Mistrzostwa świata w Katarze będą 9. mundialem, w którym weźmie udział reprezentacja Polski. Awans nie byłby jednak możliwy, gdyby za sterami kadry nie siedzieli wybitni trenerzy. Jedni osiągali z drużyną narodową ogromne sukcesy, inni znacznie mniejsze. Czesław Michniewicz będzie ósmym selekcjonerem, który poprowadzi biało-czerwonych na mistrzostwach świata. Na ocenę występu Polaków przyjdzie jeszcze czas. Ale teraz warto przypomnieć tych siedmiu wspaniałych, dzięki którym mogliśmy przeżywać mecze biało-czerwonych na najważniejszej piłkarskiej imprezie.
Powierzenie funkcji kapitana związkowego (tak określano przed laty selekcjonera) Józefowi Kałuży w 1932 roku okazało się strzałem w dziesiątkę. Świeżo upieczony szkoleniowiec, który chwilę wcześniej zakończył karierę piłkarską, poprowadził drużynę narodową do pierwszych sukcesów: 4. miejsca na igrzyskach w Berlinie (1936)., a 2 lata później do awansu na mundial we Francji. Premierowy udział zawdzięczaliśmy znakomitym wyborom Kałuży. W eliminacjach jego zespół rozprawił się z faworyzowaną Jugosławią (4:0 i 0:1). W turnieju finałowym Polska rozegrała tylko jeden mecz, ale za to jaki! Biało-czerwoni stoczyli niesamowity bój z naszpikowaną gwiazdami Brazylią, której ulegli 5:6 dopiero po dogrywce. Kałuża prowadził reprezentację do sierpnia 1939 roku, ostatni raz na 4 dni przed wybuchem II wojny światowej. Biało-czerwoni pokonali wtedy 4:2 wicemistrzów świata Węgrów. Józef Kałuża zmarł 11 października 1944 roku.
Józef Kałuża do dziś pozostaje selekcjonerem z najdłuższym stażem. Z reprezentacją Polski pracował w sumie przez 7,5 roku.
Lata 70. to złoty okres reprezentacji. Ale te sukcesy nie byłyby możliwe bez Kazimierza Górskiego. Urodzony we Lwowie szkoleniowiec objął kadrę w grudniu 1970 roku i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przywrócił jej blask. Efektem były dwa medale olimpijskie – złoty w Monachium (1972) oraz srebrny w Montrealu (1976). Pomiędzy tymi turniejami odbyły się mistrzostwa świata w RFN-ie. Polska powróciła na mundial po 36 latach. I był to wymarzony powrót. „Orły Górskiego” awansowały do niemieckiego turnieju m.in. po pamiętnych bojach z Anglią – 2:0 na Stadionie Śląskim w Chorzowie i zwycięskim remisie 1:1 na Wembley. A przez niemiecki mundial biało-czerwoni szli jak burza. Zatrzymani zostali dopiero przez gospodarzy. W „meczu na wodzie” we Frankfurcie ulegli (0:1). Górski i spółka odegrali się w konfrontacji z Brazylią (1:0). Polacy zostali trzecią drużyną świata, a znakomity szkoleniowiec w pełni zasłużył na miano „Trenera Tysiąclecia”. Pan Kazimierz zmarł 23 maja 2006 roku.
Kazimierz Górski i Jacek Gmoch (z lewej), czyli dwaj selekcjonerzy reprezentacji Polski. W 1974 roku numerem 1 był pan Kazimierz, drugi z wymienionych objął stery kadry 2 lata po MŚ w RFN-ie.
Kolejnym mundialowym selekcjonerem został Jacek Gmoch. Gdy przejmował stery reprezentacji po Górskim w sierpniu 1976 roku, uznawano go za zbawcę polskiej piłki. Atmosfera wokół kadry była fatalna. Srebrny medal na igrzyskach w Montrealu uznano za klęskę, co dziś wydaje się nieporozumieniem. Gmoch wracał do Polski po 2 latach pobytu w USA, dokąd wyjechał po mundialu w 1974 roku (pracował u boku Górskiego jako szef banku informacji). „Szczęka” miał mało czasu, aby przygotować drużynę do eliminacji MŚ. Ale pokazał, że nie boi się ryzyka. Zrealizował wiele autorskich pomysłów – poczynając od przygotowań do meczów, zestawieniu składu, a kończąc na wizji gry. Biało-czerwoni skończyli udane eliminacje z 5 zwycięstwami i remisem. Na mundial w Argentynie jechali więc w dobrych nastrojach. Ale tam już nie zachwycili. Udało im się wygrać 3 spotkania i 1 zremisować, ale ponieśli porażki, które przesądziły o odpadnięciu z mistrzostw – z Argentyną (0:2) i Brazylią (1:3). Po MŚ Gmoch poprowadził kadrę jeszcze w dwóch meczach, ale we wrześniu 1978 r. zakończył pracę z kadrą.
Po wygraniu grupy eliminacji MŚ 1978, wszyscy w kraju liczyli, że drużyna prowadzona przez Jacka Gmocha (na zdjęciu) równie udanie zaprezentuje się na mundialu w Argentynie. Do osiągnieć Kazimierza Górskiego nie udało się jednak nawiązać. Polacy zakończyli turniej na 5. miejscu.
Kolejne sukcesy związane są z Antonim Piechniczkiem. To jedyny selekcjoner, który poprowadził Polaków w dwóch mundialach. Najlepiej wypadł pierwszy z nich. W drodze na hiszpański turniej drużyna Piechniczka dwukrotnie wygrała m. in. z silnym zespołem NRD (1:0, 3:2). Na mundialu Polacy dotarli do półfinału, w którym lepsi okazali się Włosi (0:2). Piechniczek zmobilizował zespół na mecz z Francją. Dzięki wygranej (3:2) Polska ponownie została trzecią drużyną świata.
4 lata później mocno odmłodzona reprezentacja pojechała na MŚ do Meksyku. Piechniczkowi nie udało się jednak powtórzyć poprzedniego sukcesu. Biało-czerwoni wyszli wprawdzie z grupy, ale w 1/8 finału przegrali z Brazylią (0:4) i odpadli z turnieju. „Przekazując pałeczkę następcy, życzę mu, żeby dwa razy doprowadził reprezentację do finałów, z lepszym stylem i lepszymi osiągnięciami” – powiedział selekcjoner, który po mundialu zrezygnował z funkcji. „Klątwa” Piechniczka trwała aż 16 lat.
Antoni Piechniczek (na zdjęciu) był kolejny selekcjonerem, po Kazimierzu Górskim, który zapisał się złotymi zgłoskami na kartach historii polskiego futbolu. W 1982 roku Polska sięgnęła po raz drugi po 3. miejsce na świecie. Był to ostatni taki sukces reprezentacji Polski seniorów.
Przygoda kolejnego selekcjonera, który wprowadził biało-czerwonych na światowe salony rozpoczęła się 1 stycznia 2000 roku. Tego dnia najważniejszą trenerską funkcję w polskiej piłce powierzono Jerzemu Engelowi. To nie był oczywisty wybór. Faworytami mediów byli Franciszek Smuda i Henryk Kasperczak. Ale to właśnie dyrektor sportowy Polonii Warszawa odebrał nominację.
Początki nie były łatwe. W meczach towarzyskich kadra nie wygrała ani razu. Ale to, co najlepsze, wydarzyło się w eliminacjach MŚ. Polacy zaskoczyli już na starcie, gdy pokonali w Kijowie Ukrainę (3:1). W pamięci kibiców zapisały się m.in. starcia z Norwegią w Oslo (3:2), Walią w Cardiff (2:1) czy Norwegią w Chorzowie (3:0), po którym Polska zapewniła sobie długo wyczekiwany awans. Wiele osób, w tym trener, szczęścia upatrywało w słynnym brązowym płaszczu zakładanym przez selekcjonera na kolejne mecze.
Ale turniej w Azji zupełnie nie wyszedł Engelowi i jego wybrańcom. Klęska w dwóch pierwszych starciach grupowych, z Koreą Płd. (0:2) i Portugalią (0:4), przesądziła o odpadnięciu z mundialu. Mecz o honor ze Stanami Zjednoczonymi (3:1) był ostatnim spotkaniem Engela w roli selekcjonera.
Triumfujący selekcjoner Jerzy Engel w towarzystwie ówczesnego prezesa PZPN Michała Listkiewicza. Trener reprezentacji Polski w trakcie eliminacji mistrzostw świata 2002 nie rozstawał się ze swym „magicznym” płaszczem.
Pawła Janasa wybrano selekcjonerem 20 grudnia 2002 r. „Janosikowi” nie udało awansować do Euro 2004 (ratował eliminacje po falstarcie). Ale to nie był jego główny cel. W kwalifikacjach do niemieckiego mundialu Polacy wygrali 7 spotkań i ponieśli 2 porażki z Anglią. Na turniej finałowy jechaliśmy z dużymi nadziejami. Ale trener Janas namieszał jeszcze przed mistrzostwami. Listę powołanych trzymał w tajemnicy do samego końca, a gdy przyszedł moment ogłoszenia kadry, kompletnie zaskoczył opinię publiczną i samych piłkarzy. Do Niemiec nie zabrał kilku architektów awansu – Tomasza Frankowskiego, Jerzego Dudka, Tomasza Kłosa czy Tomasza Rząsy. Pomysł „Janosika” okazał się chybiony. Rozbita drużyna przegrała z Ekwadorem i Niemcami, wygrała tylko mecz o honor (z Kostaryką) i zakończyła mundial po fazie grupowej. Po MŚ Janas został zwolniony.
Paweł Janas był mocno zafrasowany podczas mistrzostw świata 2006. Jego zespół nie prezentował się już tak udanie, jak w kwalifikacjach.
Ostatnim selekcjonerem, który poprowadził Polaków na mundialu był Adam Nawałka. Mistrzostwa świata okazały się zarazem finiszem jego pracy z kadrą, który sternikiem został w październiku 2013 r. Po zakończonym na ćwierćfinale Euro 2016, liczono na równie udany start w MŚ. W eliminacjach ekipa Nawałki poniosła tylko jedną porażkę i z 1. miejsca zakwalifikowała się do turnieju. Niestety, rosyjski mundial okazał się nieudany. Zamiast efektownych i szybkich akcji, oglądaliśmy wolną i statyczną grę. Porażki z Senegalem (1:2) i Kolumbią (0:3) oraz wymęczona wygrana z Japonią (1:0) były pożegnalnymi spotkaniami Nawałki w roli selekcjonera.
Ta mina trenera Adama Nawałki mówiła sama za siebie. Po znakomitym Euro 2016 pozostały jedynie wspomnienia. Na mistrzostwa świata 2018 Polska podtrzymała niechlubną tradycję i po 3 meczach grupowych, wróciła do kraju.
A w czyje ślady pójdzie na katarskim mundialu Czesław Michniewicz? Górskiego i Piechniczka, czy raczej Engela, Janasa i Nawałki? Odpowiedź na te pytania poznamy już niebawem.