Nic dziwnego, że do Chorzowa Sowieci przyjechali jak po swoje. A była to drużyna gwiazd. W bramce słynny Lew Jaszyn, zwany „Czarną Panterą”, w środku pola błyskotliwy Igor Netto. No i jeszcze skuteczni napastnicy Walentin Iwanow, Eduard Strelcow czy późniejszy selekcjoner Nikita Simonjan.
A Polacy? Na początku był chaos. Kilka tygodni przed meczem PZPN dokonał zmian w trenerskim sztabie. Edward Cebula, Tadeusz Foryś i Henryk Reyman zastąpili Ryszarda Koncewicza i Józefa Ziemiana. W pierwszym dniu zgrupowania do Katowic przyjechało zaledwie pięciu piłkarzy! Pozostali byli jeszcze w rozjazdach ze swoimi klubami. A późniejszy bohater meczu o swoim powołaniu do kadry dowiedział się z… radia. W czasie kolacji.
Gerard Cieślik miał wtedy 30 lat i nie było go w reprezentacji od roku. Jego nominacja miała tyle samo zwolenników, co przeciwników. Ale mały łącznik chorzowskiego Ruchu oponentom i sceptykom odpowiedział najlepiej jak mógł. Na boisku.