Z przypuszczeń Tomaszewskiego wynika więc, że to Fischer miał większe szanse, by zagrać na mundialu. Faktem jednak jest, że w trakcie turnieju na ławce rezerwowych zasiadali czasem Kalinowski, a czasem Fischer, który znalazł się w kadrze meczowej choćby na spotkanie z Brazylią o trzecie miejsce.
Urodzony 15 stycznia 1952 roku w Swarzędzu Andrzej Fischer w mistrzostwach świata więc nie zagrał, ale jest pełnoprawnym srebrnym medalistą mundialu (wówczas za drugie miejsce przyznawano pozłacane medale, za trzecie – srebrne, a za czwartą pozycję wręczano brązowe krążki). Był wtedy w szczytowym momencie kariery. Wiosną zadebiutował w reprezentacji Polski w przegranym 1:2 meczu towarzyskim z Haiti (w tym spotkaniu grała nasza „młodzieżówka”, ale po latach mecz został uznany za oficjalne starcie pierwszej reprezentacji biało-czerwonych), wyszedł również w podstawowym składzie na zwycięskie (2:0) spotkanie z Grekami w Warszawie. Były to, jak się okazało, jedyne mecze wychowanka Unii Swarzędz w seniorskiej drużynie narodowej (więcej zaliczył w kadrach juniorskich), choć wydawało się, że będzie inaczej. „Wspaniały refleks i równie wspaniałe perspektywy, najgroźniejszy konkurent Jana Tomaszewskiego (...). Jest jednak zawodnikiem bardzo utalentowanym, o refleksie na miarę niezapomnianego Edwarda Szymkowiaka” – pisali o nim Maciej Biega i Krzysztof Wągrodzki w publikacji „Srebrna piłka”.
W reprezentacji Polski Fischerowi najbliżej było do kolegów z Górnika Zabrze. Podczas zgrupowań mieszkał w pokoju z Jerzym Gorgoniem, z którym w czasie wolnym chętnie rywalizował w pojedynkach pingpongowych. Lubił również dobrą zabawę. Na zakończenie obozu w Zakopanem przed wylotem do Niemiec na mistrzostwa świata biało-czerwoni uczestniczyli w bankiecie, na który wstęp mieli także przedstawiciele mediów. – Dziennikarze napisali potem, że Tomaszewski i ja mamy ładniejsze nogi niż niejedna tancerka – śmiał się Fischer w rozmowie z Karoliną Apiecionek na potrzeby książki „Mundial ‘74. Dogrywka”.
Rok 1974 to również czas, w którym wychowanek Unii Swarzędz potwierdzał swoją ogromną klasę na ligowych boiskach. Wcześniej grał w Olimpii Poznań, z której chciał odejść do Pogoni Szczecin. Trenował z zespołem Portowców przez rok od lata 1970 roku.