkę, to podawał ją prosto do mnie. Inne dzieci w tym wieku kopią we wszystkie strony świata, a Szymon tak trafiał, że piłka toczyła się do mnie. Wtedy zacząłem się śmiać, że na pewno będzie piłkarzem – mówi Tomasz Pycek.
Jego syn zaczął treningi w lokalnej szkółce w Delfcie, dokąd z Hagi przeprowadziła się rodzina. Już jako pięciolatek wyróżniał się na tyle, że grał ze starszymi rocznikami. – Pojawiło się wtedy zainteresowanie ze strony innych klubów, jak Sparta Rotterdam, Feyenoord Rotterdam czy ADO Den Haag. Gdzie Szymon nie poszedł na dni otwarte, tam po pierwszym treningu dostawaliśmy od trenerów prośby o pozostawienie numerów telefonów do siebie. Wreszcie Sparta zaprosiła syna na staż. Gdy dowiedział się o tym dyrektor akademii Feyenoordu, przyjechał do nas na jeden z meczów i powiedział, że obserwują Szymona od kilku miesięcy i chcą go w klubie bez żadnych testów. Zaprosili nas na podpisanie umowy – wspomina Tomasz Pycek.
W Feyenoordzie Szymon grał przez dwa lata, w kategorii U8 i U9. – Z czasem zaczął się tam źle czuć. Feyenoord to cudowny klub, nadal mu kibicujemy, ale to jest fabryka, „przemiał” wśród zawodników jest ogromny. Skoro Szymon nie czerpał tam radości, to zaczęliśmy szukać innego klubu. Był dzieckiem, nie było sensu, żeby się męczył – wyjaśnia ojciec zawodnika, który po dwóch sezonach spędzonych w Rotterdamie przeniósł się do ADO Den Haag.
Transfer ten oznaczał nie tylko zmianę drużyny, ale również zmianę pozycji. Dotąd Pycek występował jako prawoskrzydłowy. W Hadze został przesunięty do defensywy. Najpierw był stoperem, a później przekwalifikowano go na prawego obrońcę lub wahadłowego. Gdy zajdzie taka potrzeba, występuje jednak również na lewej stronie. Tę wszechstronność w dużej mierze zawdzięcza swojemu uporowi. Kiedy zauważył, że niedostatecznie dobrze gra lewą nogą, w kolejnych tygodniach za każdym razem tak ustawiał się do piłki, by móc kopnąć ją właśnie lewą stopą. – Dzięki temu teraz jest właściwie obunożny – chwali syna Tomasz Pycek.
Już jako prawy obrońca bądź wahadłowy Szymon Pycek trafił pod obserwację skautów „Tarczyński Gramy dla Polski”. Wiosną 2022 roku dostał powołanie do reprezentacji Polski rocznika 2007 na zgrupowanie Future PRO w Grodzisku Wielkopolskim. – Strasznie się ucieszyłem, gdy dostałem zaproszenie. Od zawsze czekałem na moment, gdy będę mógł się pokazać polskim trenerom, bo bardzo chcę grać w reprezentacji. Z tego powodu też się stresowałem, bo dla mnie było to wielkie przeżycie i wyjątkowy moment – wspomina nienaganną polszczyzną 16-letni prawy obrońca, który ma nadzieję na kolejne powołania do kadry.
Jako swoje atuty Pycek wymienia pojedynki w defensywie oraz dośrodkowania i grę kombinacyjną. Nic dziwnego, w końcu miał się od kogo uczyć. Jeszcze kiedy był w Feyenoordzie, to spotykał choćby Giovanniego van Bronckhorsta czy Dirka Kuyta, którzy regularnie przychodzili na treningi grup juniorskich i byli dla nich idolami. – A najmocniej wzoruję się na włoskich obrońcach: Paolo Maldinim, Leonardo Bonuccim czy Giorgio Chiellinim, choć staram się patrzeć na wielu różnych zawodników i podpatrywać ich. Każdy ma swój styl, więc od każdego można nauczyć się czegoś innego – podkreśla Szymon Pycek i wymienia raczej nieoczywiste nazwisko zawodnika, który zrobił na nim duże wrażenie i stał się dla Polaka inspiracją. – W ADO grał kilka lat temu Milan van Ewijk. Świetnie bronił, ale też mnóstwo dawał zespołowi w ofensywie. Wiele się od niego nauczyłem – zaznacza 16-latek ze Zduńskiej Woli.
Van Ewijk w 2021 roku odszedł z ADO do silniejszego SC Heerenven, a po dwóch latach, już jako wyróżniający się gracz, został sprzedany do Coventry City, z którym aktualnie walczy o awans do angielskiej Premier League. Przynajmniej takiej kariery, jaka jest udziałem holenderskiego prawego obrońcy, można więc życzyć jego młodszemu koledze – Szymonowi Pyckowi.