Rywalizacja reprezentacji Polski z Turcją wchodzi w... „pełnoletność”. Spotkanie, do którego dojdzie 10 czerwca na PGE Narodowym w Warszawie będzie bowiem 18. w historii. Jednak aby osiągnąć magiczną osiemnastkę, obie drużyny potrzebowały niemal... 31 lat! Ostatni mecz z Turkami został rozegrany w październiku 1993 roku. I choć bilans starć z ekipą znad Bosforu biało-czerwoni mają korzystny, to należy pamiętać, że przez kolejne dziesięciolecia zespół z kraju słynnego Mustafy Atatürka przeszedł ogromną przemianę i nie należy już do przeciwników, o których zwykło się mawiać – dostarczyciel punktów.
W czasach słusznie minionych, a więc Polski Ludowej, o punktualności pociągów można było tylko pomarzyć. Nawet dziś bywa z tym różnie, ale nie jest to normą jak w PRL-u, gdy „podróż koleją skracała czas...”. To wówczas popularne stało się powiedzenie: „Panie, a przed wojną jak pociąg jechał, to można było zegarki regulować”. Przechodząc płynnie z torów kolejowych na piłkarską murawę, chcieliśmy pokazać pewną prawidłowość. Otóż, gdy przed II wojną światową reprezentacja Polski mierzyła się z Turcją, można było w ciemno zakładać zwycięstwo biało-czerwonych. Nie byliśmy wówczas wprawdzie futbolową potęgą, ale Turcy mieli o wiele słabszy zespół.
Reprezentacja Polski przed premierowym meczem na nowym stadionie ŁKS-u Łódź w 1924 roku. W górnym rzędzie w strojach sportowych (od lewej): Antoni Śledź, Jan Durka, Władysław Kowalski, Władysław Karasiak, Emil Görlitz, Mieczysław Balcer, Henryk Reyman (kapitan), Wawrzyniec Cyl, Józef Adamek, Jan Loth. Siedzą (od lewej): Karol Hanke, Zygmunt Otto, Marian Spoida.
W latach 20. doszło do trzech polsko-tureckich konfrontacji. Pierwsza odbyła się 29 czerwca 1924 r. w Łodzi – na stadionie ŁKS-u. Polska, pod wodzą selekcjonera Ignacego Rosenstocka wygrała 2:0, po golach Mieczysława Balcera i Henryka Reymana.
Kolejne dwa triumfy Polaków nad Turkami to mecze z 2 października 1925 r. i 12 września 1926 r. Nasz zespół, dowodzony przez kapitana związkowego Tadeusza Synowca, zwyciężył – 2:1 (wyjazd) i 6:1 (dom – to spotkanie odbyło się we Lwowie, należącym wówczas do II RP).
Grupowe zdjęcie reprezentacji Polski przed meczem z Turcją we Lwowie w 1926 roku. Stoją od lewej: Tadeusz Dręgiewicz (prezes Lwowskiego Związku Piłki Nożnej), Bronisław Fichtel, Mieczysław Batsch, Józef Garbień, Jan Drapała, Władysław Karasiak, Jan Durka, Franciszek Giebartowski, Wacław Kuchar, Mieczysław Balcer, Stefan Domański, Ludwik Schneider, Izydor Redler, Zygmunt Steuermann, Franciszek Chmielowski, trener (kapitan związkowy) Tadeusz Synowiec.
W latach 50. i 60. reprezentacje tych krajów w dalszym ciągu grały ze sobą tylko towarzysko. Wtedy też naszym piłkarzom przytrafiła się pierwsza wpadka. 19 maja 1957 roku biało-czerwoni przegrali 0:1, a pechowym miejscem okazał się Stadion Dziesięciolecia w Warszawie. Był to dopiero drugi mecz rozgrywany na tym obiekcie, oddanym do użytku 2 lata wcześniej.
Znacznie przyjemniejsze wspomnienia biało-czerwoni mieli ze spotkania, które odbyło się 24 kwietnia 1968 roku. Na Stadionie Śląskim drużyna prowadzona przez Ryszarda Koncewicza (we współpracy z Kazimierzem Górskim) urządziła sobie popis strzelecki, bo tak należy skomentować wynik 8:0!
Blisko 35 tysięcy widzów oklaskiwało hat-tricki Włodzimierza Lubańskiego i Eugeniusza Fabera. W tym meczu debiutował Kazimierz Deyna. Dla popularnego „Kaki” spotkanie z Turcją było początkiem pięknej reprezentacyjnej kariery, okraszonej medalem mistrzostw świata oraz olimpijskim złotem i srebrem.
Włodzimierz Lubański (przy piłce) był dla Turcji prawdziwym katem. W dwóch spotkaniach z tym przeciwnikiem napastnik biało-czerwonych zaliczył hat-tricki.
Zanim Polska została trzecią drużyną globu na mundialu w RFN-ie, musiała bić się o awans do mistrzostw Europy 1972. Jednym z grupowych rywali była Turcja. W 1971 r. po raz pierwszy zmierzyliśmy się z tym przeciwnikiem w meczach o stawkę. Za wyniki drużyny narodowej odpowiadał już Kazimierz Górski. 22 września biało-czerwoni wygrali aż 5:1 na stadionie krakowskiej Wisły. Kolejny raz rywale mogli ze złością cedzić przez zęby jedno nazwisko – Lubański. Napastnik Górnika Zabrze ponownie wbił im 3 gole.
Mniej udany był rewanż w Izmirze (5 grudnia). Na zakończenie eliminacji Euro 1972 (2. miejsce nie dawało awansu) biało-czerwoni przegrali 0:1. Najlepszym zespołem w grupie okazała się drużyna RFN-u, a więc późniejszy gospodarz MŚ 1974 i... przeciwnik Polaków w słynnym „meczu na wodzie”, po którym nasza drużyna straciła szansę walki o złoto.
W latach 80. dwukrotnie mierzyliśmy się z reprezentacją Turcji. I wróciliśmy do sprawdzonej formuły, gdyż oba mecze były towarzyskie. Pierwszy odbył się 26 września 1984 roku na Stadionie im. Paula von Hindenburga w Słupsku. Było to drugie i zarazem ostatnie spotkanie polskiej kadry w tym mieście. Biało-czerwoni wygrali 2:0 po bramkach Dariusza Dziekanowskiego.
11 grudnia 1985 r. kadra Antoniego Piechniczka zremisowała w Adanie 1:1, a gola dla Polski strzelił Jan Furtok. Był to ostatni mecz towarzyski z ekipą znad Bosforu.
„Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy” – pisała poetka Wisława Szymborska. Wydaje się jednak, że laureatka Nagrody Nobla nie miała w tym wypadku racji. Piłka nożna jest tego najlepszym przykładem. Kłam wspomnianej teorii zadała... Turcja. Biało-czerwoni trafili na nią w eliminacjach Euro 1992 i mistrzostw świata 1994. W bezpośrednich starciach lepiej wypadliśmy w tych pierwszych. 14 listopada 1990 r. triumfowaliśmy w Stambule 1:0, po golu „Dziekana”. W rewanżu na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie drużyna Andrzeja Strejlaua zwyciężyła 3:0, po bramkach Ryszarda Tarasiewicza, Jana Urbana i Romana Koseckiego. Na szwedzkie Euro Polska jednak nie awansowała, bo jedyne wygrane w grupie zanotowała właśnie z Turkami.
Następnie nie udało się awansować na mundial w Stanach Zjednoczonych. Kwalifikacje rozpoczęliśmy jednak od 3 punktów z reprezentacją Turcji (1:0) – 23 września 1992 r. na stadionie Lecha Poznań. Wygraną zapewnił Tomasz Wałdoch.
Nieco ponad rok później doszło do rewanżu. W tym czasie wiele zmieniło się w polskim zespole. Mecz w Stambule odbywał się w niemal grobowej atmosferze. Nasi kadrowicze wiedzieli już, że o podboju amerykańskich boisk mogą zapomnieć. W dodatku drużyny nie prowadził już Andrzej Strejlau, tylko jego asystent – Lesław Ćmikiewicz. Ostatnie, jak dotąd, spotkanie z Turcją rozegrano 27 października 1993 r. Zakończyło się porażką biało-czerwonych 1:2. A gola strzelił Wojciech Kowalczyk.
10 czerwca napiszemy nowy rozdział w historii polsko-tureckich starć. Będzie to zarazem premierowe spotkanie z tym rywalem w XXI wieku. Prawie 31 lat od ostatniej konfrontacji to szmat czasu. U naszych przeciwników wiele się zmieniło. Od połowy lat 90. Turcja zaczęła liczyć się w światowym futbolu. Najpierw był awans do mistrzostw Europy 1996 (nie wyszli z grupy), w 2002 roku brązowy medal mundialu w Korei Płd. i Japonii (największy sukces), a 6 lat później półfinał ME w Austrii i Szwajcarii.
Od 2008 roku Turcja tylko raz nie pojechała na Euro. Zabrakło jej w turnieju na… polskiej i ukraińskiej ziemi. Na mundialu nie zagrała natomiast od 2002 r., a więc imprezy, na którą biało-czerwoni awansowali jako pierwszy zespół z Europy i po 16-letniej przerwie.
Co wówczas porabiali obecni selekcjonerzy Polski i Turcji? Michał Probierz był piłkarzem Górnika Zabrze, a Vincenzo Montella zawodnikiem AS Roma. Włoch pojechał na mundial do Korei Płd. i Japonii, ale zagrał tylko w grupowym spotkaniu z Meksykiem.
Probierz i Montella zmierzą się teraz w roli szkoleniowców. Dla obu reprezentacji będzie to ostatnie przetarcie przed mistrzostwami Europy. My liczymy, że biało-czerwoni jeszcze poprawią bilans spotkań z Turcją i w dobrych nastrojach pojadą na Euro do Niemiec.
BILANS 17 MECZÓW Z TURCJĄ: 11 ZWYCIĘSTW, 3 REMISY, 3 PORAŻKI, BRAMKI: 39-12.