Wiedzieliśmy, że w pierwszej połowie zawiedliśmy, ale Widzew miał charakter. Chcieliśmy jak najszybciej wyjść z tej szatni. Podjąć walkę. (...) Po meczu w naszej drużynie zapanowała euforia. Świętowaliśmy na boisku, a później w hotelu i w samolocie. Era telefonów komórkowych dopiero się zaczynała. Prezes Grajewski jako jedyny miał komórkę, więc każdy dzwonił do rodziny i znajomych od niego. Przyszedł pewnie gigantyczny rachunek, ale myślę, że po tym, jak wywalczyliśmy awans przyjął to spokojnie.