Sezon 2022/2023 Pucharu Tysiąca Drużyn jest wyjątkowy za sprawą niespotykanie dużej reprezentacji niższych szczebli rozgrywek w najlepszej ósemce. Jeśli bowiem prześledzimy pucharową rywalizację w dziesięciu ostatnich edycjach (czyli od sezonu 2013/2014, który po raz pierwszy wieńczył wielki finał na Stadionie Narodowym w Warszawie) w oczy od razu rzuca się zdecydowana dominacja zespołów z ekstraklasy. Tylko raz (w sezonie 2016/2017) zdarzyło się, żeby dokładnie połowa ćwierćfinalistów reprezentowała najwyższy poziom ligowy. W pozostałych przypadkach drużyny z elity stanowiły w tym gronie większość, a przed rokiem było to aż 6 z 8 zespołów.

W LUBUSKIEM TEŻ SIĘ DA

Zdecydowanie największą sensacją tegorocznych zmagań jest zespół Lechii Zielona Góra. Trzecioligowiec sprawił, że w regionie zdominowanym przez sympatyków żużla, również futbol zaczął wzbudzać ogromne zainteresowanie. Choć żadna drużyna z tej części kraju nigdy nie występowała w ekstraklasie, za sprawą Pucharu Tysiąca Drużyn o klubie z zachodniej Polski znów zrobiło się głośno (miejscowi awansowali do ćwierćfinału po raz drugi w historii, poprzednio w sezonie 1986/1987). Podopieczni Andrzeja Sawickiego mają już na rozkładzie pierwszoligowe Podbeskidzie Bielsko-Biała, a także ekstraklasowe: Jagiellonię Białystok i Radomiaka Radom. Teraz przed nimi zdecydowanie największe wyzwanie, choć możliwość konfrontacji z najbardziej utytułowaną w historii zmagań – Legią Warszawa, już należy chyba traktować jako nagrodę. Co warte podkreślenia, za sterami klubu z Zielonej Góry w roli prezesa, stoi były reprezentant Polski – Maciej Murawski.

BYĆ JAK CHORWACJA

Obserwując zmagania najlepszych piłkarzy świata, nie tylko w Katarze, ale również cztery lata wcześniej w Rosji, wielu kibiców zwróciło uwagę na niezwykłą prawidłowość dotyczącą reprezentacji  Chorwacji. Drużyna prowadzona przez Zlatko Dalicia, która w dwóch ostatnich mundialach wywalczyła srebrny i brązowy medal, dała się poznać jako perfekcyjnie wykonująca rzuty karne. W fazie pucharowej obu turniejów właśnie serią jedenastek kończyły się starcia ekipy z Bałkanów z Danią, Rosją, Japonią i Brazylią i we wszystkich okazywała się lepsza! I choć porównywanie jednej z czołowych drużyn globu, z zespołami występującymi na polskim podwórku jest bez wątpienia na wyrost, nie sposób nie zauważyć, że w Fortuna Pucharze Polski podobną drogą podąża drugoligowy KKS Kalisz. Zespół Bartosza Tarachulskiego właśnie w taki sposób wyeliminował już dwa kluby ekstraklasy (Widzew Łódź i Górnik Zabrze) i niewykluczone, że również spotkanie z wrocławskim Śląskiem może mieć podobny scenariusz.

POKONAĆ MISTRZA

Szukając największego rozczarowania dotychczasowych zmagań, bez wątpienia należałoby wskazać szybkie odpadnięcie, właśnie z wrocławskim Śląskiem – mistrza Polski z Poznania. Lech swoich kibiców przyzwyczaił bowiem, że w Pucharze Tysiąca Drużyn potrafi dochodzić do finałów (w których jednak nie potrafi zwyciężać). Od 2011 roku Kolejorz w decydującej rozgrywce meldował się aż pięciokrotnie i ani razu nie zakończył rywalizacji sukcesem. Tej niefortunnej serii nie przerwie również teraz, bo sezon 2022/2023 zakończył już na pierwszym rywalu (jako reprezentant Polski w europejskich pucharach zmagania rozpoczynał od 1/16 finału). Zespół Johna van den Broma koncentruje się więc na obronie mistrzowskiego tytułu i przygotowaniach do dwumeczu w fazie play-off Ligi Konferencji Europy z norweskim FK Bodø/Glimt.

CZĘSTOCHOWSKI HAT-TRICK?

Już wiadomo, że w najlepszej czwórce znajdzie się z kolei ktoś z pary Pogoń Siedlce – Górnik Łęczna. Oba zespoły wiosną czeka zacięta walka o utrzymanie (odpowiednio w II i I lidze), ale awans do półfinału dla każdego z nich, będzie jednym z największych osiągnięć w historii. O takie z całą pewnością trudniej będzie innemu przedstawicielowi trzeciego szczebla rozgrywek. Motor Lublin co prawda ma już na rozkładzie m.in. Zagłębie Lubin i Wisłę Kraków, ale wyeliminowanie pewnie zmierzającego po trzeci Puchar Polski z rzędu Rakowa Częstochowa, należałoby traktować w kategoriach sensacji. Tym bardziej, że rozpędzony zespół Marka Papszuna wysoką dyspozycję prezentuje na dwóch frontach i liczy też na wywalczenie pierwszego w historii mistrzostwa Polski.