To był bez wątpienia wyjątkowy turniej. Zarówno same mistrzostwa Europy w 2016 roku, jak i eliminacyjna droga do Francji, zapisały się w historii polskiego futbolu na zawsze. Z perspektywy kolejnej blisko dekady należy stwierdzić, że był to jeden z najlepszych okresów naszej drużyny narodowej w XXI wieku. Historyczne pokonanie reprezentacji Niemiec (ówczesnego mistrza świata) w kwalifikacjach, pewne wyjście w grupy, awans do ćwierćfinału i otarcie się o strefę medalową. To wszystko sprawiło, że Adam Nawałka i jego piłkarze znaleźli się na ustach kibiców w całym kraju. Tylko szkoda, że w przypadku tamtej drużyny, pozytywny ciąg dalszy nie nastąpił...
Po nieudanych eliminacjach mundialu 2014, w reprezentacji Polski nastąpiło kolejne „nowe otwarcie”. Po Waldemarze Fornaliku funkcję selekcjonera powierzono dobrze spisującemu się na ławce Górnika Zabrze Adamowi Nawałce. Zadanie jakie postawiono przed 34-krotnym kadrowiczem było jasne – wywalczenie awansu na Euro we Francji. Po dwóch kolejnych mundialach bez udziału biało-czerwonych i rozczarowującym Euro 2012 w roli gospodarza, wszyscy w kraju czekali, aż piłkarze w końcu dostarczą kibicom odpowiednią dawkę pozytywnych emocji, na miarę piłkarskiego potencjału naszej drużyny. I choć początki nowego trenera nie były łatwe (w siedmiu spotkaniach towarzyskich nasz zespół wygrał zaledwie trzykrotnie), najważniejszy był początek walki o punkty. A tu – jak u legendarnego reżysera – zaczęło się od trzęsienia ziemi. Po lekkiej wyjazdowej „rozgrzewce” z Gibraltarem (wygrana 7:0), do Warszawy, już w 2. serii przyjechali świeżo upieczeni mistrzowie świata – Niemcy. I choć przed pierwszym gwizdkiem w meczu z rywalem, którego nigdy nie udało nam się jeszcze pokonać, większość kibiców remis wzięłaby „w ciemno”, zakończyło się sensacyjną wygraną gospodarzy 2:0!
Pokonanie najlepszej drużyny globu oczywiście nie oznaczało, że awans na Euro pozostali rywale podarowali Polakom w prezencie. Wręcz przeciwnie, był to dopiero początek długiej i krętej drogi do turnieju nad Sekwaną. Już trzy dni po meczu z naszymi zachodnimi sąsiadami, na Stadionie Narodowym kubeł zimnej wody na rozgrzane głowy wylali nam Szkoci (2:2), z którymi wygrać nie udało się również na wyjeździe – w Glasgow padł taki sam wynik jak w stolicy. Bez punktów biało-czerwoni wrócili z Frankfurtu nad Menem (przegrana 1:3 z Niemcami była jedyną w eliminacjach). Remisem 1:1 zakończył się z kolei wyjazd do Dublina. Komplet punktów wywalczonych w starciach z Gibraltarem i Gruzją sprawił jednak, że przed ostatnią kolejką, w której w Warszawie podejmowaliśmy ekipę z Zielonej Wyspy, wszystko było w naszych rękach. Aby uniknąć baraży wystarczyło „tylko” nie przegrać, ale mecz zakończył się wygraną 2:1, po której można było rozpocząć świętowanie.
W fazie grupowej turnieju finałowego los znów skojarzył reprezentację Polski z mistrzami świata, ale starcie na Stade de France tym razem nie przyniosło bramek. Obie drużyny do spotkania przystępowały już jednak z jedną wygraną na koncie. Podopieczni Joachima Löwa 2:0 uporali się z Ukrainą, w biało-czerwoni 1:0 okazali się lepsi od Irlandii Północnej. Decydującego gola strzelił wówczas Arkadiusz Milik, a świetne recenzje za występ zebrał także zaledwie 19-letni Bartosz Kapustka.
W ostatnim spotkaniu grupowym w Marsylii doszło do starcia dwóch drużyn, które cztery lata wcześniej wspólnie pełniły zaszczytną rolę gospodarza Euro. Tym razem jednak dla Ukraińców turniej skończył się już po fazie grupowej, a Polacy, którzy wschodnich sąsiadów pokonali 1:0 po trafieniu Jakuba Błaszczykowskiego, pierwszy raz w historii swoich występów w mistrzostwach Europy, awansowali do fazy pucharowej.
25 czerwca 2016 roku reprezentacja Polski zadebiutowała w meczu 1/8 finału mistrzostw Europy. Na Stade Geoffroy-Guichard w Saint-Étienne los skojarzył ją ze Szwajcarią, a blisko 40 tysięcy kibiców zobaczyło ciekawe i emocjonujące widowisko. Biało-czerwoni prowadzili do przerwy, po drugiej bramce w turnieju Jakuba Błaszczykowskiego, ale w samej końcówce do dogrywki efektownym uderzeniem doprowadził Xherdan Shaqiri. Dodatkowe 30 minut nie przyniosło rozstrzygnięcia, dlatego o awansie musiał zadecydować – pierwszy raz w historii występów naszej drużyny narodowej w zmaganiach najwyższej rangi – konkurs jedenastek. W nim pomylił się tylko Granit Xhaka, a sukces Orłów Nawałki w piątej kolejce przypieczętował Grzegorz Krychowiak.
Mistrzostwa Europy w 2016 roku okazały się jedynym turniejem w historii, w którym reprezentacja Polski nie przegrała żadnego meczu. Stało się tak za sprawą kolejnego spotkania – ćwierćfinałowego przeciwko Portugalii. Mecz z ekipą prowadzoną przez późniejszego selekcjonera biało-czerwonych – Fernando Santosa, również zakończył się remisem 1:1, po bramkach Roberta Lewandowskiego i Renato Sanchesa. Jednak tym razem lepiej w konkursie jedenastek spisywali się Cristiano Ronaldo i spółka. Tym razem pechowym strzelcem okazał się – bodaj najlepszy gracz naszej kadry we Francji – Jakub Błaszczykowski. Polacy pożegnali się z mistrzostwami w czołowej ósemce, ale i tak wśród piłkarzy i kibiców panowało poczucie niedosytu. Na pocieszenie pozostawał fakt, że zostali wyeliminowani przez późniejszych triumfatorów całej imprezy.
Ekipa z Półwyspu Iberyjskiego była w stanie sięgnąć po swoje pierwsze mistrzostwo Europy w historii, mimo kontuzji w wielkim finale lidera drużyny – Cristiano Ronaldo, który boisko opuścił już po 25 minutach. Mimo to, w starciu z gospodarzami imprezy – Francuzami, w podparyskim Saint-Denis długo utrzymywał się bezbramkowy remis, a w dogrywce losy rywalizacji rozstrzygnął rezerwowy Éder. Królem strzelców imprezy, z dorobkiem 6 trafień, został reprezentant Trójkolorowych Antoine Griezmann.
Logotyp mistrzostw Europy 2016.
► Zobacz wszystkie bramki reprezentacji Polski w eliminacjach i turnieju finałowym Euro 2016.