Wydawało mi się, że jestem mądrzejszy od wszystkich, chciałem być samodzielny. Gdy podpisywałem kontrakt, to władze Legii proponowały mi, żeby jedno z rodziców zamieszkało ze mną, obiecywali, że nawet załatwią pracę. Wiedzieli, że jestem tykającą bombą, chcieli mnie powstrzymać. Ale ja się uparłem, by mieszkać samemu. Dobry kontrakt, pieniądze, Warszawa, nowe życie. Po co mi w tym wszystkim rodzice? Tak wtedy myślałem. Zresztą, gdy ojciec kilka razy do mnie przyjechał, to i tak nic nie dało. Pojawił się na treningu, a ja wyszedłem drugim wyjściem. Mówiłem, że idę do kolegi na mecz, a skręcałem do kasyna. W tamtym czasie pomagał mi były kierownik Legii Irek Zawadzki, próbował Jacek Magiera. Nie byli w stanie. To był najgorszy moment, wpadłem w amok, liczyła się tylko gra, gra, gra…