Sytuacje podbramkowe były nawet częstsze u Węgrów, niż u Polaków, gdzie fenomenalnie bronił Madejski, wyłapując kilkanaście niebezpiecznych strzałów.
Edward Madejski zagrał w reprezentacji Polski w jej pierwszym meczu mistrzostw świata, choć nie miał wówczas klubu. Ta dość niecodzienna sytuacja wynikała z jego niezłomnego charakteru, który z jednej strony pozwolił mu wymknąć się śmierci, ale z drugiej przysporzył mu wielu przeciwników i kłopotów. 11 sierpnia przypada 110. rocznica urodzin bramkarza reprezentacji Polski i Wisły Kraków, który przed nikim nie zginał karku.
Kiedy Edward Madejski przychodził na świat w Krakowie, kończył się drugi tydzień Wielkiej Wojny, znanej później jako I wojna światowa. Był więc to niespokojny czas w całej Europie, tak, jak od dziecka niespokojny był Madejski. Wszędzie go było pełno i szybko zapałał miłością do sportu. Próbował gry w siatkówkę, koszykówkę i piłkę ręczną. Tę ostatnią dyscyplinę uprawiał nawet w Cracovii, z którą zagrał w mistrzostwach Polski. Grał tam jednak „na lewo”, ponieważ był zbyt młody, by zostać oficjalnie zgłoszony. Największą radość czerpał jednak z piłki nożnej, którą zaczął trenować w Juvenii Kraków.
Pojedynek Władysława Króla z Edwardem Madejskim w ligowym meczu ŁKS Łódź – Wisła Kraków.
W 1932 roku Madejski związał się z Wisłą. Związał nie tylko w kontekście gry dla „Białej Gwiazdy”, ale również pod względem emocjonalnym. Była to jednak skomplikowana relacja. Z jednej strony przepełniona świetnymi meczami i to nie tylko ligowymi (których rozegrał 64), ale również międzynarodowymi. „Madejski jest ciągle zatrudniony i zbiera bez przerwy oklaski za ładną grę” – pisał „Przegląd Sportowy” po meczu Wisły z Ferencvarosem Budapeszt z 14 kwietnia 1936 (Węgrzy wygrali 3:0).
Sytuacje podbramkowe były nawet częstsze u Węgrów, niż u Polaków, gdzie fenomenalnie bronił Madejski, wyłapując kilkanaście niebezpiecznych strzałów.
Miesiąc później „Biała Gwiazda” zmierzyła się z Chelsea Londyn z okazji 30-lecia powstania Wisły Kraków. Polski zespół zwyciężył 1:0, a Madejski znów zebrał mnóstwo pochwał. „Goście mieli przez cały czas wyraźną przewagę, jednakowoż Madejski w bramce Wisły bronił doskonale, był też najlepszym graczem na boisku” – opisywał „Kurjer Poznański”.
Z drugiej jednak strony Madejski spędził w Wiśle sześć lat, a w tym czasie przeżył trzy afery ze swoim udziałem, na co miał na pewno wpływ nieustępliwy charakter bramkarza. Najpoważniejsza była ta z jesieni 1936 roku, gdy wraz z Alojzym Sitką wstawili się za klubowym kolegą – Antonim Łyką, który został zawieszony przez Wisłę za niesportowe zachowanie.
Zaczęło się to w piękną noc jesienną. W jednym z krakowskich lokali tanecznych bawiono się ochoczo, a jednym z uczestników zabawy był nie kto inny jak lewo-skrzydłowy Wisły, Łyko. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby zabawa nie trwała do 4 rano i gdyby nazajutrz nie było niedzieli i meczu ligowego Dąb – Wisła. Kierownictwo Wisły, dowiedziawszy się o bezsennej nocy Łyki, zrezygnowało z jego usług.
Władze Wisły nie ugięły się pod presją swoich kluczowych piłkarzy i Madejski, Łyko oraz Sitko zostali przywróceni do drużyny dopiero po zakończeniu sezonu 1936. Relacje bramkarza z klubowymi działaczami nigdy już jednak nie były dobre. – Od pięciu lat jestem w Wiśle i w roku 1935 miałem konflikt z powodu Kotlarczyka. Wziąłem wtedy skreślenie i przez osiem miesięcy nie grałem. Wuj mój, śp. Kornaś, był działaczem Wisły i nakłonił mnie do powrotu. Wróciłem i przez trzy lata grałem w I-szej drużynie. Później była głośna sprawa meczu z Dębem. Ująłem się za Łyką i razem byliśmy zawieszeni. Dochodzenia wykazały bezpodstawność wszelkich pogłosek, zawieszenie zostało zniesione. Obecnie jest nowy konflikt, którego nie da się już załagodzić. Dla Wisły jestem stracony… Zarzucają mi brak dyscypliny, twierdzą, że wnoszę ferment do drużyny. Ja tego nie widzę. Musiałem się bronić. Przeciwstawiłem się zarzutom – tłumaczył „Przeglądowi Sportowemu”. Wszystkie te nieporozumienia sprawiły, że sezon 1937 dokończył jeszcze jako podstawowy bramkarz Wisły, ale na początku kolejnego roku poprosił o skreślenie z listy zawodników.
Rozstanie z Wisłą sprawiło, że Madejski do dziś jest jedynym piłkarzem w historii reprezentacji Polski, który zagrał w mistrzostwach świata lub Europy będąc zawodnikiem bez przynależności klubowej. Krakowianin już od 1936 roku występował w drużynie narodowej, był nawet na igrzyskach olimpijskich w Berlinie, w których biało-czerwoni zajęli czwarte miejsce. Wtedy pozostawał jednak rezerwowym dla Spirydiona Albańskiego, a w kadrze zadebiutował 6 września 1936 w przegranym 3:9 spotkaniu z Jugosławią w Belgradzie. W tym samym miejscu dwa lata później rozegrał mecz, który zadecydował o historycznym awansie Polaków do mistrzostw świata. Wprawdzie raz dał się pokonać gospodarzom, ale dzięki zwycięstwu 4:0 w pierwszym meczu, biało-czerwoni wyeliminowali Jugosławię i awansowali na mundial.
Madejski bronił w pierwszym meczu reprezentacji Polski w historii jej startów w mistrzostwach świata.
Już w meczu z Jugosławią Madejski teoretycznie pozostawał bez klubu. Mimo tego miał pewne miejsce w bramce reprezentacji Polski i nie zmieniło się to również podczas mistrzostw świata we Francji (jego zmiennikiem był wówczas 17-letni Walter Brom), dzięki czemu to Edward Madejski wystąpił w słynnym już meczu z Brazylią, który Polacy po dogrywce przegrali 5:6.
Madejski bronił w ośmiu z dziewięciu meczów, które Polacy rozegrali w 1938 roku (w spotkaniu towarzyskim z Łotwą zastąpił go Roman Mrugała, podobnie, jak na 33 minuty sparingu z Irlandią), a więc w narodowych barwach rozegrał w tym czasie o… osiem meczów więcej niż w rozgrywkach klubowych. Dopiero w kolejnym roku trafił bowiem do Garbarni Kraków, z którą regularnie trenował już wcześniej.
Reprezentacja Jugosławii była wyjątkowym rywalem dla Madejskiego. To w meczu przeciwko niej debiutował w narodowych barwach, a po kolejnym meczu w Belgradzie świętował awans do mistrzostw świata. Z Jugosłowianami zagrał również 25 września 1938 w towarzyskim meczu w Warszawie.
Równolegle z uprawianiem piłki nożnej Madejski studiował. Kształcił się na Uniwersytecie Jagiellońskim i Akademii Górniczo-Hutniczej. Przed wojną został magistrem chemii, a w latach 50. – inżynierem w tej dziedzinie, która też pośrednio sprawiła, że po kilku miesiącach w Garbarni po raz pierwszy wyprowadził się z Krakowa. Po przejęciu od Czechosłowacji Zaolzia w 1938 roku polskie władze obsadzały kluczowe stanowiska w zaolziańskich instytucjach specjalistami z innych części kraju. W ten sposób Madejski został kierownikiem koksowni w Zakładach Górniczo-Hutniczych Karwina w Trzyńcu. Równolegle występował w Zaolziu Trzyniec, w którym jego klubowym kolegą został Alojzy Sitko, a więc buntownik, którego trzy lata wcześniej razem z nim zawiesiła Wisła Kraków.
Wybuch II wojny światowej zastał Madejskiego na Zaolziu. Bramkarz wrócił do rodzinnego Krakowa, gdzie grał w konspiracyjnych rozgrywkach w barwach AKS Kraków. Znów objawił się jego niezłomny charakter, bo w walce o ojczyznę zaangażował się w działalność Armii Krajowej, za co został aresztowany przez Gestapo.
Wpadł w głupi sposób: Zgodził się, że ze znajomym przewiezie do Lwowa trochę kosztowności. Ktoś ich jednak zadenuncjował. Gestapo wsadziło go do więzienia, złapał tyfus. Udało mu się przeżyć. W ostatnich miesiącach wojny ukrywał się w górach
Antoni Bugajski z „Przeglądu Sportowego” doprecyzowywał z kolei, że Madejski przebywał w celi śmierci, a uciekł nazistom w trakcie transportu więziennego.
Madejski rozegrał w reprezentacji Polski 11 meczów.
II wojna światowa, pobyt w celi śmierci i choroba nie złamały życia Madejskiemu. Zrobiły to dopiero polskie władze. Krakowianin w 1945 roku trafił do Bytomia, gdzie pomógł przesiedleńcom ze Lwowa w reaktywowaniu Polonii Bytom. Jednocześnie pracował w Państwowym Urzędzie Repatriacyjnym. Po kilku latach wrócił do Krakowa, dokończył studia na Akademii Górniczo-Hutniczej, pomógł w zakładaniu Hutnika Nowa Huta (dzisiejszy Hutnik Kraków) i prowadził szczęśliwe życie. Jego życiorys, a przede wszystkim działalność w Armii Krajowej, nie podobał się jednak nowej władzy, która oskarżyła go o szpiegostwo.
„3 sierpnia 1956 r. zamiast samochodu służbowego, który zawsze zabierał mnie do pracy, podjechało inne auto. »Ubierać się, jesteście aresztowani« – powiedział funkcjonariusz w cywilu. Przewieziono mnie na UB. Okazało się, że oskarżony o szpiegostwo na rzecz rządu londyńskiego, mój bezpośredni przełożony w pracy powiedział, że z nim współpracowałem. Zrobił mi wielką krzywdę, byłem niewinny – wspominał po latach Madejski na łamach „Gazety Wyborczej”.
Madejski znany jest przede wszystkim z gry w reprezentacji Polski i Wisły Kraków, ale w I lidze (odpowiedniku dzisiejszej PKO BP Ekstraklasy) występował również w Garbarni Kraków i Polonii Bytom.
Wprawdzie później były bramkarz został zrehabilitowany, ale nikt nie był w stanie oddać mu zdrowia, na którym bardzo podupadł w trakcie odsiadywania trzyletniego wyroku. W tym czasie opuściła go również małżonka, co Madejski mocno przeżył. „Po wyjściu z więzienia nie mógł dostać dobrej pracy. Był ciągle traktowany jako wróg ustroju. Jeszcze trzykrotnie w latach 70. zamykano go w więzieniu pod fałszywymi zarzutami” – pisał Paweł Czado w „Gazecie Wyborczej”.
Edward Madejski ponownie wyjechał do Bytomia, gdzie utrzymywał się ze skromnej renty. Walczył wprawdzie o rekompensatę za zniszczone przez władze życie, ale bezskutecznie. Zmarł 15 lutego 1996 roku.