lucjan brychczylucjan brychczy
KronikiPo prostu legenda
Po prostu legenda
Autor: Adrian Woźniak
Data dodania: 3.12.2024
FOT. EAST NEWS FOT. EAST NEWS

Znakomity piłkarz i wspaniały człowiek. Imponujący ciepłem, pogodą ducha oraz skromnością. Legendarny napastnik reprezentacji Polski i Legii Warszawa. W drużynie narodowej (w latach 1954-1969) Lucjan Brychczy rozegrał 58 spotkań i strzelił 18 goli. Jak podaje oficjalna strona Legii w barwach stołecznego klubu w ciągu 18 lat kariery (1954-1972) wystąpił w 452 meczach, w których zdobył 226 bramek. Czterokrotnie sięgnął z Wojskowymi po mistrzostwo Polski i tyle samo po krajowy puchar, 3 razy był królem strzelców Ekstraklasy. Z dorobkiem 182 bramek jest drugim najskuteczniejszym strzelcem w historii rozgrywek ligowych (lepszy jest tylko Ernest Pohl). Po zawieszeniu butów na kołku rozpoczął pracę jako szkoleniowiec. W Legii był zarówno pierwszym trenerem, jak i asystentem. Niestety musimy pisać o Nim już w czasie przeszłym. Lucjan Brychczy zmarł w nocy z 1 na 2 grudnia 2024 roku. Miał 90 lat. Przypomnijmy jego niezwykłą karierę.  

 

 

A – jak asystent – Tę rolę pełnił w Legii przez wiele lat. Pomagał m.in. Andrzejowi Strejlauowi, Dragomirowi Okuce, Jackowi Zielińskiemu, Janowi Urbanowi i Czesławowi Michniewiczowi. Wszystkich szkoleniowców trudno wymienić, bo wielu przez ten czas przewinęło się przez stołeczny klub. Pan Lucjan również samodzielnie prowadził ekipę Wojskowych. Numerem 1 był m.in. w latach 1972-73, 1979-80, 1987 i 1990 roku. Zdarzyło mu się również prowadzić drużynę w zastępstwie pierwszego trenera.

B – jak Bułgaria i bramki – To przeciwnik, z którym wiąże się ciekawa historia. To właśnie w towarzyskim starciu z Bułgarią (2:2) w Warszawie w 1954 r., „Kici” zagrał po raz pierwszy w reprezentacji Polski (szerzej o debiucie pod literą D). Wtedy gola jeszcze nie strzelił. Ta sztuka udała mu się rok później. Biało-czerwoni mierzyli się towarzysko z... Bułgarami (1:1), tyle że w Sofii. Bramkę dla Polaków zdobył właśnie pan Lucjan. Był to jego pierwszy gol w kadrze. W sumie w 58 występach w koszulce z orzełkiem na piersi zanotował 18 trafień.
 

Lucjan Brychczy i Gerard CieślikLucjan Brychczy i Gerard Cieślik
FOT. EAST NEWS

Lucjan Brychczy (z lewej) i Gerard Cieślik podczas jednego ze zgrupowań reprezentacji Polski.

C – jak Cieślik, Gerard – Podobnie jak Brychczy pochodził z Górnego Śląska, z tą tylko różnicą, że Cieślik nigdzie nie ruszył się z rodzinnego miasta (Hajduki Wielkie – dziś Chorzów). Obaj panowie nie spotkali się w klubie, ale w reprezentacji. W 1957 roku byli bohaterami meczu ze Związkiem Radzieckim w eliminacjach mistrzostw świata. Polacy pokonali znienawidzonego Wielkiego Brata 2:1, po dwóch golach Cieślika, przy których asystował właśnie pan Lucjan.

Materiał o meczu

D – jak debiut – Premierowy występ w biało-czerwonych barwach zaliczył 8 sierpnia 1954 roku na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie. Jak wspominaliśmy wcześniej, przeciwnikiem polskiej drużyny była Bułgaria. Towarzyski mecz zakończył się remisem 2:2. „Kici” był najmłodszym zawodnikiem w zespole. W dniu spotkania liczył sobie 20 lat i 56 dni. Co ciekawe, był on już zawodnikiem Legii, ale... nie zdążył w niej jeszcze zadebiutować (trwała akurat przerwa pomiędzy sezonami).

E – jak E=mc² – W 2002 roku pojawił się film o takim tytule. Za kamerą stanął Olaf Lubaszenko. Aktor i reżyser nigdy nie ukrywał sympatii kibicowskich. Jego ulubionym klubem była i jest Legia. Lubaszenko wystąpił w filmie „Piłkarski poker” (w reż. Janusza Zaorskiego), w którym zagrał piłkarza stołecznej drużyny Olka Groma (filmowa drużyna nazywała się Powiśle Warszawa). Zdjęcia kręcono m.in. na starym stadionie Wojskowych. Gdy Lubaszenko został reżyserem, często „przemycał” w swoich produkcjach wątki piłkarskie. I tak w jednej ze scen do „E=mc²”„zagrał” napis na ścianie jednej z praskich kamienic, poświęcony panu Lucjanowi. Jego treść: „Brychczy King”, mówi wszystko.

F – jak fizjonomia – „Kici” nie miał imponujących warunków fizycznych: 166 cm wzrostu i ważył nieco ponad 60 kg. Ale przekuł je w atut. Był bardzo zwinny i świetnie wyszkolony technicznie, co pozwalało mu popisywać się niekonwencjonalnymi zagraniami, którymi niejednokrotnie mylił przeciwnika.

G – jak gwiazdy – W latach 50. i 60. na polskich boiskach nie brakowało gwiazd. Z kilkoma z nich pan Lucjan miał okazję grać w jednym klubie. Wymienić należy tutaj przede wszystkim: Kazimierza Deynę, Bernarda Blauta, Roberta Gadochę czy Władysława Grotyńskiego.
 

Polska - Hiszpania 2:4 (28.06.1959)Polska - Hiszpania 2:4 (28.06.1959)
FOT. PAP

Fragment meczu Polska – Hiszpania w Chorzowie. Rok 1959.

H – jak Hiszpania – 28 czerwca 1959 roku do Polski przyleciała naszpikowana gwiazdami reprezentacja Hiszpanii. Stawką spotkania był udział w premierowej edycji mistrzostw Europy. Biało-czerwoni, w obecności 100 tysięcy widzów na Stadionie Śląskim, przegrali z drużyną La Roja 2:4. Jedną z bramek dla Polski zdobył właśnie Brychczy. 

I – jak igrzyska olimpijskie – Jedynym mistrzowskim turniejem, w którym pan Lucjan miał okazję wystąpić z reprezentacją, były igrzyska w Rzymie w 1960 roku. Biało-czerwoni odpadli już po fazie grupowej. Za rywali nasza drużyna miała: Tunezję (6:1), Danię (1:2) i Argentynę (0:2) – z tym, że spotkanie z ostatnim z wymienionych zespołów nie jest zaliczane jako oficjalne (Albicelestes wystawili do gry zespół olimpijski).

J – jak junior – Brychczy wychował wielu młodych adeptów sztuki piłkarskiej. Wydawało się, że w ślady pana Lucjana pójdzie jego syn Ryszard. Sam Jan Ciszewski powiedział niegdyś w „Sportowej Niedzieli”, że „Kici” ma swojego następcę. Legendarny komentator pomylił się jednak w ocenie. Owszem, Brychczy junior był wyróżniającym się graczem rezerw Legii, ale zabrakło mu determinacji. Gdy w wieku 23 lat doznał poważnej kontuzji kolana, dał sobie spokój z grą w piłkę. Ale nie odszedł od futbolu. Wraz z synem Michałem otworzył Akademię Piłkarską Brychczy, gdzie zajmował się szkoleniem młodzieży.

Lucjan BrychczyLucjan Brychczy
FOT. EAST NEWS

Lucjan Brychczy wraz z synem Ryszardem na stadionie Legii Warszawa. Lata 70.

K – jak „Kici” – Pod takim pseudonimem znają go kibice Legii. Pseudonim wymyślił węgierski trener Wojskowych, János Steiner. I nie miała ona nic wspólnego z kotem. Słowo „kicsi” w ojczystym języku tego szkoleniowca oznaczało po prostu: mały.

L – jak Legia Warszawa – Klub najbliższy sercu pana Lucjana. Do Legii trafił w 1954 roku, aby odbyć obowiązkową służbę wojskową. Przenosząc się z Górnego Śląska do stolicy raczej nie przypuszczał, że... osiądzie w niej na stałe. Klubowi pozostał wierny po dziś dzień. Najpierw jako piłkarz, potem trener.

Ł – jak Łazienkowska 3 – Ulica w Warszawie, przy której położony jest stadion Legii. To po miejscu zamieszkania był drugi najważniejszy adres dla „Kiciego”.

Lucjan Brychczy mural Ochota (2024)Lucjan Brychczy mural Ochota (2024)
FOT. PZPN

Mural na terenie jednej ze szkół na warszawskiej Ochocie.

M – jak mural – Tych, poświęconych legendzie Legii, można w Warszawie znaleźć kilka. Jeden wyróżnia się jednak na tle pozostałych. Na Ochocie znajduje się mural z cytatem z książki „Kici” oraz wizerunkiem Brychczego: „Warto zaznaczyć, jak wiele radości przynosi praca z najmłodszymi sportowcami. To duża radość pracować z młodymi ludźmi nieskażonymi codziennym gonieniem za forsą. To, panowie, czysty sport!”. To zdanie było kwintesencją charakteru pana Lucjana.

N – jak Nowy Bytom – To tu przyszedł na świat 13 czerwca 1934 roku. Wówczas było to osobne miasto, obecnie jest to jedna z 11 dzielnic Rudy Śląskiej. Karierę  Brychczy rozpoczynał w Pogoni Nowy Bytom. Potem występował w Stali Łabędy i Stali Gliwice (dziś Piast Gliwice), skąd przeniósł się do Legii.

O – jak oficer – Pan Lucjan był kontynuatorem tradycji rodzinnych. Jego ojciec, Stanisław był powstańcem i oficerem Wojska Polskiego (przed wojną). Senior rodu zamarzył sobie, aby syn poszedł w jego ślady i wstąpił do armii. Marzenie taty spełniło się po przenosinach pana Lucjana do Legii. W wieku 22 lat został oficerem Ludowego WP, a w 1988 roku awansował do stopnia podpułkownika.

Murale, trybuna im. Lucjana Brychczego – to nie jedyne wyrazy szacunku dla klubowej legendy. Fani Legii również w taki sposób pamiętają o „Kicim”.Murale, trybuna im. Lucjana Brychczego – to nie jedyne wyrazy szacunku dla klubowej legendy. Fani Legii również w taki sposób pamiętają o „Kicim”.
FOT. CYFRASPORT

Murale, trybuna im. Lucjana Brychczego – to nie jedyne wyrazy szacunku dla klubowej legendy. Fani Legii również w taki sposób pamiętali o „Kicim”.

R – jak rekordzista – „Kici” jest rekordzistą Legii. Jak podaje oficjalna strona warszawskiego klubu w ciągu 19 sezonów spędzonych w jej barwach rozegrał 452 spotkania i strzelił 226 goli. Takie osiągnięcie trudno będzie powtórzyć.

S – jak sukcesy – Wszystkie osiągał będąc piłkarzem Wojskowych. Czterokrotnie sięgał z Legią po mistrzostwo Polski – w 1955 i 1956 roku, a potem w sezonach 1968/69 i 1969/70. Tyle samo razy triumfował w Pucharze Polski – w 1955 i 1956 roku oraz w rozgrywkach 1963/64 i 1965/66.

T – jak transfer – Transfer do zachodniego klubu nie stanowi dziś problemu, ale w czasach Polski Ludowej był możliwy dopiero po ukończeniu przez piłkarza 30 lat. Wtedy był to praktycznie schyłek kariery. W przypadku Brychczego jakikolwiek zagraniczny transfer nie wchodził w rachubę. Nie miało znaczenia, że jego osobą interesowały się takie kluby jak Real Madryt, czy AC Milan. Na przeszkodzie stało... wojsko. Przepisy mówiły jasno: piłkarz będący zawodowym oficerem nie może w trakcie kariery wyjechać do innego kraju.

Aleja Gwiazd pod PGE Narodowym w Warszawie. Pośród odcisków stóp wielu znakomitych polskich piłkarzy, znalazły się także te należące do Lucjana Brychczego.Aleja Gwiazd pod PGE Narodowym w Warszawie. Pośród odcisków stóp wielu znakomitych polskich piłkarzy, znalazły się także te należące do Lucjana Brychczego.
FOT. PAP

Aleja Gwiazd pod PGE Narodowym w Warszawie. Pośród odcisków stóp wielu znakomitych polskich piłkarzy, znalazły się także te należące do Lucjana Brychczego.

U – jak uhonorowany – W 2000 r. Brychczego odznaczono Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. 14 lat później „Kici” został członkiem Klubu Wybitnego Reprezentanta oraz Honorowym Prezesem Legii. W 2016 r. na obiekcie Wojskowych odsłonięto pamiątkową tablicę z odlewem ręki legendarnego piłkarza i trenera. Tablica znalazła się tuż obok tzw. Ściany Mistrzów. Po 3 latach pan Lucjan trafił do Alei Gwiazd Piłki Nożnej na promenadzie PGE Narodowego. Obok stadionu odsłonięta została tablica z odciskami jego stóp. „Kici” był również honorowym członkiem PZPN-u.

V – jak Vejvoda, Jaroslav – Urodzony w Pradze szkoleniowiec był jedną z najważniejszych postaci w karierze Brychczego. W latach 1966-69 obaj panowie spotkali się w Legii. „Vejvoda od pierwszych dni przy Łazienkowskiej czuł się jak u siebie i wdrożył jasne zasady życia zespołu, nad którym nie mogli zapanować jego poprzednicy. Miał twarda rękę i był konsekwentny. Nie tolerował spóźnień, niedokładności i partactwa. Karał bezwzględnie i był twardy, ale był tez naszym przyjacielem” – to słowa „Kiciego”. Pod wodzą czeskiego trenera Legia – z Brychczym w składzie – doszła do półfinału Pucharu Europy w sezonie 1969/70 (przegrała w dwumeczu z Feyenoordem Rotterdam – 0:0 u siebie i 0:2 na wyjeździe). Vejvoda zasłynął jeszcze z jednego powodu – to on dostrzegł w młodziutkim Kazimierzu Deynie reżysera gry.

Trener Jaroslav Vejvoda instruujący piłkarzy warszawskiej Legii (wrzesień 1969 r.). Z lewej widoczny Lucjan Brychczy, obok „Kiciego” stoją: Kazimierz Deyna oraz Władysław Dąbrowski.Trener Jaroslav Vejvoda instruujący piłkarzy warszawskiej Legii (wrzesień 1969 r.). Z lewej widoczny Lucjan Brychczy, obok „Kiciego” stoją: Kazimierz Deyna oraz Władysław Dąbrowski.
FOT. EAST NEWS

Trener Jaroslav Vejvoda instruujący piłkarzy warszawskiej Legii (wrzesień 1969 r.). Z lewej widoczny Lucjan Brychczy, obok „Kiciego” stoją: Kazimierz Deyna oraz Władysław Dąbrowski.

W – jak warszawiak – Choć pochodził z Górnego Śląska, to o legendzie Legii raczej nie powiemy Ślązak. Po tylu latach spędzonych przez „Kiciego” w Warszawie fani Wojskowych nie mieli wątpliwości – był on dla nich warszawiakiem z krwi i kości!

Z – jak zespół - Lucjan Brychczy był wybitnym piłkarzem: szybkim, błyskotliwym, przebojowym, o kapitalnej technice i przeglądzie pola. Ale nad indywidualne popisy zawsze przedkładał dobro zespołu. Nigdy nie grał pod publiczkę, wszystko co robił na boisku było ściśle podporządkowane interesom drużyny, w której występował. Za to również cenili go dziennikarze i kibice.