Walka o piłkę polskich i walijskich piłkarzy.Walka o piłkę polskich i walijskich piłkarzy.
Kroniki8 maja 1971
8 maja 1971
Autor: Piotr Kuczkowski
Data dodania: 8.05.2024
FOT. EAST NEWSFOT. EAST NEWS

„Jestem zadowolony ze swojej kariery i ze wszystkich decyzji, jakie w niej podjąłem. Choć niedosyt jest”. To stwierdzenie, które w dniu swojego pożegnalnego występu (21 czerwca 2009 roku w Tychach) wypowiedział Radosław Gilewicz, najtrafniej oddaje przygodę z piłką utalentowanego napastnika. Blisko dwie dekady z powodzeniem rywalizował na stadionach Polski, Szwajcarii, Niemiec i Austrii. Jeśli szukać powodów do niedosytu, należy z pewnością wskazać na drużynę narodową, z którą nie osiągnął wymarzonych sukcesów. Zawodnik, który biało-czerwone barwy reprezentował dziesięciokrotnie, obchodzi właśnie 53. urodziny.

PIŁKARZ

„Gdybym nie był piłkarzem... na pewno byłbym piłkarzem. Nie było planu B” – tak Radosław Gilewicz odpowiadał na pytania telewizji Canal+ już po zakończeniu kariery. I przyglądając się jego życiorysowi, trzeba przyznać, że plan A realizował skutecznie i z dużą konsekwencją. Urodzony w Chełmie Śląskim zawodnik seniorską grę w piłkę zaczynał w GKS-ie Tychy i Ruchu Chorzów. W polskiej lidze jednak długo miejsca nie zagrzał, a większość kariery spędził zagranicą. Zaczął w szwajcarskim Sankt Gallen, później reprezentował barwy niemieckich VfB Stuttgart (z którym zdobył Puchar Niemiec) i Karlsruher SC. Największe sukcesy osiągnął jednak w Austrii. To właśnie tam pięciokrotnie wywalczył mistrzostwo kraju jako zawodnik Tirolu Innsbruck i Austrii Wiedeń (każdy z tych klubów reprezentował przez 3 lata). W sezonie 2000/01 został królem strzelców rozgrywek. Na koncie ma również tytuł najlepszego piłkarza 2000 roku w Austrii.

Radosław Gilewicz w barwach Austrii Wiedeń.Radosław Gilewicz w barwach Austrii Wiedeń.
FOT. PAP

Radosław Gilewicz reprezentował barwy Austrii Wiedeń od 2002 do 2005 roku. W tym czasie zdobył z klubem dwa mistrzostwa i jeden puchar kraju.

Największą dumę piłkarzowi przyniosły jednak występy w reprezentacji Polski, bo jak sam przyznał, jako młody chłopak nawet nie marzył o tym, że uda mu się zagrać w koszulce z orłem na piersi. A jednak w narodowych barwach zadebiutował w 1997 roku w towarzyskim meczu ze Szwecją w Solnie. W sumie przez ponad cztery lata zaliczył 10 spotkań. Przyczynił się do awansu reprezentacji do mistrzostw świata 2002, ale ostatni mecz w kadrze (wyjazdowy z Białorusią jeszcze w eliminacjach) rozegrał blisko rok przed turniejem finałowym w Korei Południowej i Japonii. Być może jego reprezentacyjny bilans byłby bardziej okazały, gdyby nie zawodziła go skuteczność, ponieważ bramki dla drużyny narodowej się nie doczekał. Najbliżej był chyba w eliminacjach Euro 2000, kiedy mógł dać biało-czerwonym wygraną w prestiżowym meczu z Anglią w Warszawie.

R. Gilewicz przegrywa sam na sam z N. Martynem

KOMENTATOR

Gilewicz wielokrotnie pokazał, że na futbolu jego świat się nie kończy. Jeszcze podczas kariery angażował się m.in. w działalność charytatywną. Tak było chociażby w 2005 roku, kiedy na jego zaproszenie piłkarze zmierzyli się w Tychach z przedstawicielami władz miasta. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że rywalizacja zamiast na murawie odbyła się na... lodowisku.

Radosław Gilewicz w meczu hokeja na lodzie.Radosław Gilewicz w meczu hokeja na lodzie.
FOT. PAP

Radosław Gilewicz bardzo dobrze odnajduje się nie tylko na zielonej trawie. Szczególnie, kiedy można przy okazji wesprzeć szczytny cel.

Na koniec kariery napastnik jeszcze raz przypomniał się kibicom na ligowych boiskach w Polsce, kiedy przywdział barwy warszawskiej Polonii. Jego związki z krajowym futbolem nie zostały jednak zerwane po zawieszeniu korków na kołku. Szybko bowiem odnalazł się w nowej roli eksperta i komentatora telewizyjnego. Jego praca szybko zyskała uznanie nie tylko pracodawców, ale także widzów. 

ASYSTENT SELEKCJONERA

Futbol z wysokości trybun czy stanowisk komentatorskich to jednak nie to samo co z poziomu murawy. Przekonał się o tym z pewnością każdy, kto próbował po zakończeniu profesjonalnej kariery piłkarza odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Tęsknota za emocjami i atmosferą szatni często sprawia, że byli zawodnicy próbują wrócić do rywalizacji w nowej dla siebie roli. Dla Gilewicza ten moment nastąpił w lipcu 2018 roku i wiązał się z wyborem Jerzego Brzęczka na selekcjonera reprezentacji Polski. Obaj panowie znali się i szanowali jeszcze z czasów wspólnej gry w kadrze i w Austrii, ale co ciekawe, to nie tylko zbieżność charakterów sprawiła, że dołączył on do sztabu.

Radek to człowiek, z którym spędziłem wiele lat na boisku. Zaprosiłem go do sztabu, bo potrzebuję osoby, która będzie miała inne spojrzenie niż ja. Na to właśnie liczę.

Jerzy Brzęczek
WYPOWIEDŹ DLA TELEWIZJI POLSKIEJ
Radosław Gilewicz i Jerzy Brzęczek podczas treningu reprezentacji Polski.Radosław Gilewicz i Jerzy Brzęczek podczas treningu reprezentacji Polski.
FOT. CYFRASPORT

Najpierw w drużynie, później w sztabie. Reprezentacja Polski znów skrzyżowała drogi Radosława Gilewicza i Jerzego Brzęczka.

Efekty takiego krytycznego spojrzenia szybko dały oczekiwane rezultaty. Kadra pod wodzą Jerzego Brzęczka wywalczyła awans do mistrzostw Europy, w czym udział miał oczywiście również Gilewicz. Po dymisji selekcjonera, z kadrą pożegnał się także „Rado”. Długo jednak nie narzekał na bezrobocie. Wrócił do roli eksperta i komentatora telewizyjnego. I znowu dzieli się z kibicami swoją wiedzą i doświadczeniem dotyczącymi europejskiego futbolu.