2 maja, godzina 16:00, PGE Narodowy w Warszawie – to stały punkt w kalendarzu piłkarskich kibiców w Polsce. Od dekady (z dwuletnią przerwą w czasie pandemii) to właśnie największy stadion nad Wisłą jest miejscem decydującej rozgrywki w Pucharze Tysiąca Drużyn. Finał pomiędzy Pogonią Szczecin, a Wisłą Kraków jest dziewiątym rozegrywanym właśnie w tym miejscu. W poprzednich ośmiu nie brakowało emocji, zwrotów akcji i ciekawych rozstrzygnięć. Niektóre mecze zachwyciły dramaturgią, inne nieco rozczarowały. Nie można jednak zaprzeczyć, że w pamięci kibiców – szczególnie klubów, które walczyły o trofeum – zapisały się na długie lata. Bo finał Fortuna Pucharu Polski jest spotkaniem zupełnie wyjątkowym.
Tu prym zdecydowanie wiodą ekipy, które również w rozgrywkach ligowych, w ostatnich latach niemal w każdym sezonie rywalizowały o czołowe lokaty. Co ważne, są to drużyny wspierane przez rzesze wiernych kibiców, którzy potrafią licznie i efektownie zaprezentować się podczas finału, tworząc wyjątkową atmosferę piłkarskiego święta. W ośmiu meczach finałowych aż czterokrotnie mogliśmy zobaczyć zespoły Legii Warszawa i Lecha Poznań. Jeśli chodzi jednak o same rozstrzygnięcia, to fanom ze stolicy i Wielkopolski te występy kojarzą się już zgoła odmiennie.
Tu niekwestionowanym liderem jest Legia – najbardziej utytułowany klub w historii Pucharu Tysiąca Drużyn. Wojskowi, którzy na koncie mają 20 triumfów w krajowym pucharze, jeśli już grali na Narodowym, to… wygrywali. Tak było w sezonach: 2014/15 (zwycięstwo 2:1 nad Lechem), 2015/16 (1:0 ponownie nad Lechem), 2017/18 (2:1 nad Arką Gdynia) i 2022/23 (0:0 i 6:5 po karnych nad Rakowem Częstochowa).
Na przeciwległym biegunie są piłkarze z Poznania. Można tylko współczuć kibicom Lecha, którzy na pucharowy sukces czekają od 2009 roku. W „orlim gnieździe” pojawili się czterokrotnie i za każdym razem musieli obejść się smakiem. Poza wspomnianymi porażkami z Legią, lepsze od Kolejorza okazały się też: Arka Gdynia (2:1 po dogrywce w sezonie 2016/17) i Raków Częstochowa (3:1 w rozgrywkach 2021/22).
Za taką można uznać skład pierwszego finału rozegranego na Narodowym. W sezonie 2013/14 Zawisza Bydgoszcz i Zagłębie Lubin rywalizowały co prawda w ekstraklasie, ale Miedziowi ostatecznie pożegnali się z rozgrywkami. Zawisza w lidze również nie zachwycał (skończył na 8. miejscu), ale w Pucharze Tysiąca Drużyn osiągnął historyczny sukces. Po bezbramkowym remisie i serii jedenastek (wygranej 6:5) zdobył swoje pierwsze – i jak dotąd jedyne – trofeum.
Jednym z głównych celów przyświecających pomysłodawcom rozgrywania wielkiego finału właśnie w tym miejscu, poza podniesieniem rangi rozgrywek, było umożliwienie jak największej liczbie kibiców wzięcia udziału w tym wydarzeniu. Z ośmiu dotychczasowych finałów, tylko dwukrotnie frekwencja nie przekroczyła 40 tysięcy widzów. Najwięcej – dokładnie 48563 było obecnych podczas finału w sezonie 2015/16, w którym Legia pokonała Lecha 1:0.
Tylko raz w historii rozgrywania meczów finałowych w „domu reprezentacji Polski” zdarzyło się, że kibice zobaczyli więcej niż trzy trafienia. W sezonie 2021/22 broniący, wywalczonego w Lublinie pucharu Raków Częstochowa, mierzył się z poznańskim Lechem. Oba zespoły rywalizowały również o tytuł w PKO BP Ekstraklasie, gdzie ostatecznie o pięć punktów lepszy okazał się Kolejorz. Medaliki triumfowały z kolei w Fortuna Pucharze Polski zwyciężając 3:1.
A właściwie ich… brak. Z taką sytuacją mierzyliśmy się dwukrotnie i co ciekawe było tak w pierwszym i ostatnim jak dotąd finale. Premierową serię jedenastek rozegrali – wspomniani już wcześniej – piłkarze Zawiszy Bydgoszcz i Zagłębia Lubin. Ten scenariusz powtórzył się przed rokiem, kiedy grająca w osłabieniu już od 6. minuty Legia (po czerwonej kartce Yuriego Ribeiro) przez blisko dwie godziny skutecznie broniła się przed atakami Rakowa, żeby o sukcesie przesądzić w konkursie jedenastek. Bohaterem Wojskowych został świetnie spisujący się w bramce – Kacper Tobiasz.
Tak jak w 2023 roku występ na PGE Narodowym dla portugalskiego obrońcy Legii zakończył się już po 6. minutach, tak 12 miesięcy wcześniej dokładnie tyle samo czasu do strzelenia gola potrzebował łotewski snajper Rakowa. Vladislavs Gutkovskis szybko otworzył wynik konfrontacji z Lechem, czym utorował częstochowianom drogę do obrony trofeum. Dla napastnika zespołu spod Jasnej Góry był to trzeci gol w tej edycji pucharowych zmagań. Wcześniej trafił do bramki Stali Rzeszów (w 1. rundzie) i Arki Gdynia (w ćwierćfinale).
Aż do 97. minuty na trafienie musieli czekać kibice podczas finału w 2019 roku. Kiedy w starciu Jagiellonii Białystok z Lechią Gdańsk wszyscy szykowali się już do dogrywki, sprawy w swoje ręce wziął joker w talii trenera Piotra Stokowca. Rezerwowy ekipy z Trójmiasta – Artur Sobiech dosłownie w ostatnich sekundach wykorzystał dośrodkowanie Flávio Paixão i dał biało-zielonym drugie w historii (po 1983 roku) zwycięstwo w rozgrywkach. Podopiecznym Ireneusza Mamrota na skuteczną odpowiedź, zwyczajnie nie starczyło już czasu.
Takie z pewnością towarzyszyło obserwatorom finału w sezonie 2016/17. Walczący o mistrzostwo Polski Lech był zdecydowanym faworytem spotkania z mocno zamieszaną w walkę o utrzymanie w ekstraklasie Arką. Piłkarze Nenada Bjelicy długo nie byli jednak w stanie pokonać broniącego dostępu do bramki gdynian Pāvelsa Šteinborsa. I kiedy wielu wydawało się, że poznaniacy dopną swego w dogrywce, w niej dwa celne ciosy zadali rywale. Rozmiary porażki Kolejorza zmniejszył tylko kapitan Łukasz Trałka, ale i tak – po meczu przyjaźni na trybunach – rozpoczęło się świętowanie „na żółto i na niebiesko”.
Dokładnie po roku Arkowcy stanęli przed szansą obrony trofeum, ale tym razem nie pozwoliła na to Legia. Piłkarze z Łazienkowskiej szybko wyszli na prowadzenie, a już do przerwy prowadzili dwoma bramkami (na listę strzelców wpisali się Jarosław Niezgoda i Cafú). Kontaktowe trafienie Dawida Sołdeckiego miało miejsce dopiero w ósmej minucie doliczonego czasu gry. Wcześniej zespół prowadzony przez Deana Klafuricia kontrolował wydarzenia na boisku.
Wbrew pozorom nie chodzi o barwy klubowe któregoś z uczestników rywalizacji, a o kolor kartek wykorzystywanych przez sędziów na PGE Narodowym. W ośmiu finałach arbitrzy wykluczyli sześciu zawodników. Rekordowy pod tym względem był mecz Legii z Rakowem, w którym poza Yurim Ribeiro, „czerwień” zobaczyli również Filip Mladenović i Jean Carlos Silva. Obaj zostali jednak ukarani za niesportowe zachowanie już po zakończeniu konkursu jedenastek.
►ZOBACZ GOLE STRZELONE NA PGE NARODOWYM W FINAŁACH PUCHARU POLSKI