Prawdziwe życie zaczyna się po trzydziestce. Jeśli ktoś wątpi w słuszność tego twierdzenia, powinien poznać historię Marcina Robaka. Dwukrotny król strzelców ekstraklasy i zdobywca 120 bramek w najwyższej klasie rozgrywkowej dokonał tego głównie w czwartej dekadzie życia. Co więcej swoją grą cieszył kibiców niemal w całym kraju: od Kielc przez Łódź, Gliwice, Szczecin, Poznań po Wrocław. W swoim CV ma również występy w lidze tureckiej. Choć z boiskiem w praktyce pożegnał się z końcem sezonu 2020/21, oficjalnie zakończenie kariery ogłosił równo dwa lata temu – w dniu swoich 40. urodzin.
Zaczynał w rodzinnej Legnicy. Najpierw reprezentował barwy miejscowego Konfeksu, później trzecioligowej Miedzi. Przełomowy okazał się dla niego rok 2006, kiedy przed rundą wiosenną trafił do występującej w ekstraklasie Korony Kielce. Zaczął od występów w Pucharze Polski, później przyszedł czas na walkę o punkty. Premierową bramkę zdobył w prestiżowym meczu z warszawską Legią. Złocisto-krwiści po jego strzale prowadzili 1:0, ale ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 2:2. Dwa tygodnie później zespół ze stolicy sięgnął po mistrzostwo, Korona sezon zakończyła na 5. miejscu w tabeli.
Grę w Kielcach Robak zakończył po dwóch i pół sezonu z dorobkiem 19 goli w najwyższej klasie rozgrywkowej. W kolejnych latach ta liczba z pewnością by rosła, gdyby napastnik nie zdecydował się na przenosiny do występującego na zapleczu ekstraklasy Widzewa. Problemy z korupcyjną przeszłością klubu z Łodzi sprawiły, że spędził tam aż dwa sezony. Wywalczył jednak dwa awanse i tytuł króla strzelców I ligi. Mimo niższej klasy rozgrywkowej, dobrą grę Robaka dostrzegł selekcjoner Franciszek Smuda, który zabrał go na towarzyski Turniej Króla Tajlandii w 2010 roku. Tam napastnik nie tylko zadebiutował, ale także strzelił pierwszą (jak się później okazało jedyną) bramkę w narodowych barwach w wygranym 3:1 meczu z Tajlandią.
Z Widzewem w ekstraklasie Robak spędził tylko pół roku. Po rundzie jesiennej sezonu 2010/2011 zdecydował się na wyjazd do Turcji, gdzie reprezentował barwy Konyasporu i krótko Mersin İdman Yurdu. Zagraniczna wyprawa nie spełniła jednak jego oczekiwań i po dwóch latach wrócił do kraju. Cel – to realizacja kolejnego wielkiego marzenia, wywalczenia korony króla strzelców ekstraklasy. W barwach Piasta Gliwice ta sztuka jeszcze się nie udała. Swego dopiął w 2014 roku, zdobywając 22 bramki dla Pogoni Szczecin. W kolejnym klubie – Lechu Poznań – powtórzył ten wyczyn trzy lata później ex aequo z Marco Paixão z gdańskiej Lechii (po 18 bramek). Mijały lata, a jego skuteczność nie spadała. Już w barwach wrocławskiego Śląska przekroczył magiczną barierę 100 goli w najwyższej klasie rozgrywkowej.
30 kwietnia 2018 roku – Marcin Robak po zdobyciu 100. bramki w najwyższej klasie rozgrywkowej (w wygranym 3:1 meczu Śląska Wrocław z Lechią Gdańsk).
Złośliwi mówią, że lwią część trafień Robak zawdzięcza skutecznie egzekwowanym rzutom karnym. To fakt, że napastnik sztukę wykonywania jedenastek opanował niemal do perfekcji. Jak sam wielokrotnie podkreślał, zdobywanie bramek w tym elemencie często jest dużo trudniejsze niż trafianie do siatki z akcji.
W ekstraklasie Marcin Robak reprezentował barwy sześciu klubów: Korony Kielce, Widzewa Łódź, Piasta Gliwice, Pogoni Szczecin, Lecha Poznań i Śląska Wrocław.
Po wygaśnięciu kontraktu ze Śląskiem po sezonie 2018/19 Robak, mimo ofert z klubów ekstraklasy, zdecydował się na niespodziewany ruch. Powrót po blisko dekadzie do Widzewa. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że czterokrotny mistrz Polski występował wówczas… na trzecim poziomie rozgrywek (w II lidze).
Ostatniego celu w swojej sportowej karierze Robak nie zrealizował. Albo zrealizował połowicznie. Sezon 2019/20 klub z Łodzi zakończył ostatecznie z awansem na zaplecze ekstraklasy, ale prowadzony wówczas przez Marcina Kaczmarka Widzew, zrobił to w nie najlepszym stylu. W spotkaniu ostatniej kolejki z niżej notowanym Zniczem Pruszków na własnym stadionie, wygrana gwarantowała sukces ekipie z Miasta Włókniarzy. Tymczasem gospodarze sensacyjnie… ulegli 0:1 i przez kilka minut, wraz z kilkunastotysięcznym tłumem kibiców na trybunach, nasłuchiwali wieści z Katowic, gdzie goniący ich GKS tylko zremisował z Resovią 1:1. Dzięki lepszemu bilansowi z promocji mogli cieszyć się widzewiacy, chociaż tego lipcowego popołudnia (zakończenie sezonu opóźniło się z powodu pandemii koronawirusa) nikomu w czerwonej części Łodzi nie było do śmiechu.
Sezon 2020/21 był ostatnim, w którym można było obserwować grę Marcina Robaka na szczeblu centralnym rozgrywek w Polsce.
Mimo awansu posadę w Widzewie stracił trener Kaczmarek, którego na zapleczu ekstraklasy zastąpił Enkeleid Dobi. Jeśli jednak ktoś myślał, że łodzianie pod wodzą Albańczyka błyskawicznie awansują do elity, musiał być rozczarowany. Rozgrywki zakończyli w środku stawki, a i sam kapitan nie błyszczał już charakterystyczną dla siebie skutecznością. Zagrał co prawda w 30 spotkaniach o punkty, ale zdobył w nich zaledwie 7 bramek. Wraz z końcem rozgrywek poinformował, że klub nie przedłużył z nim wygasającego kontraktu. Wobec faktu, że doświadczony napastnik nie znalazł zatrudnienia w innym klubie, nieco ponad rok później – 29 listopada 2022 roku ogłosił zakończenie kariery.