W Gwardii byłem już nawet w paru meczach kapitanem, dostrzegano mnie i szanowano. Proponowano mi etat w milicji, gdzie mogłem ustawić się na przyszłość. A tu zderzenie z trenerem Wójcikiem – można się domyśleć jakie. Pamiętam, graliśmy sparing w Wiśle czy Karpaczu, rozgrzewałem się osiemdziesiąt minut. Wreszcie wszedłem, a po pięciu minutach Wójcik mnie zmienił. Czegoś takiego nie przeżyłem, o czymś takim nawet nie słyszałem. Człowiek zaczynał wątpić w swoje umiejętności.