Sędzia boczny podniósł chorągiewkę, ale dobrze, że główny pokazał tylko ręką, żeby spuścił. A później była gonitwa przez pół boiska. Zrobiłem taki zamach (Lato często wspominał, że był to tak zwany „chłopski zamach” – przyp. red.), że będę podnosił piłkę po krótkim słupku. I bramkarz mi zrobił taki ruch, że niby chciał do środka, a tu myślał, że ja mu podniosę, a ja mu w drugą stronę. I ta piłka tak szła, że albo słupek, albo wyjdzie obok. I tak człowiek ją naciągał, a ona idzie i płacze. Ale wtoczyła się za słupek. 1:0.