KARGUL, BOMBARDIER, MÜLLER
Jego gwiazda zaczęła błyszczeć w Legii coraz większym blaskiem z każdym kolejnym meczem. Choć był sporo niższy od wielu przeciwników (mierzył zaledwie 169 cm wzrostu), to z łatwością ich ogrywał i skutecznie kończył akcje szybkich napastników Roberta Gadochy czy Janusza Żmijewskiego. Znakomicie odnajdywał się w polu karnym. Pieszko był typem zawodnika czyhającego na piłkę, a gdy ta trafiła już pod jego nogi, to przeważnie lądowała „w sieci”. Wykazywał się ogromnym sprytem w szesnastce, był zwrotny i skoczny, przez co trudno było go zatrzymać. Polskie media ochrzciły go pseudonimem „Bombardier”.
Jeszcze dalej poszła zachodnia prasa. Pan Jan był skuteczny nie tylko na ligowych boiskach, ale także w europejskich pucharach. Z uwagi na niską posturę, sposobie poruszania się oraz umiejętność wykańczania akcji zaczęto go określać mianem polskiego Gerda Müllera. Dla Pieszki był to na pewno powód do dumy. Niemiec należał przecież do najwybitniejszych napastników na świecie, był złotym medalista ME 1972 i MŚ 1974 oraz najskuteczniejszym w historii zawodnikiem Bundesligi. I co równie istotne w tej historii, o Müllerze mówiono „Der Bomber”, co kojarzyło się z… bombardierem.
Pieszko dorobił się jeszcze jednego pseudonimu. Pochodził z Kresów, w jego mowie słychać było charakterystyczny „zaśpiew”. A pod koniec lat 60. premierę miał film Sylwestra Chęcińskiego „Sami swoi”. Nic dziwnego, że koledzy z Legii wymyślili panu Janowi ksywkę „Kargul”. Spotkała się ona z ciepłym przyjęciem samego zainteresowanego, jak również kibiców stołecznego zespołu.