Igor TyjonIgor Tyjon
KronikiŚladami dziadka. Błyskawiczna kariera Igora Tyjona
Śladami dziadka. Błyskawiczna kariera Igora Tyjona
Autor: Norbert Bandurski
Data dodania: 16.07.2024
Fot. archiwum prywatne Igora TyjonaFot. archiwum prywatne Igora Tyjona

W lutym strzelił dwa gole dla reprezentacji Anglii U16, ale później zdecydował się grać dla Polski. W debiucie w barwach kadry U16 zdobył dwie bramki przeciwko Duńczykom. – Wyjście na boisko w podstawowym składzie i wysłuchanie hymnu, to zawsze wyjątkowe wydarzenie – przyznaje młody napastnik Blackburn Rovers, Igor Tyjon, kolejny z zawodników, którzy dzięki inicjatywie „Tarczyński Gramy dla Polski” występuje w biało-czerwonych barwach.

Igor Tyjon jest bardzo związany z Polską, choć w zasadzie całe życie spędził w Anglii. Tam się urodził, tam się wychował, tam rozpoczął piłkarską karierę. W każde wakacje przyjeżdżał jednak do Polski, w domu mówi w ojczystym języku, dzięki czemu teraz doskonale porozumiewa się po polsku. Nie ma więc żadnych kłopotów, by zrozumieć wspomnienia dziadka, kiedy ten opowiada o swojej karierze piłkarskiej. Może nie była ona długa, ale Kazimierz Myśliwiec był zawodnikiem Polonii Bytom. – W wieku 16-17 lat trenował z pierwszym zespołem, jeździł z nim na sparingi, ale gdy złamał nogę, jego mama zabroniła mu kontynuowania treningów. To były lata 70., a ona była bardzo zasadniczą kobietą – wspomina Marcin Tyjon, zięć Kazimierza Myśliwca oraz ojciec Igora Tyjona.

On zaś pochodzi z Kraszewic, niedaleko Kalisza i piłką nożną nie interesował się wcale. Kiedy wraz z małżonką decydował się w 2007 roku na wakacyjny wyjazd, nie miało więc dla niego znaczenia, że Anglia jest ojczyzną współczesnego futbolu. – Po prostu mieliśmy znajomych w Southport. Byliśmy młodzi, niczego się nie baliśmy, więc postanowiliśmy, że lato spędzimy w innym kraju. Szybko jednak dostałem dobrą pracę i zostaliśmy na 17 lat – uśmiecha się Marcin Tyjon.

Rodzina Tyjonów osiedliła się więc w nadmorskim mieście, w którym na świat przyszli 16-letni Igor oraz jego o dziesięć lat młodszy brat. Po części dlatego, że ojciec Igora nie interesował się piłką nożną, jego syn początkowo fascynował się innymi sportami. – Już jako dwulatek jeździł na rowerze, a mając cztery lata śmigał na motocyklu spalinowym. Miał do tego dryg, szybko się uczył. Jeździł też quadem, a w szkole odnosił sukcesy w tenisie stołowym, badmintonie i biegach lekkoatletycznych – opowiada Marcin Tyjon. Piłka nożna nie była kolejną dyscypliną w kolejce, ustąpiła jeszcze miejsca treningom karate. Zajęcia tej japońskiej sztuki walki odbywały się w tym samym ośrodku, w którym na boisku trenowała lokalna drużyna. Pewnego razu Igor zajrzał przez płot i zobaczył dzieci kopiące piłkę. – Już nie było przebacz, postanowił, że chce trenować futbol. Tydzień później byliśmy w tym samym miejscu, ale zmierzaliśmy na trening piłkarskie, a karate poszło w odstawkę – wspomina ojciec zawodnika.

Młody piłkarz zaczął więc treningi w lokalnej szkółce. Jak wspominają Igor i Marcin Tyjonowie, początkowo wcale nie wyróżniał się wśród innych dzieci. Szczególnie nie radził sobie z kopaniem lewą nogą, ale gra w piłkę bardzo przypadła mu do gustu. Przytaknął więc, gdy jego rodzicie postanowili o sprzedaży quada i kupnie band, bramek oraz sprzętu do ćwiczeń piłkarskich w przydomowym ogródku. –  Igor zaczynał jako defensywny pomocnik, doskonale rozgrywał. Od dziecka wpajałem mu, że świetna asysta jest lepsza od gola. Kopnąć do pustej bramki, to każdy potrafi, a sprawić, żeby kolega miał taką sytuację, jest już trudniej. Igor wziął to sobie mocno do serca, ale w pewnym momencie problem polegał na tym, że szukał podań nawet wtedy, gdy miał lepszą sytuację do zdobycia bramki. Przestał strzelać, nie mógł się odblokować. Na szczęście po przełamaniu się, zaczął trafiać już seryjnie – opowiada Marcin Tyjon.

– Cały czas miał jednak problem z grą lewą nogą. Zaczęliśmy ją więc na podwórku ćwiczyć. Początkowo się buntował, mówił, że nie chce tak grać. Odpowiadałem, że albo gramy lewą nogą, albo wracamy do domu. Marudził, ale chęć gry w piłkę była silniejsza. Trzy miesiące zajęła nam poprawa lewej nogi. Po pewnym czasie przyszedł i powiedział, że niekiedy tą stopą potrafi lepiej wykonać rzut wolny niż prawą. No i teraz jest w zasadzie dwunożny. Gdy poznają go nowi trenerzy, to czasami pytają, którą nogą lepiej kopie, bo w trakcie gry nie było tego widać – chwali ojciec napastnika reprezentacji Polski U17.

Igor Tyjon szybko zmieniał też zespoły na coraz lepsze. Przeszedł do Churchtown FC, gdzie został zauważony przez Preston North End. W debiucie w tym klubie zdobył hat-tricka, choć był defensywnym pomocnikiem. Później został więc przesunięty do ataku i nadal strzelał. – Uznali jednak, że Igor jest dobry, ale na jego miejsce mają już kogoś innego – wspomina Marcin Tyjon. Rozczarowanie nie trwało długo, bo już wcześniej Polaka zapraszali na treningi skauci Evertonu. W międzyczasie chciał go również pozyskać Liverpool, ale Tyjonowie pozostali lojalni wobec „The Toffees” i nie złamali danego Evertonowi słowa.

Potężne rozczarowanie przyszło jednak później, gdy po roku Everton zrezygnował z Igora. – To go początkowo załamało. Kiedy został odrzucony przez Preston, to po prostu nas śmieszyło, bo tam ewidentnie się na nim nie poznali. Tutaj jednak przez kilka dni syn był załamany. Zadzwoniłem więc do Liverpoolu, zaprosili nas na ośmiotygodniowe treningi. „The Reds” nie zdecydowali się jednak na zatrzymanie Igora, ale zaimponował im na tyle, że rekomendowali go pięciu innym klubom. Za chwilę wybuchła jednak pandemia, do niczego nie doszło, wszystkie rozgrywki zostały zawieszone. Gdy je wznowiono, wróciliśmy do lokalnego Churchtown, gdzie wszyscy powtarzali, że Igor jest zbyt dobry, jak na ten klub. On trochę stracił wiarę w siebie, ale ja widziałem, jak pracuje, wiedziałem, że ma duże możliwości – opowiada Marcin Tyjon.

Dostrzegł to również trener Rochdale AFC. Kiedy jego drużyna grała z zespołem Tyjona, Polak bardzo mu zaimponował. Sprowadził więc go do swojego klubu, a Polak szybko się w nim odnalazł. Grał w nim półtora roku, jako 14-latek występował nawet w drużynie U18. Wzbudził więc zainteresowanie silniejszych klubów, m.in. Brighton and Hove Albion oraz Blackburn Rovers. Ostatecznie trafił do drugiego z wymienionych klubów, w którym szybko przebił się do składu w swojej kategorii wiekowej, a później zaczął nawet grać w zespole U21 i trenować z seniorami. Odkąd skończył 15 lat jeździ z pierwszym zespołem na mecze Championship, znajdował się nawet na ławce rezerwowych. W Blackburn stał się jedną z nadziei klubu na przyszłość. 

Znakomity sezon Tyjona sprawił, że w lutym dostał powołanie do reprezentacji Anglii U16. Przyjął je, w końcu urodził się w tym kraju. W debiucie strzelił dwa gole Arabii Saudyjskiej. W międzyczasie pytała o niego również walijska federacja, która liczyła, że Tyjon być może ma jakichś przodków z tego kraju. Rodziny w Walii młody napastnik nie ma, ale przecież wszyscy jego przodkowie są Polakami. Kiedy więc dostał szansę reprezentowania biało-czerwonych, z radością z niej skorzystał. W marcu 2024 został powołany przed selekcjonera Dariusza Gęsiora na zgrupowanie kadry U16.

Zaprezentował się na tylko korzystnie, że miesiąc później był już w składzie na turniej towarzyski w Rumunii. Zaczął się on od zremisowanego 2:2 spotkania z Danią, a oba gole dla Polaków strzelił właśnie debiutujący w kadrze napastnik Blackburn. – Świetnie się czułem na zgrupowaniu reprezentacji Polski. Koledzy i trenerzy znakomicie mnie przyjęli. A wyjście na boisko z orzełkiem na piersi? Gra w reprezentacji i wysłuchanie hymnu na boisku zawsze jest wyjątkowym wydarzeniem – wyznaje Igor Tyjon.

Choć turniej odbywał się w Rumunii, to nie oznacza to, iż urodzony w Southport zawodnik nigdy nie zdobył bramki na polskiej ziemi. Zdobył i to nie jedną. Kiedy przyjeżdżał na wakacje do Kraszewic, zdarzało mu się trenować z juniorskimi grupami Łużyczanki Kuźnica Grabowska. – Raz pojechałem z zespołem na Puchar Wójta Gminy Kraszewice. Nie pamiętam dokładnie, ile miałem wtedy lat, na pewno nie więcej niż 10. Pamiętam za to, że zostałem królem strzelców – uśmiecha się napastnik reprezentacji Polski U17.

Pozostaje liczyć, że w najbliższym czasie nastoletni napastnik zdobędzie kolejne, już oficjalne, bramki na polskich boiskach, w narodowych barwach. Wkrótce będzie miał także okazję zadebiutować w seniorskiej piłce, bo pomimo zainteresowania innych klubów, przedłużył kontrakt z Blackburn i wyjechał z pierwszym zespołem na przedsezonowy obóz przygotowawczy w Austrii.