Jest takie powiedzenie: „Nie zawracaj kijem Wisły”. Odnosi się ono do sytuacji, w której ktoś próbuje zmienić coś, co już się wydarzyło, a jego działanie nie ma większego sensu. Znany jest jednak taki przypadek, gdy zawrócenie Wisły, ale tej piłkarskiej – z Krakowa, okazało się trafnym posunięciem. Dokonał tego piłkarz o pseudonimie... „Badyl”. Jego gole dały Białej Gwieździe mistrzostwo Polski i możliwość pokazania się w Europie. On sam czterokrotnie wygrywał klasyfikację ligowych strzelców i do tej pory jest najskuteczniejszym graczem w historii klubu z Reymonta. A i sukcesów z reprezentacją Polski można mu pozazdrościć. Krótko mówiąc: Pan Piłkarz – Kazimierz Kmiecik.
A – jak asystent. Zaczniemy od końca, czyli od tego, co KK porabiał po zakończeniu kariery. Funkcja asystenta została jakby przypisana byłemu napastnikowi. Głównie w Wiśle, której pozostał wierny po zawieszeniu butów na kołku. Kilkakrotnie zdarzyło mu się być tym pierwszym, zawsze jednak wracał potem do roli asystenta.
B – jak Badyl. To tylko jeden z przydomków, jaki posiadał. Drugi, ten boiskowy to „Suchy” (będziemy używać ich zamiennie). Skąd się wzięły? Jak wyjaśniał sam zainteresowany, był po prostu bardzo szczupły – niczym patyk. Bo – i tu również powołujemy się na słowa pana Kazimierza: „Za młodu siedziało się na boisku, nie jadło się za dużo, tylko grało w piłkę” – opowiadał w rozmowie z oficjalną stroną Wisły Kraków.
„Badyl” vel. „Suchy” (z prawej) w towarzyskim meczu młodzieżowych reprezentacji Polski i ZSRR w 1970 roku.
C – jak Chrząszczyżewoszyce. To fikcyjna miejscowość położona w – równie fikcyjnym – powiecie Łękołody. Jej nazwa pojawia w filmie „Jak rozpętałem II wojnę światową”. Główny bohater, czyli Franek Dolas (znakomita rola Mariana Kociniaka) podaje ją funkcjonariuszowi Gestapo (w tej roli Emil Karewicz) nie tylko po to, aby utrudnić identyfikację, ale również dlatego, że zawierała ona sporo głosek trudnych do zapisania i wypowiedzenia przez Niemców. Podobnie jak fikcyjne imię i nazwisko – Grzegorz Brzęczyszczykiewicz. Taki sam problem byłby z rodzinną miejscowością pana Kazimierza – Węgrzce Wielkie oraz jego pierwszym klubem – Węgrzcanka Węgrzce Wielkie.
D – jak debiut. W seniorskim zespole Wisły Kmiecik zaliczył w wieku 16 lat i 276 dni. Był to 23 czerwca 1968 r. Dla Białej Gwiazdy ligowy mecz z Szombierkami urastał niemal do miana finału mistrzowskiej imprezy. Krakowianie walczyli o utrzymanie. Zadanie wykonali, wygrywając w Bytomiu 2:0. „Suchy” wszedł po przerwie. O pozostaniu w lidze wiślacy dowiedzieli się w drodze powrotnej do Krakowa. W Szczecinie Pogoń pokonała ŁKS i to łodzianie zostali zdegradowani.
E – jak europejskie puchary. 13 września 1978 r. Kmiecik i jego Wisła wystąpili po raz pierwszy w najważniejszych klubowych rozgrywkach na Starym Kontynencie – Pucharze Europy (poprzednik Ligi Mistrzów). Zaczęli od wyjazdowej porażki z Club Brugge (1:2), ale w rewanżu odprawili Belgów 3:1. Wygrana była wielkim sukcesem, bowiem wiślacy wyeliminowali finalistę poprzedniej edycji. Jedną z bramek zdobył pan Kazimierz. Biała Gwiazda miała małą satysfakcję z wyeliminowania belgijskiego klubu jeszcze z jednego powodu. Niecałe 2 lata wcześniej odpadła z Pucharu UEFA, po spotkaniach z innym klubem z tego kraju – RWD Molenbeek (1:1 u siebie, 1:1 i 4-5 w rzutach karnych na wyjeździe).
F – jak Franciszek, Smuda. Bliski przyjaciel Kmiecika. Obaj panowie mieli okazje pracować razem m.in. w Wiśle. W 2002 r. Smuda objął Widzew Łódź i zabrał ze sobą „Badyla”. Wspólnie pracowali też w Piotrcovii Piotrków Trybunalski. Gdy w połowie sierpnia 2024 r. pojawiła się informacja o krytycznym stanie „Franza”, Kmiecik potwierdził w mediach niepokojące wieści. Kilka dni później Smuda zmarł w jednym z krakowskich szpitali.
Kazimierz Kmiecik na pogrzebie swojego przyjaciela, byłego selekcjonera reprezentacji Polski, Franciszka Smudy.
G – jak Górski, Kazimierz. Jeden z najważniejszych trenerów w karierze „Suchego”. To on dał mu zadebiutować w reprezentacji (z Ghaną na igrzyskach w 1972 r.), to także za jego kadencji rozegrał większość spotkań w drużynie narodowej. W sumie w koszulce z orzełkiem wystąpił w 34 meczach i zdobył 8 bramek.
H – jak Holender. Kmiecik nie miał wprawdzie żadnych holenderskich korzeni, a o krewnych z tego kraju też nic nam nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że wiślackiego snajpera porównywano do jednego z najwybitniejszych piłkarzy z Kraju Tulipanów. Mianem „polskiego Cruyffa” okrzyknęły go brytyjskie media po meczach z Celtikiem Glasgow w Pucharze UEFA 1976/77 (2:2 w Szkocji, 2:0 w Krakowie). Biała Gwiazda uporała się z wyżej notowanym rywalem, a trzy z czterech goli były dziełem „Badyla”.
I – jak igrzyska olimpijskie. Poruszyliśmy wątek reprezentacyjny, warto więc go rozwinąć. Kmiecik zdobył na igrzyskach dwa medale. Ten z najcenniejszego kruszcu – złoty - w Monachium w 1972 r. W turnieju zagrał tylko dwukrotnie – w debiucie z Ghaną (4:0) oraz z Marokiem (5:0). Temu drugiemu rywalowi strzelił premierowego gola w kadrze. Trener Górski zabrał go również do Montrealu. 4 lata po olimpijskim złocie Polska wywalczyła srebro. „Badyl” dostał szansę w trzech meczach: z Kubą (0:0), Iranem (3:1) i przegranym finale z NRD (1:3).
J – jak Julia, Kmiecik. Mama pana Kazimierza, która przez wiele lat była stałą bywalczynią stadionu przy ulicy Reymonta. W jednym z reportaży Canal+ pani Julia opowiadała, że jej uczestnictwo w meczach Wisły nie ograniczało się tylko do siedzenia na trybunach: „Śpiewam, biję brawo i szalikiem wywijam”. Seniorka rodu Kmiecików odeszła na wieczny spoczynek 17 października 2019 r. Miała 91 lat.
K - jak Kazimierz Kmiecik Wielki. Sektorówka z podobizną „Suchego” i napisem tej treści pojawiła się 1 października 2023 roku na trybunie najbardziej zagorzałych kibiców Wisły, podczas spotkania 1. Ligi z imienniczką z Płocka (0:0). Fani Białej Gwiazdy uczcili w ten sposób swojego „króla”, który 2 tygodnie wcześniej obchodził 72. urodziny.
Efektowna oprawa na trybunie najzagorzalszych sympatyków krakowskiej Wisły.
L – jak legenda. Jest nią bezapelacyjnie dla Wisły i pozostaje jej wierny do dziś. Jako piłkarz występował w niej w latach 1986-1981, a później w 1983 r. Na chwałę Białej Gwiazdy zagrał w 304 meczach i strzelił 153 gole. Potem związany był z nią jako szkoleniowiec i asystent.
Ł – jak łowca goli. Liczba zdobytych bramek w Wiśle budzi podziw i szacunek. Pan Kazimierz jest oczywiście klubowym rekordzistą. O poprawienie jego osiągnięcia nie będzie łatwo. Kmiecik cztery razy sięgnął także po koronę króla ligowych strzelców. Najskuteczniejszym snajperem był w sezonach: 1975/76 (20 goli), 1977/78 (15), 1978/79 (17), 1979/80 (24).
M – jak Malmö. Miasto w Szwecji i zarazem... przekleństwo pana Kazimierza i Wisły. To właśnie miejscowy klub dwukrotnie stawał na ich drodze w europejskich pucharach i w obu przypadkach okazał się lepszy. Najbardziej żal porażki z sezonu 1978/79, gdy wiślacy byli o krok od półfinału Pucharu Europy. W pierwszym meczu zwyciężyli 2:1, a jedną z bramek zdobył „Badyl”. Rewanż układał się po myśli Wisły, ale do czasu. Prowadziła po trafieniu Kmiecika... i wtedy coś zacięło się w dobrze naoliwionej maszynie. Skończyło się porażką 1:4. W sezonie 1981/82 krakowianie wpadli na Malmö FF w 1. rundzie Pucharu UEFA. Szwedzi wygrali oba starcia (2:0, 3:1).
N – jak nagrody. O medalach olimpijskich już było, należy więc wspomnieć o jeszcze jednym – równie ważnym. W 1974 roku „Suchy” sięgnął wraz z reprezentacją po srebro mistrzostw świata. Biało-czerwoni zajęli trzecie miejsce, a FIFA przyznawała wówczas za tę lokatę krążki właśnie tego koloru. Pan Kazimierz wystąpił w spotkaniach ze Szwecją (1:0) i RFN-em (0:1), czyli słynnym „meczu na wodzie”. Kmiecik otrzymywał również indywidualne nagrody: Złoty Krzyż Zasługi i Złota Odznaka PZPN (obie w 1972 r.). Od 2022 r. należy do Klubu Wybitnego Reprezentanta.
W czerwcu 2024 roku przed towarzyskim spotkaniem Polski z Ukrainą odbyła się sympatyczna uroczystość. Kazimierz Kmiecik (i inni byli kadrowicze Orłów Górskiego) odebrał pamiątkową statuetkę z rąk prezesa PZPN Cezarego Kuleszy z okazji 50. rocznicy zdobycia przez reprezentację srebrnego medalu mistrzostw świata w RFN-ie w 1974 r.
O – jak Orest, Lenczyk. Oprócz Kazimierza Górskiego był drugą ważną postacią w karierze Kmiecika. To pod wodzą młodego Oresta Lenczyka Wisła sięgnęła po mistrzostwo Polski i doszła do ćwierćfinału Pucharu Europy. Wiele lat później, w 2001 r. Biała Gwiazda, z Lenczykiem na ławce, znów świętowała mistrzowski tytuł. Ale Kmiecik pracował wtedy w Dalinie Myślenice.
P – jak Pasy. Przydomek największych rywali Wisły, czyli Cracovii. Dziś transfery pomiędzy tymi klubami wydają się niemożliwe – z uwagi na wzajemną niechęć kibiców. Ale w 1967 roku „Badyl” przebył drogę z ulicy Kałuży na Reymonta, zmieniając Pasy na Białą Gwiazdę. Ale nie tylko ta kwestia jest wspólnym mianownikiem między panem Kazimierzem a Cracovią. W tym klubie grała bowiem jego żona Małgorzata, która była piłkarką ręczną.
R – Royal Charleroi. Pierwszy zagraniczny klub w karierze Kmiecika. Do Belgii wyjechał mając 30 lat na karku. Podpisał 3-letni kontrakt, który został zakończony już po... roku. Royal Charleroi zbankrutował i polski napastnik musiał szukać nowej drużyny. Wybór padł na... Wisłę, która pilnie potrzebowała pomocy. „Suchy” pograł w niej pół roku i znów wyjechał na Zachód.
Grzegorz Kmiecik (przy piłce), czyli syn wielkiej legendy Wisły Kraków. Niestety, nigdy nie udało mu się „wejść w buty” ojca.
T – jak trener. Jest absolwentem tzw. „Kuleszówki”, czyli Szkoły Trenerów PZPN. Założyciel wspomnianej uczelni, czyli nieżyjący już Ryszard Kulesza, był tym selekcjonerem, który „odkurzył” Kmiecika w drużynie narodowej, po tym, jak pominął go jego poprzednik. Ale o tym piszemy pod literą „W”.
U − jak upały. Z wysokich temperatur słyną kraje położone na południu Europy. Jednym z nich jest Grecja, która była kolejnym zagranicznym przystankiem w karierze pana Kazimierza. Trafił do AE Kavala, gdzie trenerem był Andrzej Strejlau. Zdobył z nią Puchar Grecji. O opuszczeniu ciepłego kraju w 1985 roku przesądziły – podobno – greckie upały.
W – jak wyrzut sumienia. Może go mieć Jacek Gmoch, który pominął legendę Wisły w kadrze na mundial w Argentynie (1978). I raczej żałował tej decyzji. Zwłaszcza, gdy przypomniał sobie towarzyski mecz Polaków z Albicelestes na Stadionie Śląskim, który rozegrano 2 lata wcześniej. To właśnie wtedy Kmiecik strzelił gola bezpośrednio z rzutu rożnego. Biało-czerwoni przegrali jednak 1:2.
Z – jak zakończenie kariery. W życiu każdego piłkarze nadchodzi taki moment. W przypadku pana Kazimierza miał on miejsce w 1989 roku. Ostatnie lata kariery spędził w Niemczech (Stuttgarter Kickers i Offenburger SV), a reprezentacyjna przygoda zakończył 9 lat wcześniej – 9 lipca 1980 r., w towarzyskiej potyczce z Kolumbią (4:1) na stadionie El Campín w Bogocie.