„Walc wiedeński jest najstarszym turniejowym tańcem standardowym. Mimo, że istnieją tańce o bardziej dostojnych ruchach, ten można zaliczyć do najbardziej eleganckich.(…) Dla walca wiedeńskiego charakterystyczne są szybkie, wirowe obroty” – taneczne odniesienie do futbolu jest rzadko spotykane, ale odliczając godziny do starcia z Austrią, nie sposób nie nawiązać do tej dziedziny życia, z której ojczyzna Mozarta znana jest na świecie. Drużyna z tego kraju nie należy wprawdzie do europejskiego topu, ale przez lata ugruntowała pozycję solidnej ekipy aspirującej do czołówki. Bilans meczów Polski z Austrią jest korzystny dla biało-czerwonych, czyli to nasi zawodnicy częściej „obracali” w piłkarskim tańcu rywalami. Mamy nadzieję, że podobnie będzie w Berlinie, gdzie podopieczni Michała Probierza włączą się do rywalizacji o wyjście z grupy Euro 2024.
Dziesięć, a właściwie… jedenaście. Tyle spotkań liczy sobie historia polsko-austriackiej rywalizacji. Jej początki sięgają lat międzywojennych, ale pierwsze starcie miało charakter nieoficjalny, gdyż nasi przeciwnicy wystawili drużynę amatorską. Mecz rozegrany 15 czerwca 1930 roku w Krakowie zakończył się wygraną biało-czerwonych 3:1, ale nie jest on zaliczany do oficjalnych statystyk. Pierwsze dwa spotkania Polski z Austrią, odbyły się w maju i październiku 1935 roku. Ten w Wiedniu zdecydowanie wygrali gospodarze (5:2). Rewanż w Warszawie przyniósł skromną wygraną naszych piłkarzy 1:0. Wszystkie bramki dla Polski w obu meczach zdobył napastnik Pogoni Lwów – Michał Matyas.
Zmagania Polski z Austrią, to w połowie mecze towarzyskie, a w połowie o stawkę. Z pięciu spotkań o punkty nasza drużyna żadnego nie przegrała! W trzech odniosła zwycięstwo, a dwa zremisowała. Ale zanim do tego doszło z Austriakami mierzyliśmy się towarzysko. Po dwóch starciach z roku 1935, przyszły trzy kolejne spotkania kontrolne, choć na pierwsze z nich – rozegrane na wiedeńskim Praterze – trzeba było czekać aż 42 lata! 24 sierpnia 1977 roku biało-czerwoni prowadzeni przez Jacka Gmocha, sprawili niemiłą niespodziankę, bo choć występowali w roli faworyta i grali w niemal najsilniejszym składzie, okazali się słabsi od gospodarzy. Austriacy wygraną zapewnili sobie jeszcze w pierwszej połowie, po której prowadzili 2:0. Po zmianie stron honorowego gola strzelił Kazimierz Kmiecik. Porażka w słabym stylu nie napawała optymizmem, przed zbliżającym się, niezwykle ważnym starciem z Danią w ramach eliminacji mistrzostw świata w Argentynie.
Kolejne dwa mecze – ostatnie o charakterze towarzyskim – przypadły na lata 90. XX wieku. W sumie padło w nich aż 13 bramek! 19 maja 1992 roku w Salzburgu zobaczyliśmy ofensywnie i skutecznie grających biało-czerwonych. Selekcjoner Andrzej Strejlau posłał w bój trzech młodych graczy, którzy kilka miesięcy później wywalczyli olimpijskie srebro w Barcelonie: Jerzego Brzęczka, Dariusza Adamczuka i Wojciecha Kowalczyka (dwóch pierwszych debiutowało w reprezentacji). Goście zwyciężyli 4:2, a „Kowal” popisał się przepięknym uderzeniem. Bramki zdobyli również Roman Kosecki (dwie) i Krzysztof Warzycha. Austriaków w tym meczu prowadził Ernst Happel. Legendarny szkoleniowiec zmarł kilka miesięcy później po długiej walce z nowotworem płuc.
Dwa lata później Polska po raz ostatni nie dała rady Austriakom. W Katowicach pierwszej porażki w piątym spotkaniu w roli selekcjonera doznał Henryk Apostel. Biało-czerwoni mimo, że do siatki trafili trzykrotnie (gole strzelali Andrzej Juskowiak, Jerzy Brzęczek i Kazimierz Moskal) ulegli 3:4, a o niepowodzeniu zadecydowały kuriozalne błędy w obronie. Kibice, którzy po raz pierwszy mogli dopingować drużynę narodową na stadionie GKS-u, opuszczali więc trybuny niepocieszeni.
XXI wiek to już tylko zmagania o stawkę. Bilans okazał się korzystny dla biało-czerwonych. Po raz pierwszy los skojarzył obie drużyny w drodze do niemieckiego mundialu w 2006 roku. W grupie eliminacyjnej zdecydowanym faworytem była Anglia, a najbardziej zacięta walka miała toczyć się za plecami Synów Albionu. Aspiracje poza Polakami i Austriakami zgłaszali jeszcze Irlandczycy z Północy i Walijczycy, ale ostatecznie to podopieczni Pawła Janasa okazali się bezkonkurencyjni. Kluczowe było zwycięstwo w Wiedniu, gdzie gospodarze ze stadionu im. Ernsta Happela chcieli uczynić twierdzę. W dwóch pierwszych kolejkach stołecznego obiektu nie udało zdobyć się Anglikom i Azerom, ale dobrą serię gospodarzy przerwali biało-czerwoni. Wygraną 3:1 zapewnili w ostatnim kwadransie Jacek Krzynówek i Tomasz Frankowski.
W meczu rewanżowym (w którym gospodarze zagrali w nietypowych czarnych spodenkach) na Stadionie Śląskim biało-czerwoni mogli praktycznie przypieczętować awans do turnieju finałowego. Austriacy, aby zachować szanse na wyjazd do Niemiec, musieli zgarnąć komplet punktów. Od początku wszystko układało się po myśli kadry Pawła Janasa, która prowadziła 2:0 i 3:1. W końcówce rywale zdobyli kontaktową bramkę, a później Artura Boruca ratowała m.in. poprzeczka i wybijający piłkę z linii bramkowej Arkadiusz Radomski. Korzystny rezultat udało się jednak dowieźć do końca.
Rozegrany 12 czerwca 2008 roku mecz w Wiedniu, był jak dotąd najważniejszym polsko-austriackim starciem w historii. Po raz pierwszy bowiem obie drużyny mierzyły się w turnieju rangi mistrzostw Europy. Dla reprezentacji pod wodzą Leo Beenhakkera turniej, którego Austriacy (wraz ze Szwajcarami) byli gospodarzami, był zarazem premierowym występem w czempionacie Starego Kontynentu. Po porażkach w pierwszej kolejce fazy grupowej (gospodarze 0:1 z Chorwacją, Polacy z Niemcami 0:2) było jasne, że dla obu ekip starcie na stadionie im. Ernsta Happela to „mecz o wszystko”. Z tego powodu podział punktów nikogo nie zadowalał. Zdecydowanie bardziej rozgoryczeni byli biało-czerwoni, którzy prowadzili po trafieniu Rogera Guerreiro. Ale trzy punkty wypuścili z rąk w doliczonym czasie, po rzucie karnym podyktowanym przez sędziego Howarda Webba. Anglik nad Wisłą stał się wówczas wrogiem publicznym nr 1, ale telewizyjne powtórki pokazały, że nie popełnił błędu. Rozczarowanie stratą punktów i realnych szans na wyjście z grupy, nie zmieniało jednak faktu, że właśnie w tym spotkaniu Polacy zdobyli pierwszą bramkę i pierwszy punkt w historii występów na Euro.
Przed meczem na Stadionie Olimpijskim w Berlinie oczywiście nie wiemy, czy selekcjoner Michał Probierz da szansę występu Krzysztofowi Piątkowi (mecz z Holandią spędził na ławce rezerwowych), ale to właśnie napastnik İstanbul Başakşehir jest ostatnim Polakiem, który trafił do austriackiej bramki. 21 marca 2019 roku stawką spotkania w Wiedniu były punkty eliminacji Euro 2020, a gol „Il Pistolero” zapewnił drużynie prowadzonej przez Jerzego Brzęczka trzy niezwykle cenne punkty, bo otwierające rywalizację o awans do jubileuszowego turnieju.
Jedynym polsko-austriackim starciem, w którym kibice nie zobaczyli goli, było ostatnie spotkanie w Warszawie. We wrześniu 2019 roku biało-czerwoni notowali gorszy okres (trzy dni wcześniej ulegli w Lublanie Słowenii 0:2). Bezbramkowy remis był pierwszą stratą punktów gospodarzy na PGE Narodowym od prawie dwóch lat. Ale nie przeszkodził naszym piłkarzom w zajęciu pierwszego miejsca w grupie. Po zakończeniu eliminacji cieszyć mogli się też podopieczni niemieckiego selekcjonera Franco Fody, którzy z drugiej pozycji również zapewnili sobie bilety na Euro.
BILANS 10 MECZÓW Z AUSTRIĄ: 5 ZWYCIĘSTW POLSKI – 2 REMISY – 3 PORAŻKI, BRAMKI: 19 – 17.