Wydaje mi się, że w tym okresie należałem do czołówki krajowych napastników. Strzelałem gole, prezentowałem wysoką formę. Absencja na mundialu wydawała mi się trochę dziwna, ale przecież nie ja decydowałem o powołaniach.
Jeśli o jakimś piłkarz można powiedzieć, że jest postacią pomnikową, to kimś takim dla Pogoni Szczecin jest Marek Leśniak. To właśnie popularny „Valdano” przyczynił się do największych sukcesów Portowców. W granatowo-bordowych barwach zagrał w 180 oficjalnych spotkaniach (150 ligowych), był królem strzelców I ligi (ekstraklasy) z 24 golami (w sumie zgromadził ich w tych rozgrywkach 65, a we wszystkich – 80). W 1983 roku zajął z reprezentacją młodzieżową 3. miejsce w mistrzostwach świata w Meksyku. W seniorskiej reprezentacji zadebiutował 3 lata później – już po mundialu w tymże kraju.
Leśniak uchodził za jednego z najlepszych polskich napastników przełomu lat 80. i 90. Mimo że nie imponował warunkami fizycznymi (175 cm wzrostu), to był silnym i bardzo szybkim zawodnikiem. Nie bał się walki z dobrze zbudowanymi obrońcami, których potrafił z łatwością wyprzedzić w polu karnym.
Do Pogoni trafił w 1982 roku z Pomorzanina Nowogard, w którym oprócz futbolu uprawiał... piłkę ręczną. W Szczecinie skupił się już tylko na pierwszej z tych dyscyplin. I był to strzał w dziesiątkę. Z ekipą Portowców zajął 3. (1984 r.) i 2. miejsce (1987 r.). W tym drugim przypadku został również najlepszym strzelcem w lidze.
Choć imponował skutecznością także w kolejnych sezonach, nie pojechał na mundial do Meksyku. W drużynie narodowej zadebiutował już po mistrzostwach świata, po odejściu Antoniego Piechniczka i objęciu sterów reprezentacji przez Wojciecha Łazarka. Jego spotkaniem numer 1 było towarzyskie starcie z Koreą Północną (2:2), które odbyło się 7 października 1986 roku na stadionie Zawiszy w Bydgoszczy. W polskim zespole wystąpili tego dnia: Henryk Bolesta w bramce, Tadeusz Świątek w obronie, Kazimierz Sokołowski w pomocy, czy Krzysztof Baran w ataku.
Wydaje mi się, że w tym okresie należałem do czołówki krajowych napastników. Strzelałem gole, prezentowałem wysoką formę. Absencja na mundialu wydawała mi się trochę dziwna, ale przecież nie ja decydowałem o powołaniach.
W reprezentacji Polski zagrał w 20 meczach i zdobył 10 bramek. Premierowe trafienie zaliczył w towarzyskiej potyczce z Finlandią (3:1) w Rybniku – 18 marca 1987 r. Ale 5 goli strzelił w meczach o punkty. To jednak nie z tych wyczynów zapamiętany został przez kibiców. W spotkaniu z Anglią (1:1) w Chorzowie (29.05.1993) w eliminacjach MŚ 1994, Leśniak zmarnował dwie „setki”. W szczególności tę, po której komentator TVP Dariusz Szpakowski wykrzyczał znane później z czołówki magazynu „Gol” słowa – „Szansa! Go... A Jezus Maria!”.
Po raz ostatni narodowe barwy „Valdano” przywdział 17 maja 1994 roku. Na obiekcie GKS-u w Katowicach kadra Henryka Apostela przegrała 3:4 w towarzyskim meczu z Austrią. Ale Leśniak zakończył grę już po 16 minutach. Na boisku przy Bukowej zagrali tacy zawodnicy jak: Janusz Jojko, Piotr Jegor, Marcin Jałocha czy Andrzej Juskowiak.
Urodzony w Goleniowie napastnik wyjechał z Pogoni w 1988 roku i przeniósł się do Bayeru Leverkusen. Odbyło się to za zgodą władz… Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W czasach PRL-u piłkarzom nie wolno było przechodzić bez zezwolenia PZPR do klubów z Europy Zachodniej. Leśniak próbował wprawdzie ucieczki, gdy podczas pobytu kadry olimpijskiej w duńskim Aarhus odłączył się od drużyny. Za taką samowolkę groziłaby mu długa dyskwalifikacja. Po namowach wrócił jednak do Szczecina i po jakimś czasie legalnie odszedł do Bayeru.
W Niemczech osiadł na stałe. W Leverkusen występował 4 lata. Potem grał m.in. w TSV 1860 Monachium, Bayerze Uerdingen czy Fortunie Düsseldorf. Zaliczył też roczny pobyt w szwajcarskim Neuchâtel Xamax.
Od 2002 roku łączył grę w piłkę z trenowaniem (w SSvg Velbert). Potem prowadził kluby z niższych lig niemieckich. Pracował również z młodzieżą – w FV Wiehl. Ten etap w życiu ma już jednak za sobą.
Kariera? Skończyła się, gdy miałem 40 lat, a teraz mam 57. W ostatnich latach prowadziłem lub pomagałem przy małych klubach. Na wielkie wody nigdy się nie wybierałem. I chyba dobrze zrobiłem, bo przez tyle lat byłem pod wielką presją, że jakbym teraz – na stare lata – miał się jeszcze tłumaczyć z jakieś porażki, to ciężko by mi było. Ja wiem, że zawód trenera jest piękny, ale też wiem, że na pstrym koniu jeździ. W niskich ligach z trenerki nie można przeżyć. Trzeba się czymś innym dodatkowo zajmować.
Choć pasja do futbolu pozostała, Leśniak zmienił branżę. Po mamie odziedziczył zamiłowanie do ogrodnictwa. Otworzył nawet własną firmę. W wyuczonym zawodzie – budowniczego maszyn (ukończył technikum mechaniczne) – nigdy nie pracował. Jak stwierdził w rozmowie z portalem Sportowe Fakty, cała wiedza, przez brak praktyki, gdzieś mu uleciała. Na szczęście dbanie o rośliny sprawiało mu przyjemność. A gdy pracy było dużo, zawsze mógł liczyć na pomoc syna i współpracowników.
► Wicemistrz Polski z Pogonią Szczecin (1987)
► 3. miejsce w ekstraklasie z Pogonią Szczecin (1984)
► Brązowy medalista młodzieżowych mistrzostw świata (1983)
► Król strzelców ekstraklasy z Pogonią Szczecin (1987)
► Piłkarz Roku tygodnika „Piłka Nożna” (1993)