Rozgrywki Pucharu Polski obchodzą w tym roku piękny jubileusz. Triumfatora poznamy po raz 70. Zostawmy jednak zmagania z sezonu 2023/24 i skupmy się na poprzednich edycjach. Obfitowały one w wiele ciekawych wydarzeń – niekiedy bardzo zaskakujących, nieprzewidywalnych, z efektownymi golami, momentami wzruszeń, ale i zgodnych z oczekiwaniami ekspertów i kibiców. Prześledźmy w sprinterskim tempie historię zmagań o krajowy puchar.
A – jak Arka Gdynia – Zespół z Trójmiasta był jedną z największych niespodzianek ostatnich lat. Od 2017 r. aż trzykrotnie meldował się w finale Pucharu Polski, choć w lidze radził sobie przeciętnie (odległe miejsca, w końcu spadek). We wspominanym roku gdynianie sięgnęli po drugie w historii trofeum, pokonując po dogrywce faworyzowanego Lecha Poznań (2:1). Pierwszy triumf wywalczyli w 1979 r., gdy okazali się lepsi od Wisły Kraków (2:1). Arka zagrała w finale także rok po wygranym boju z Kolejorzem. Ale uległa Legii Warszawa (1:2). 3 lata później Arkowcy niespodziewanie znaleźli się w finale – już jako zespół pierwszoligowy (spadli z ekstraklasy w sezonie 2019/20), lecz ponownie przegrali – tym razem z Rakowem Częstochowa (1:2).
B – jak Błękitni – Ekipa ze Stargardu (wtedy jeszcze Szczecińskiego) była największą sensacją Pucharu Polski w sezonie 2014/15. Ówczesny drugoligowiec napisał nową wersję bajki o Kopciuszku. Drużyna prowadzona przez Krzysztofa Kapuścińskiego dotarła aż do półfinału, eliminując po drodze zespoły z wyższych lig: GKS Tychy (3:2) i Cracovię (2:0, 2:0). W najlepszej czwórce Błękitni trafili na poznańskiego Lecha. U siebie sensacyjnie zwyciężyli 3:1. Ich piękny sen skończył się w rewanżu. Mimo wyjścia na prowadzenie, Kolejorz odrobił straty z nawiązką (5:1), ale potrzebował do tego dogrywki. W nagrodę za dokonania w edycji 2014/15 drużyna ze Stargardu została zaproszona na wielki finał na Stadion Narodowy w Warszawie.
Drużyna Błękitnych Stargard Szczeciński marzyła, aby zagrać na Stadionie Narodowym. Ta sztuka nie udała się jednak rewelacji rozgrywek 2014/2015. Mimo to drugoligowcy pojawili się w Warszawie, na zaproszenie PZPN-u.
C – jak Częstochowa – Mało kto pamięta, że Medaliki grały w finale tych rozgrywek już w 1967 roku. Raków był wtedy trzecioligowcem, ale Medalikom nie udało się sprawić niespodzianki: 2:0 wygrała krakowska Wisła. Skoro jesteśmy przy Częstochowie, to warto przypomnieć, że tylko raz była gospodarzem finału Pucharu Polski. W 1980 roku pod Jasną Górę zawitały Legia i Lech. Na boisku lepsi byli Wojskowi (5:0). Jednak więcej niż o spotkaniu, pisano niestety o burdach, do jakich doszło pomiędzy pseudokibicami obu klubów.
D – jak dwumecz – Zdarzyło się, że w finałowej potyczce dochodziło do dwóch spotkań. Po raz pierwszy w sezonie 1953/54, kiedy w decydującej rozgrywce zmierzyły się Gwardia Warszawa i Gwardia Kraków (tak nazywała się wtedy Wisła). Ale do takiej sytuacji doszło z konieczności. Finał na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie zakończył się bezbramkowym remisem (po dogrywce). Zgodnie z regulaminem spotkanie należało powtórzyć. Na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu górą byli stołeczni piłkarze (3:1). Dwa mecze w finale były rozgrywane w latach 2000-2006 i 2013 r.
E – jak ewenement – Tak należy określić wydarzenia w sezonie 1950/51. Był to historyczny – pierwszy po zakończeniu II wojny światowej finał tzw. Pucharu Tysiąca Drużyn. Ustalono wówczas, że zwycięzca Pucharu Polski zostanie jednocześnie... mistrzem Polski. W ten sposób chciano uświetnić zorganizowaną na „bratni” wzór radziecki I Spartakiadę Młodzieży, nadając temu wydarzeniu odpowiednią rangę. W finale zmierzyły się Unia Chorzów (Ruch) i Gwardia Kraków (Wisła). Drużyna z Górnego Śląska wygrała 2:0 z... triumfatorem rozgrywek ligowych. W normalnych czasach krakowianie byliby uznani za mistrza Polski, ale wtedy zostali tylko mistrzami… rozgrywek ekstraklasy.
F – jak finałowe derby – Tylko raz doszło w finale do starcia dwóch zespołów z tego samego miasta. W 1952 roku na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie zmierzyły się dwie stołeczne drużyny – Kolejarz (Polonia) i CWKS Ib (Legia II). 1:0 zwyciężyły Czarne Koszule.
Fragment derbowego meczu Kolejarza (Polonii) z rezerwami CWKS-u (Legii) z 21 grudnia 1952 roku.
G – jak Groclin Dyskobolia – Przypadek drużyny z Grodziska Wielkopolskiego trzeba odnotować, choć niekoniecznie z chlubnego powodu. Ekipa z niewielkiego miasteczka przebojem wdarła się do czołówki. W XXI wieku dwukrotnie zdobyła Puchar Polski. Ale trofeum wywalczone w 2005 roku (dwumecz z Zagłębiem Lubin) zostało grodziszczanom odebrane 15 lat później. 2 września 2020 r. PZPN pozbawił Groclin tytułu w związku z udziałem klubu w aferze korupcyjnej. Drużyna pozostała więc oficjalnie z jednym Pucharem Polski, który zdobyła w 2007 r. – po zwycięstwie w finale nad Koroną Kielce (2:0).
H – jak historia – Ta związana z Pucharem Polski sięga początku lat 20. W 1921 r. pojawiła się pierwsza koncepcja stworzenia rozgrywek. Zaproponowali ją dziennikarze „Tygodnika Sportowego”. Nie znalazła ona uznania w środowisku piłkarskim. Jednak tej koncepcji całkowicie nie porzucono. Do debaty nad pomysłem wracano w kolejnych latach. Dopiero 16 września 1925 r. zarząd PZPN oficjalnie powołał rozgrywki do życia. Pierwszy w historii finał odbył się w 1926 r. Na kolejny przyszło czekać 25 lat. Nie był to wyjątkowy przypadek. Puchar Polski nie odbył się jeszcze w sezonie 1952/53 oraz w latach 1958-61.
I – jak ikoniczne mecze – Gdyby prześledzić całe rozgrywki, takich spotkań znalazłoby się z pewnością więcej. Skupmy się jednak tylko na finałach. Do miana legendarnych meczów mogą kandydować m.in. takie starcia: Górnik Zabrze – Legia Warszawa (5:2) z 1972 r., Legia Warszawa – Lech Poznań (5:0) z 1980 r., GKS Katowice – Górnik Zabrze (4:1) z 1986 r., Legia Warszawa – Jagiellonia Białystok (5:2) z 1989 r.
J – jak jubileusz – W tym roku rozgrywki Pucharu Polski obchodzą jubileusz. Tegorocznego zwycięzcę finału na PGE Narodowym w Warszawie poznamy po raz 70. w historii. Starć finałowych było wprawdzie nieco więcej, ale miało to związek z tym, że w kilku przypadkach rozgrywano mecz i rewanż lub powtarzano spotkanie (o czym szerzej pisaliśmy pod literą D).
K – jak król strzelców – Do wygrania tej klasyfikacji w Pucharze Polski niemal zawsze wystarczała jednocyfrowa liczba bramek. Tylko raz zdarzyło się inaczej. Andrzej Gowarzewski podaje, że taka sytuacja miała miejsce w sezonie 1988/89, gdy królem strzelców – z 11 golami – został Krzysztof Warzycha. Królewskie berło dzierżyli też zdobywcy 9 bramek: Longin Janeczek (1954), Jan Furtok (1986) i Arkadiusz Aleksander (2005). O jedno trafienie mniej mieli chociażby tacy zawodnicy jak: Henryk Apostel (1964), Kazimierz Deyna (1972), Daniel Dyluś (1992) czy Sławomir Król (1999). Ale do wygrania tej klasyfikacji wystarczyły także zaledwie 4 gole.
L – jak Lechia Gdańsk – Była już mowa o Arce, należy więc wspomnieć także o klubie z sąsiedniego miasta. Lechia dwukrotnie zdobyła Puchar Polski, a w finale meldowała się 4 razy. W pamięci sympatyków biało-zielonych zapadł pierwszy triumf ich pupili. W 1983 roku lechiści sięgnęli po to trofeum po zwycięstwie nad Piastem Gliwice (2:1). Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że gdańszczanie grali w III lidze (w sezonie 1982/1983 wywalczyli awans o klasę wyżej). W nagrodę za triumf w PP Lechia wystąpiła w Pucharze Zdobywców Pucharów, gdzie zmierzyła się ze słynnym Juventusem Turyn (0:7, 2:3).
Ł - jak łącza telewizyjne – Dziś próżno szukać archiwalnych spotkań sprzed kilkudziesięciu lat. Stacji telewizyjnych albo jeszcze wtedy nie było, albo nie przeprowadzano transmisji z Pucharu Polski. Czasami odnajdywane są relacje reporterskie z takich meczów. Przejdźmy jednak do meritum. Pierwsze pucharowe potyczki były transmitowane na antenie TVP. To trwało do 1999 roku. W momencie pojawienia się na rynku Wizji TV, sytuacja się zmieniła. Nowy nadawca nabył prawa do rozgrywek i transmitował je w kanale Wizja Sport. Gdy platformę zlikwidowano, Puchar Polski trafił na krótko do Canal+. W kolejnych sezonach mecze pokazywano m.in. w Polsacie, ponownie w TVP, nSporcie i TVN Turbo, potem w Orange Sport oraz od 2014 roku w Polsacie Sport. Od sezonu 2024/25 krajowy puchar wróci do Telewizji Polskiej.
M – jak Miedź Legnica – To kolejny sensacyjny triumfator PP. W sezonie 1991/92 odpadło wielu faworytów – na czele z Legią Warszawa, Lechem Poznań czy GKS-em Katowice. W decydującym starciu zmierzyły się drugoligowa Miedź i Górnik Zabrze. Wydawało się, że zwycięzca może być tylko jeden. Ale niedoceniani piłkarze z Legnicy sprawili psikusa. Na Stadionie Wojska Polskiego w Warszawie pokonali faworyta w serii rzutów karnych (1:1 po dogr., k. 4-3). Legniczanie zostali czwartym w historii Pucharu Polski zespołem spoza najwyższego szczebla rozgrywek, który sięgnął po to trofeum. Nagrodą dla Miedzi był dwumecz z AS Monaco w Pucharze Zdobywców Pucharów (0:1, 0:0).
N – jak Narodowy – Chodzi oczywiście o Stadion Narodowy, dziś zwany PGE Narodowym. Od 2014 roku warszawski obiekt jest główną areną wielkiego finału. W tym czasie tylko dwa razy zdarzyło się, aby mecz ten odbył się gdzie indziej. Wynikało to jednak z wyższej konieczności, o której poniżej.
P – jak pechowcy – W związku z takim, a nie innym zestawem tegorocznych finalistów chciałoby się powiedzieć pechowcy-Portowcy. Pogoń bowiem trzykrotnie uczestniczyła w decydującej batalii Pucharu Polski, ale za każdym razem przegrała 0:1. Wśród drużyn, które docierały do finału, a tak jak szczecinianie trzy razy uznawali wyższość rywali, znajdują się jeszcze: Polonia Bytom i Zagłębie Lubin. Dwukrotnie ta przykrość przytrafiła się GKS-owi Bełchatów i Piastowi Gliwice.
R – jak rekordziści – Od lat nic się nie zmieniło. Rekordzistą pod względem triumfów w rozgrywkach Pucharu Polski jest Legia. Stołeczny zespół sięgał po to trofeum 20 razy. Jubileuszowy tytuł Wojskowi wywalczyli w 2023 roku, gdy w serii rzutów karnych pokonali Raków Częstochowa (0:0, k. 6-5). Tylko 6 prób na 26 zakończyło się niepowodzeniem legionistów.
S – jak serie – Choć Legia wywalczyła najwięcej Pucharów Polski w historii, to nie do niej należy najdłuższa seria triumfów w tych rozgrywkach. Prymat dzierży Górnik Zabrze. Drużyna z Górnego Śląska może pochwalić się pięcioma zdobytymi pucharami z rzędu. Trójkolorowi sięgali po tytuł w latach 1968-72. Dla porównania Legii udało się to trzykrotnie (2011-13), podobnie jak wcześniej Amice Wronki (1998-2000).
Pierwszymi szczęśliwcami, w ręce których trafiło to piękne trofeum, byli piłkarze Zawiszy Bydgoszcz w 2014 r.
T – jak trofeum – Nagroda dla triumfatora mocno się zmieniała. Trofeum, które znamy z obecnych czasów pojawiło się po raz pierwszy w 2014 roku – wraz z przeniesieniem finału na Stadion Narodowy. Do złudzenia przypomina ono puchar przyznawany za zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Poprzednie wersje, mocno leciwe, odeszły w zapomnienie. Dziś możemy obserwować je głównie na archiwalnych zdjęciach lub w materiałach filmowych.
U – jak uczestnicy – Na poziomie centralnym było ich bez liku. W końcu o rozgrywkach mówi się Puchar Tysiąca Drużyn. Przez lata zdarzało się, że zespoły z niższych lig sprawiały spore niespodzianki. O niektórych była już mowa. Z najnowszej historii będziemy na pewno pamiętać wyczyn drugoligowego KKS-u Kalisz, który dotarł do półfinału w sezonie 2022/23, eliminując po drodze Widzew Łódź, Górnik Zabrze czy Śląsk Wrocław (po obfitujących w dużą liczbę goli starciach). Wśród uczestników, którzy najczęściej występowali w poprzednich 69. edycjach, na czele znajduje się krakowska Wisła, która brała udział w każdej z dotychczasowych. 68 razy w Pucharze Polski pojawiała się Legia, 67 Ruch Chorzów i Górnik Zabrze, a 65 poznański Lech.
W – jak Wisła Kraków – Tegoroczny uczestnik finału tylko czterokrotnie triumfował w rozgrywkach. Zważywszy na to, jak mocnym składem dysponowała Wisła w czasach Bogusława Cupiała, tak mała liczba triumfów może dziwić. Białej Gwieździe udało się to zaledwie 2 razy. Ale nie jest to najistotniejsze. Ważniejsze, że Wisła była pierwszym zdobywcą Pucharu Polski. 5 września 1926 r. pokonała na własnym stadionie Spartę Lwów (2:1) i wygrała premierowy turniej.
Z – jak zguba – W 2004 roku wydarzyła się rzecz śmieszna i zarazem straszna (przynajmniej w tamtym momencie). Po tym, jak Lech sięgnął po Puchar Polski, w Poznaniu urządzono wielką fetę. Piłkarze bawili się z kibicami na Starym Rynku, a potem na zamkniętej imprezie w jednej z restauracji. Nazajutrz okazało się, że... zginęło trofeum. Szefostwo Kolejorza przeżyło chwile grozy. Rozpoczęło się gorączkowe poszukiwanie zguby. Po południu sprawa się wyjaśniła. Puchar przez cały czas znajdował się... w bagażniku ówczesnego szkoleniowca poznaniaków, Czesława Michniewicza, który udał się na egzamin w szkole trenerów PZPN i nie mógł odebrać telefonu od przerażonych działaczy.
Ż – jak Żagań – To niewielkie miasto położone w województwie lubuskim stało się sławne za sprawą wydarzeń z 1965 roku. Czarni Żagań mierzyli się z półfinale z ŁKS-em Łódź. Spotkanie zakończyło się po dogrywce wynikiem 1:1. Konkursu rzutów karnych wówczas nie rozgrywano, konieczny był więc rzut monetą. Ale i ten sposób okazał się nieskuteczny. Z racji błotnistego boiska pieniążek wbił się na sztorc w murawę. Finalistę wyłoniono… ciągnąc karteczki z kapelusza. Kapitan ŁKS-u zbyt długo wahał się, którą wybrać, wyręczył go więc jego odpowiednik z Czarnych. Gdy Edward Kuczko wyciągnął kartonik z nazwą jego drużyny, na stadionie w Żaganiu zapanował szał radości. W finale rywalem piłkarskiego Kopciuszka był wielki Górnik Zabrze. Trzecioligowiec nie sprawił niespodzianki i przegrał 0:4.