Kibic Korei Południowej z szalikiem reprezentacji. Zdjęcie zrobione na trybunach stadionu w Daegu.Kibic Korei Południowej z szalikiem reprezentacji. Zdjęcie zrobione na trybunach stadionu w Daegu.
KronikiMundial 2002
Mundial 2002
Autor: Adrian Woźniak
Data dodania: 15.10.2019
FOT. PAPFOT. PAP

16 długich lat. Tyle przyszło czekać piłkarskiej reprezentacji Polski, aby ponownie pojechać na mistrzostwa świata. Klątwa Antoniego Piechniczka i Zbigniewa Bońka ciążyła nad biało-czerwonymi od 1986 roku. Po mundialu w Meksyku z funkcji selekcjonera zrezygnował Piechniczek. Boniek po klęsce z Brazylią 0:4 stwierdził w pomeczowym wywiadzie, że jeżeli w ciągu 12 kolejnych lat reprezentacja wywalczy dwa razy brązowy medal i wyjdzie z grupy na MŚ, to polscy kibice będą mieli powody do radości. Jak dobrze wiemy, tak się nie stało. Kolejni trenerzy nie byli w stanie awansować z biało-czerwonymi nie tylko na mundial, ale także na mistrzostwa Europy. Nie pomógł nawet powrót trenera Piechniczka. Zła passa dobiegła końca 1 września 2001 roku, kiedy to Polacy pokonali w Chorzowie Norwegię 3:0 i zapewnili sobie grę na MŚ w Korei Płd. i Japonii.

 

A – jak Azja. Pierwsze mistrzostwa świata w XXI wieku odbyły się w Azji, a konkretnie w Korei Południowej i Japonii. Co ciekawe, nigdy wcześniej w historii mundialu nie zorganizowały dwa kraje. MŚ 2002 były zarazem pierwszymi rozegranymi na kontynencie azjatyckim.


B – jak Busan. Lub jak kto woli Pusan. To właśnie w tej miejscowości odbył się pierwszy mecz MŚ 2002 Polska – Korea Południowa. Niestety, zakończył się porażką polskiej drużyny 0:2.

ZOBACZ STRONĘ MECZU


C – jak czarny koń. Grupowy rywal Polaków Korea Południowa okazała się czarnym koniem... a zarazem czarną owcą mundialu. Ekipa prowadzona przez Holendra Guusa Hiddinka została czwartą drużyną globu. Jednak więcej niż o pięknej grze Koreańczyków mówiło się o stronniczym sędziowaniu.

Trener reprezentacji Korei Południowej pokazuje palcem na Puchar Świata.Trener reprezentacji Korei Południowej pokazuje palcem na Puchar Świata.
FOT. PAP

Selekcjoner Guus Hiddink wskazuje na Puchar Świata. To było marzenie kibiców z Półwyspu Koreańskiego, a przynajmniej tych z części południowej. Trofeum zdobyć się nie udało. Czwarte miejsce na świecie Korei Południowej było jednak potraktowane w tym kraju niczym mistrzostwo globu.

D – jak dobre nastroje. Zapanowały one w polskim obozie po losowaniu grup finałowych MŚ 2002. Po udanych eliminacjach nasza drużyna miała „wciągnąć nosem” Koreańczyków oraz Amerykanów i wraz z Portugalią awansować do kolejnej fazy. Po turnieju nastroje nie były już tak dobre.


E – jak Engel Jerzy. Jego wybór na selekcjonera mocno zaskoczył środowisko piłkarskie. Faworytami do objęcia tej zaszczytnej funkcji byli przecież topowi trenerzy w kraju: Franciszek Smuda i Henryk Kasperczak. Jak się okazało, wybór Engela okazał się strzałem w dziesiątkę. Były dyrektor sportowy Polonii Warszawa awansował z reprezentacją na mundial po 16 latach przerwy.

Jerzy Engel podczas treningu reprezentacji Polski podczas MŚ w 2002 roku.Jerzy Engel podczas treningu reprezentacji Polski podczas MŚ w 2002 roku.
FOT. EAST NEWS

Jerzy Engel został selekcjonerem reprezentacji Polski 1 stycznia 2000 roku. Z drużyną narodową pracował 2,5 roku. To pierwszy szkoleniowiec od 1986 roku, który awansował z biało-czerwonymi na MŚ.

F – jak fatum. Od mundialu w Korei Płd. i Japonii nad reprezentacją Polski zawisło swoiste fatum. W XXI wieku drużyna narodowa ani razu nie wyszła z grupy na mistrzostwach świata. Mecze otwarcia, o wszystko i o honor stały się od tamtej pory niechlubną tradycją.


G – jak gotówka. W Polsce często używa się powiedzenia: „jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze”. Nie inaczej było w przypadku naszych piłkarzy. Narzekający na braki finansowe kadrowicze, obrażeni na wszystkich dookoła, postanowili poszukać dodatkowego grosza u... dziennikarzy i wydawców prasowych. Zawodnicy wpadli na pomysł, aby gazety wypłacały im profity za udzielone wywiady.


H – jak Hwang Sun-Hong. To właśnie koreański napastnik „napoczął” reprezentację Polski w pierwszym spotkaniu naszej drużyny na mundialu w 2002 roku. Polska po tym ciosie z 26. minuty nie była już w stanie się podnieść. Biało-czerwonych dobił w drugiej połowie Yoo Sang-Chul.

Tomasz Iwan.Tomasz Iwan.
FOT. EAST NEWS

Brak Tomasza Iwana w 23-osobowej kadrze na MŚ 2002 był największą niespodzianką. Jak po latach przyznał Jerzy Engel, był to duży błąd. – To miało znaczenie dla samej atmosfery wewnątrz zespołu, bo Tomek był ważną częścią tego teamu. Fajny chłopak, który w trudnych chwilach umiał dbać o atmosferę. I tak jak już powiedziałem, i za każdym razem podkreślam: drugi raz tego błędu bym nie popełnił – powiedział były selekcjoner.

I – jak Iwan Tomasz. Brak tego gracza w kadrze na MŚ zaskoczył nie tylko opinię publiczną, ale także samych piłkarzy. Jak to możliwe, że na mundial nie pojechała jedna z kluczowych postaci eliminacji? Selekcjoner nigdy nie wyjawił, co było przyczyną tej decyzji. W każdym razie – jak przyznawali potem kadrowicze – popsuło to atmosferę w zespole. W miejsce Iwana pojechał Paweł Sibik z Odry Wodzisław Śląski.


J – jak jeden. Z trzech meczów grupowych na MŚ w 2002 roku Polakom udało się wygrać zaledwie jeden. Na otarcie łez w spotkaniu o honor biało-czerwoni ograli Stany Zjednoczone 3:1.

ZOBACZ STRONĘ MECZU

Maciej Żurawski walczy o piłkę z reprezentantem USA DaMarcusem Beasleyem.Maciej Żurawski walczy o piłkę z reprezentantem USA DaMarcusem Beasleyem.
FOT. EAST NEWS

Maciej Żurawski nie miał szczęścia do mistrzowskich turniejów. Dwukrotnie pojechał z reprezentacją na mundial (2002, 2006) raz na ME (2008). Gola jednak nie strzelił. Najbliżej zdobycia bramki był w spotkaniu ze Stanami Zjednoczonymi podczas MŚ w Korei Płd. i Japonii, ale nie wykorzystał rzutu karnego.

K – jak karny. W meczu z USA niezbyt chlubnie zapisał się w historii naszej reprezentacji Maciej Żurawski. Wykonywany przez niego, a obroniony przez Brada Friedela rzut karny był trzecią z rzędu jedenastką zmarnowaną przez Polaków w finałach dużej imprezy. Wcześniej tej „sztuki” dokonali Kazimierz Deyna (z Argentyną na MŚ 1978) i Mirosław Waligóra (z Kuwejtem na IO 1992).


L – jak Lambada. I nie mamy tu wcale na myśli słynnego przeboju grupy Kaoma z końcówki lat 80. Tą wdzięczną nazwą dziennikarze ochrzcili grupę trzymającą władzę w kadrze, która oprócz treningów lubiła czasem... zabalować. Do jej rozbicia doprowadził niejako selekcjoner Engel, nie zabierając na mistrzostwa świata Tomasza Iwana. Jak podsumował to inny z „lambadowiczów” Radosław Kałużny: „To tak, jakbyś z Beatlesów wyciął McCartneya a wstawił innego faceta”.


Ł – jak łubudubu. „Niech żyje nam prezes naszego klubu! Niech żyje nam!” – tak śpiewał trener II klasy Wacław Jarząbek (grany przez Jerzego Turka), jeden z bohaterów kultowego filmu „Miś” w reżyserii Stanisława Barei. Podobnie mogli zaśpiewać kibice prezesowi... PZPN-u Michałowi Listkiewiczowi. To w końcu on postawił na Jerzego Engela, który dał naszym fanom wiele powodów do radości w zwycięskich eliminacjach MŚ.

Były prezes PZPN Michał Listkiewicz palący cygaro.Były prezes PZPN Michał Listkiewicz palący cygaro.
FOT. EAST NEWS

Były prezes PZPN Michał Listkiewicz znany był z zamiłowania do cygar.

M – jak mistrzostwo świata. „Jedziemy do Korei Południowej i Japonii po mistrzostwo świata!” – buńczucznie zapowiadał Jerzy Engel przed wylotem do Azji. Skończyło się wielką klapą, a mistrzostwo świata nasza reprezentacja być może zdobyła... ale ta prowadzona przez któregoś z miłośników jednej z popularnych piłkarskich gier komputerowych.


N – jak Norwegia. Po meczu ze Skandynawami na Stadionie Śląskim w Chorzowie reprezentacja Polski wywalczyła po 16 latach awans na MŚ. Biało-czerwoni pokonali Norwegów 3:0 po golach Pawła Kryszałowicza, Emmanuela Olisadebe oraz Marcina Żewłakowa i na dwie kolejki przed końcem eliminacji zapewnili sobie grę w Korei Płd. i Japonii. Przed meczem selekcjoner zastosował niekonwencjonalną metodę mobilizacji. Aby wyzwolić w piłkarzach wolę walki o zwycięstwo, Engel wyświetlił film o historii Polski, w którym przeważały materiały z II wojny światowej. Po zakończeniu emisji trener – niczym prawdziwy dowódca – podsumował w żołnierskich słowach: „Widzę, że nie muszę wam już niczego tłumaczyć. Jesteście gotowi. Dziękuję, możecie iść”.

► ZOBACZ STRONĘ MECZU

Prezydent Aleksander Kwaśniewski ściska dłoń Emmanuela Olisadebe. Obok prezydenta Jerzy Engel.Prezydent Aleksander Kwaśniewski ściska dłoń Emmanuela Olisadebe. Obok prezydenta Jerzy Engel.
FOT. PAP

Serdeczne przywitanie prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego i Emmanuela Olisadebe. To właśnie dzięki decyzji głowy państwa „Oli" otrzymał polski paszport w trybie przyspieszonym.

O – jak Olisadebe Emmanuel. Bez wątpienia to on był ojcem sukcesu w eliminacjach. Pochodzący z Nigerii napastnik imponował skutecznością w warszawskiej Polonii. Do tego stopnia zachwycił wszystkich nad Wisłą, że postanowiono wręczyć mu polski paszport. Za takim rozwiązaniem optował bardzo Jerzy Engel, znający popularnego „Emsiego” z ekipy Czarnych Koszul. Olisadebe nie spełniał jednak jednego warunku – nie mieszkał w Polsce na stałe od 5 lat. Na szczęście dla reprezentacji, ten punkt nie okazał się problemem. Decyzję „na tak” podjął w 2000 roku prezydent RP Aleksander Kwaśniewski.


P – jak Pauleta Pedro. Kat reprezentacji Polski w koreańskim Jeonju. Portugalczyk niemiłosiernie ogrywał Tomasza Hajtę, trzykrotnie pokonując bezradnego Jerzego Dudka. Portugalia rozbiła biało-czerwonych 4:0 i zamknęła nam drogę do dalszej fazy mundialu.

ZOBACZ STRONĘ MECZU


R – jak reklama. Nie od dziś wiadomo, że jest dźwignią handlu. Z takiego też założenia wyszli przed mundialem nasi kadrowicze. Na zgrupowaniach zamiast skoncentrować się na treningach i jak najlepszym przygotowaniu do meczów, skupili się na grze w reklamach. Piłkarze zmienili się w aktorów, a w sparingach prezentowali się bardzo słabo. Problemu jednak nikt nie dostrzegał...

Robert SowaRobert Sowa
FOT. EAST NEWS

Robert Sowa – etatowy kucharz reprezentacji Polski od 1998 do 2003 roku.

S – jak Sowa Robert. W tamtym czasie etatowy kucharz reprezentacji Polski. Jak pisał „Przegląd Sportowy”, była to jedyna solidnie przygotowana osoba z naszej ekipy na MŚ. Sowa zadbał o to, aby kadrowiczom niczego nie brakowało. Jednak jeszcze przed turniejem dyskretnie zauważył, że atmosfera w zespole zupełnie siadła, bo radości nie sprawiały piłkarzom nawet bardzo urozmaicone posiłki.


Ś – jak śpiew. Podobno „śpiewać każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej” – jak niegdyś na scenie opolskiego amfiteatru zadeklarował Jerzy Stuhr. Z tego samego założenia wyszła Edyta Górniak, która zaintonowała hymn Polski przed meczem z Koreą Południową. Niestety, nietypowe wykonanie „Mazurka Dąbrowskiego” przez panią Edytę przypominało bardziej kolędę niźli hymn państwowy. Część kibiców winą za późniejszą klęskę biało-czerwonych obarczyła wokalistkę, która zamiast dodać skrzydeł naszym orłom, kompletnie je im podcięła.

Mazurek Dąbrowskiego w wykonaniu E. Górniak

T – jak tak. Konkretnie futbol „na tak”. Pomysłodawcą tej koncepcji był nie kto inny, jak selekcjoner Jerzy Engel. Co konkretnie oznaczał ów zwrot? Chodziło naturalnie o ładną dla oka, ofensywną grę – a taką w eliminacjach prezentowała w tamtym czasie reprezentacja. W taki sposób miała też zagrać na MŚ. Tam jednak piłkarzom wyszedł raczej futbol... „na nie”.


U – jak utarczki. Po awansie na mundial część zawodników weszła w ostry spór z działaczami związkowymi. Chodziło o... kubki i szklanki, na których miały być umieszczone wizerunki graczy. Konflikt zdusił w zarodku ówczesny wiceprezes PZPN Zbigniew Boniek.


W – jak wyjątkowy. Mimo nieudanego startu i zawodu sprawionego kibicom, rok 2002 był wyjątkowy. Po długich 16 latach zagraliśmy przecież na mistrzostwach świata. Szkoda tylko, że nasi piłkarze nie nawiązali do najlepszych czasów w historii polskiego futbolu.

Konferencja pożegnalna Jerzego Engela. Obok trenera prezes PZPN Michał Listkiewicz.Konferencja pożegnalna Jerzego Engela. Obok trenera prezes PZPN Michał Listkiewicz.
FOT. EAST NEWS

– Cel był jeden, wyjście z grupy MŚ. Nie został zrealizowany. Do tego odpadliśmy w kiepskim stylu. A kryterium weryfikującym trenera są wyniki. Tych Jerzemu Engelowi ostatnio brakowało – tak na konferencji prasowej uzasadnił decyzję o zwolnieniu selekcjonera prezes PZPN Michał Listkiewicz.

Z – jak zwolnienie. Po nieudanym mundialu nastał czas rozliczeń. Głową zapłacił selekcjoner Jerzy Engel. Sam trener nie zamierzał podawać się do dymisji. Jak zapowiadał, miał pomysł na dalszą pracę z kadrą. Sprawy w swoje ręce wziął ówczesny prezes PZPN Michał Listkiewicz, który zmuszony był zwolnić Engela.


Ż – jak Żewłakowowie. Michał i Marcin, czyli braterski duet w drużynie narodowej. Bliźniacy zaistnieli w kadrze za czasów Jerzego Engela i zapisali się na kartach historii reprezentacji. Przed nimi nie zdarzyła się sytuacja, aby dwóch braci wystąpiło w polskiej drużynie na MŚ. Marcin został zapamiętany jeszcze z innego powodu. 64 sekundy po wejściu na boisko w meczu z USA wpisał się na listę strzelców. Był to najszybciej strzelony gol przez rezerwowego zawodnika w historii mundiali.