polska – francja (10.07.1982)polska – francja (10.07.1982)
KronikiTercet, czyli kwartet
Tercet, czyli kwartet
Autor: Rafał Byrski
Data dodania: 10.07.2024
FOT. EAST NEWSFOT. EAST NEWS

„Goal!”. Taki, przyznajmy nieskomplikowany, tytuł ma książka wydana przez FIFA kilka lat temu. Michael Donald rozmawiał w niej z piłkarzami, którzy strzelili gole w finałowych meczach mistrzostw świata. Wśród 34 graczy nie ma niestety Polaka i zapewne długo jeszcze nie będzie. Na pocieszenie mamy czterech „Orłów”, którzy trafili w… małym finale, czyli w spotkaniu o trzecie miejsce. Są to: Grzegorz Lato (w meczu z Brazylią, 1974) oraz Andrzej Szarmach, Stefan Majewski i Janusz Kupcewicz (z Francją 1982).

Tercet, czyli…. kwartet. Lato w meczu z Trójkolorowymi gola wprawdzie nie strzelił, ale jego udział w hiszpańskim sukcesie także był trudny do przecenienia. Dla Szarmacha, Majewskiego i Kupcewicza bramki z Francją miały wyjątkowe znaczenie. Choć z zupełnie innego powodu.

GOL NA POŻEGNANIE 

Tego trafienia miało nie być. Do spotkania w Alicante Szarmach na turnieju w Hiszpanii zagrał tylko w starciu z Kamerunem i jego występ nikogo nie rzucił na kolana. A na pewno nie Antoniego Piechniczka, który w kolejnych meczach był konsekwentny. I konsekwentnie wysyłał „Diabła” na trybuny. Niespodziewanie, przynajmniej dla samego zainteresowanego, selekcjoner dał mu szansę w meczu z Francją. Szarmach zastąpił pauzującego za kartki Włodzimierza Smolarka. A w 41. minucie zrobił to, co do niego należało.

1:1 A. Szarmach wykorzystuje świetne zagranie Z. Bońka
andrzej szarmach

Wydawało się, że na przerwę zejdziemy ze spuszczonymi głowami (biało-czerwoni przegrywali po golu René Girarda – przyp. red.). Ale dostałem piłkę od Bońka, taką, jaką lubiłem. Mocną, kozłującą, idealną na lewą nogę. Dałem bramkarzowi po długim słupku. Mógł się tylko przyglądać. Moja mina mówiła wszystko. Zero uśmiechu, zero radości. W kierunku ławki i siedzącego na niej Piechniczka nawet nie spojrzałem.

Cytat pochodzi z książki Jacka Kurowskiego i Andrzeja Szarmacha „Diabeł nie anioł”, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2016 r.

To było godne pożegnanie Szarmacha z mundialami (zagrał na trzech i strzelił w nich siedem goli) oraz drużyną narodową (61 występów – 32 bramki). Symboliczne, że w spotkaniu z reprezentacją kraju, który od lat jest jego drugą ojczyzną.

GOL JAK ŚWIĘTO  

Dla Szarmacha strzelanie goli było „kolejnym dniem w biurze”, dla Stefana Majewskiego już niekoniecznie. On miał przede wszystkim bronić dostępu do własnej bramki. Ale jeśli była okazja, chętnie zapuszczał się na pole karne przeciwnika. W drużynie narodowej trafił do siatki cztery razy, a to jak na obrońcę całkiem niezły wynik. Najcenniejsze było trafienie z Alicante.

2:1 S. Majewski wykorzystuje wrzutkę J. Kupcewicza z rzutu rożnego
stefan majewski

Grasz mecz o trzecie miejsce z Francją na mistrzostwach świata i choć nie jesteś od strzelania goli, to po stałym fragmencie ładujesz piłkę do bramki, dając zespołowi prowadzenie 2:1. Trudno o piękniejsze przeżycie. W Hiszpanii zagrałem we wszystkich meczach, więc mój udział w tym medalu miał chyba jakieś znaczenie.

Antoni Bugajski, „Z drugiej ligi do kadry”, Przegląd Sportowy, 28 stycznia 2021 r.

GOL DLA TATY  

I wreszcie ostatni z bramkowego tercetu. Janusz Kupcewicz pokonał francuskiego bramkarza dwie minuty po przerwie. On w wyjściowej jedenastce pojawił się dopiero w trzecim meczu hiszpańskiego mundialu. Ale po starciu z Peru (5:1) miejsca w składzie nie oddał już do końca turnieju. W Alicante potwierdził, że porównania do Kazimierza Deyny nie były przesadzone. A Kupcewicz, podobnie jak jego wielki poprzednik w reprezentacji, strzały z rzutów wolnych opanował do perfekcji. Przekonał się o tym także francuski bramkarz Jean Castaneda.

3:1 J. Kupcewicz z rzutu wolnego
janusz kupcewicz

Po zmianie stron strzeliłem gola wyjątkowej urody. Mówiono wówczas, że to jedna z najpiękniejszych bramek na tamtym mundialu. Była taka inna, nietypowa. Czy decydowałem się na dośrodkowanie? Nie, od razu wiedziałem, co chcę zrobić. Zamierzałem uderzać i zaskoczyłem wielu, bo mało kto przypuszczał, że można strzelać z takiego kąta, a co dopiero zdobyć bramkę. Bramkarz chyba był najbardziej zdezorientowany, bo wyszedł do dośrodkowania, został złapany na wykroku i już nie miał z czego się odbić. To on zawinił, bo takiej bramki nie miał prawa puścić.

„Moje najważniejsze 90 minut”, portal Łączy na Piłka, 28 lutego 2019 r.

Tego wymarzonego gola Kupcewicz zadedykował swojemu tacie. To on był jego pierwszym trenerem, a później najwierniejszym kibicem. Niestety, cierpiał na nieuleczalną chorobę i mundial w Hiszpanii był jedną z ostatnich okazji, by mógł cieszyć się z sukcesu syna.