Dla Lecha to nie jest zwyczajny sezon. Od dawna było wiadomo, że 2022 rok dla społeczności skupionej wokół Kolejorza będzie wyjątkowy. W stulecie istnienia klubu dla wszystkich w Wielkopolsce było i jest jasne, że zespół prowadzony przez Macieja Skorżę musi walczyć o pełną pulę, na każdym możliwym froncie. Plan ekipa z Poznania konsekwentnie realizuje już od jesieni. W kulminacyjnym momencie sezonu, piłkarze z Bułgarskiej wciąż walczą o mistrzostwo kraju i triumf w Fortuna Pucharze Polski. I mimo, że najważniejsze rozstrzygnięcia wciąż jeszcze przed nami, jeden historyczny sukces lechici już zapisali na swoim koncie – drogę do wielkiego finału Pucharu Tysiąca Drużyn pokonali bez straty bramki. Z taką sytuacją, w blisko 100-letniej historii rozgrywek, mamy do czynienia dopiero po raz piąty!
Los sprawił, że tak nietypowa sytuacja miała miejsce… już w pierwszej edycji rozgrywek, a zarazem jedynej, która odbyła się w okresie międzywojennym. Co ciekawe, bez wyjmowania piłki z własnej bramki, do rozstrzygającej potyczki przystępowali obaj uczestnicy wielkiego finału: Wisła Kraków i Sparta Lwów. Zmagania o „Puhar Polski PZPN” (taka pisownia była wówczas obowiązująca) zakończyły się dokładnie 5 września na stadionie Białej Gwiazdy. W decydującym spotkaniu zespół spod Wawelu pokonał rywali z dzisiejszej Ukrainy 2:1, po golu w samej końcówce kapitana Henryka Reymana. Tym samym Wisła została pierwszym triumfatorem rozgrywek i jedyną drużyną w historii, która do zapewnienia sobie końcowego sukcesu potrzebowała zaledwie trzech wygranych (na szczeblu centralnym). Wcześniej pokonała na wyjeździe Łódzki Klub Sportowy 2:0 (spotkanie przerwano w 84. minucie z powodu zamieszek na trybunach i zweryfikowano jako walkower dla gości) i przed własną publicznością Ruch Hajduki Wielkie 1:0. Piłkarze Sparty z kolei, po triumfie na szczeblu regionalnym okręgu lwowskiego, najpierw rozbili Sokoła Równe 4:0, żeby później skromnie 1:0 pokonać poznańską Wartę.
Droga Wisły Kraków do finału 1926: 2 mecze, 2 wygrane, bilans bramkowy: 4:0 (uwzględniając walkower)
Droga Sparty Lwów do finału 1926: 2 mecze, 2 wygrane, bilans bramkowy: 5:0
Choć wydaje się to wręcz nieprawdopodobne, to na powtórzenie przez któregokolwiek z uczestników Pucharu Tysiąca Drużyn takiego wyczynu, kibice musieli czekać blisko 70 lat! Awans do wielkiego finału bez straty bramki wywalczył dopiero GKS Katowice, który 23 czerwca na Stadionie Śląskim, po serii rzutów karnych pokonał rezerwy chorzowskiego Ruchu 5-4 (po 90 minutach i dogrywce było 1:1). Drugi zespół Niebieskich, jako pierwszy był więc w stanie znaleźć drogę do bramki strzeżonej przez Janusza Jojkę. Wcześniej podopieczni austriackiego szkoleniowca Adolfa Blutscha uporali się kolejno z Górnikiem Pszów (na wyjeździe 2:0), w Krakowie z Wisłą (po dogrywce 1:0), z Łódzkim Klubem Sportowym (1:0 u siebie i 0:0 na wyjeździe), a także z warszawską Legią (1:0 w stolicy i 0:0 w rewanżu).
Droga GKS-u Katowice do finału 1993: 6 meczów, 4 wygrane, 2 remisy, bilans bramkowy: 5:0
Znów pucharowa seria bez straty bramki i znów GKS Katowice. Tym razem jednak całe zmagania nie zakończyły się dla piłkarzy z ulicy Bukowej happy endem, bo w finale rozgrywanym 29 czerwca na obiekcie ŁKS-u w Łodzi, lepsza 2:0 okazała się Legia Warszawa. Nie zmienia to jednak faktu, że zespół prowadzony przez Piotra Piekarczyka, w Pucharze Polski zadziwiał skutecznością i sumiennością, przede wszystkim w grze obronnej. To, czego przy Alei Unii dokonali Sylwester Czereszewski i Tomasz Sokołowski, wcześniej nie udawało się piłkarzom czterech innych zespołów. W 1/16 finału katowiczanie potrzebowali dogrywki, aby w Częstochowie uporać się z rezerwami Rakowa 4:0. W kolejnej rundzie, już w podstawowym czasie, piłkarze ze Śląska 3:0 odprawili Zagłębie Lubin, a w ćwierćfinale 4:0 nie dali szans niżej notowanemu Hetmanowi Zamość. Najtrudniejsze wyzwanie czekało ich jednak w najlepszej czwórce, gdzie jednak znów okazali się lepsi od zmierzającego do obrony mistrzowskiego tytułu Widzewa Łódź 2:0.
Droga GKS-u Katowice do finału 1997: 4 mecze, 4 wygrane, bilans bramkowy: 13:0
Rok 2014 przyniósł prawdziwą rewolucję w rozgrywaniu Pucharu Polski. Po jednosezonowej przygodzie, w której o wyłonieniu zwycięzcy decydował finałowy dwumecz, powrócono do koncepcji jednego rozstrzygającego spotkania na neutralnym terenie. Co więcej przyjęto zasadę, że mecz w przyszłości miał się odbywać cyklicznie 2 maja – w dniu Święta Flagi RP, na Stadionie Narodowym Warszawie. I choć z końcowego sukcesu w tym miejscu, po bezbramkowym remisie i serii rzutów karnych (6-5), po raz pierwszy mogli się cieszyć piłkarze Zawiszy Bydgoszcz, do historii przeszli również pokonani w decydującej rozgrywce zawodnicy Zagłębia Lubin. Miedziowi bowiem, w drodze do stolicy, nie stracili ani jednej bramki. Zaczęło się od remisu 0:0 i zwycięstwa w konkursie jedenastek 5-4 nad Piastem Gliwice. Później przyszła skromna wygrana 1:0 w Tychach z GKS-em i udane dwumecze przeciwko: Sandecji Nowy Sącz (2:0 i 5:0) oraz Arce Gdynia (3:0 i 0:0). I mimo, że do samego końca, żaden rywal z akcji nie posłał piłki do ich siatki, podopiecznym Oresta Lenczyka nie dane było wznieć trofeum w geście triumfu.
Droga Zagłębia Lubin do finału 2014: 6 meczów, 4 wygrane, 2 remisy, bilans bramkowy: 11:0
W całej edycji 2013/2014 Pucharu Polski piłkarze Zagłębia Lubin nie stracili bramki. Mimo to, po serii jedenastek w finale, nie mogli cieszyć się z końcowego sukcesu.
Jak na tle poprzedników prezentuje się tegoroczny finalista, który w dotychczasowych zmaganiach nie stracił jeszcze ani jednej bramki? Wyjątkowo korzystnie. Choć trzeba przyznać, że jako jedna z czołowych drużyn w kraju, poznaniacy mierzyli się głównie z niżej notowanymi przeciwnikami. Do rywalizacji podopieczni Macieja Skorży przystąpili w 1. rundzie (1/32 finału), gdzie bez problemu uporali się z reprezentantem zaplecza ekstraklasy – Skrą Częstochowa 3:0. Później przyszedł czas na trzecioligową (4. poziom rozgrywkowy) Unię Skierniewice i zwycięstwo 2:0, a także przedstawiciela eWinner 2. ligi – Garbarnię Kraków (4:0). Teoretycznie przed najtrudniejszym wyzwaniem Kolejorz stanął w ćwierćfinale, kiedy to w Zabrzu pokonał inną ekipę z krajowej elity – Górnika 2:0. „Kropkę nad i” w drodze do stolicy, lechici postawili w Grudziądzu, kończąc piękny sen trzecioligowej Olimpii (3:0). Rangę osiągnięcia piłkarzy z Poznania podnosi fakt, że we wszystkich spotkaniach występowali w roli gości. Czy jednak świetny bilans w poprzednich meczach przełoży się na sukces również 2 maja? Trudno wyrokować, bo jak dobitnie pokazują przykłady z przeszłości, finałowe potyczki zawsze rządzą się swoimi prawami.
Droga Lecha Poznań do finału 2022: 5 meczów, 5 wygranych, bilans bramkowy: 14:0