W latach 90. wielką popularnością cieszył się film „Futbolowe jaja”, który w czysto dokumentalny sposób przedstawiał komiczną stronę piłki. Zamiast efektownych akcji i pięknych bramek pokazano w nim wyłącznie kiksy, samobóje, bezmyślne faule, głupie podania i niezbyt mądre miny autorów tych wszystkich zagrań. No cóż… Nikt nie jest doskonały. Oto dziesięć najbardziej niezwykłych bramek, jakie padły w spotkaniach z udziałem biało-czerwonych.
Gol bezpośrednio z rzutu rożnego? A dlaczego nie! Zwłaszcza że piłkę przy chorągiewce ustawił człowiek, który słynął z „puszczania rogali”. W meczu kończącym eliminacje mundialu 1978 Deyna popisał się kapitalnym uderzeniem, które kompletnie zaskoczyło portugalskiego bramkarza. Najciekawsze, że gdy bohater wieczoru schodził z boiska, został… wygwizdany. Spotkanie odbyło się na Stadionie Śląskim, a tamtejsi kibice nie lubili zawodników Legii.
Widok Józefa Młynarczyka, który najpierw robi wielkie oczy, a potem goni za powoli lecącą piłką i wreszcie razem z nią wpada do siatki – taki obraz zapamiętali kibice, którzy przyszli zobaczyć mecz w eliminacjach Euro 1984. To był ostatni występ naszej kadry na Stadionie Dziesięciolecia (w jego miejscu powstał potem Stadion Narodowy). Szkoda, że bogatą w sportowe sukcesy historię tego obiektu zakończył kuriozalny samobój zasłużonego reprezentanta kraju.
Właściwie autorstwo tego gola trzeba by przypisać Jarosławowi Bace. To bowiem, co polski bramkarz zrobił w 48. minucie po strzale Dennisa Bergkampa, wyglądało na sabotaż. Zamiast, jak pan Bóg przykazał, wybić piłkę na rzut rożny, próbował ją łapać, co skończyło się tym, że wypadła mu rąk i wpadła prosto pod nogi nadbiegającego rywala. Katastrofa. A nasi mieli w Rotterdamie szansę na zwycięstwo. W pewnej chwili prowadzili już 2:0.
Chyba najbardziej wstydliwa bramka, jaką zdobyli biało-czerwoni. W eliminacjach mundialu 1994 nasi reprezentanci oprócz Holendrów mieli za rywali outsiderów z Półwyspu Apenińskiego i niewiele brakowało, aby w starciu z nimi stracili punkty – i to u siebie! Po okropnych męczarniach wydusili wreszcie gola, którego uznał sędzia. Sęk w tym, że na telewizyjnej powtórce wyraźnie było widać, że Furtok strzelił go nie głową, a… ręką. „To był takich odruch. Byłem wkurzony, że ciągle jest 0:0” – tłumaczył się po meczu.
Jeśli ktoś się spodziewa, że nasz golkiper w końcówce spotkania pobiegł pod bramkę rywali i pięknym uderzeniem na przykład głową strzelił kontaktowego gola, poczuje się rozczarowany. Tak, to był niestety samobój. W powietrznym starciu z Florinem Răducioiu doświadczony bramkarz próbował złapać piłkę, ale wyślizgnęła mu się i poturlała do siatki. Protestował potem, twierdząc, że Rumun go faulował.
Syn Włodzimierza, medalisty hiszpańskiego mundialu, był jedną z najjaśniejszych gwiazd naszej reprezentacji w pierwszej dekadzie XXI wieku. Miał błysnąć też na mistrzostwach świata 2006, do których mecz z Ekwadorem był małym preludium. Ebi strzelił w nim przepięknego gola piętką, do tego odwrócony plecami do bramki. Pół roku później, gdy zaczął się turniej, był już zdecydowanie gorzej. W starciu z tym samym rywalem do siatki nie trafił, zobaczył za to – jako jedyny z Polaków – żółtą kartkę.
Tym razem to bramkarz strzelił gola – w dodatku nawet nie musiał się ruszać z własnego pola karnego! Po prostu złapał piłkę w ręce, podrzucił i kopnął na oślep przed siebie. Ta przeleciała przez całe boisko, odbiła się od murawy i nad uniesionymi rękami zaskoczonego Tomasza Kuszczaka wpadła do siatki. „Czegoś takiego to już dawno nie widzieliśmy” – skwitował komentujący spotkanie Dariusz Szpakowski.
Była już bramka zdobyta ręką i piętą, to teraz czas na gola strzelonego... plecami. W eliminacjach Euro 2008 biało-czerwoni przegrywali w Lizbonie 1:2, gdy zaskakującym uderzeniem z dystansu popisał się Jacek Krzynówek. Piłka trafiła w słupek, ale nie wróciła na boisko, bo całym ciałem zablokował ją desperacko interweniujący bramkarz gospodarzy. Kolejny swojak. Trzeba jednak przyznać, że dość oryginalny.
Mimo że tego dnia kibice na Windsor Park zobaczyli aż pięć bramek, wszyscy na zawsze zapamiętali tę z 61. minuty. Rozgrywający już 86. mecz w reprezentacji kapitan drużyny tak podał piłkę do nie mniej doświadczonego golkipera, że ta – ku zdumieniu wszystkich – wpadła do siatki. Gola zapisano na konto obrońcy, ale winę za jego utratę ponosił też Artur Boruc. Bramkarz powinien przewidzieć, że na nierównej murawie piłka może podskoczyć. Porażka w Belfaście bardzo oddaliła Polaków od wyjazdu na mundial do RPA.
Trener Wojciech Łazarek mawiał: „Gramy na typowe udo. Albo się udo, albo się nie udo”. Jednemu z braci bliźniaków właśnie tą częścią ciała… udało się trafić do siatki w meczu rozegranym w dalekim Abu Zabi. To był początek pracy Adama Nawałki z reprezentacją, więc nowy selekcjoner mocno eksperymentował ze składem. Ani Brożek, ani Szymon Pawłowski, który zaliczył przy tym golu asystę, nie pojechali potem z kadrą na pamiętne dla nas mistrzostwa Europy do Francji.