Pokolenie wolności. Tak z reguły nazywa się osoby urodzone w roku pierwszych częściowo wolnych wyborów w Polsce. On urodził się już po 4 czerwca i trzeba przyznać, że z nowej rzeczywistości z każdym rokiem korzystał pełniej. Jako nastolatek pewnie jeszcze nie przypuszczał, że będzie reprezentował kraj w najważniejszych piłkarskich imprezach globu. Dziś 34-letni Maciej Rybus ma na koncie 66 występów w drużynie narodowej.
Filigranowy i niepozorny. Warunki fizyczne sprawiały, że w młodym Rybusie nie wszyscy widzieli „materiał” na przyszłą gwiazdę futbolu. Urodzony w Łowiczu zawodnik z tego powodu nie został nawet powołany do reprezentacji województwa łódzkiego. Przeciwnościami się jednak nie przejmował i zawsze starał się nadrabiać braki ambicją i zaangażowaniem. Było to widać już od pierwszych treningów w miejscowym Pelikanie, gdzie dołączył do chłopców ze starszego rocznika. Dziś z rozrzewnieniem wspomina początki kariery i chętnie wraca w rodzinne strony. W 2018 roku został nawet Honorowym Obywatelem swojego miasta. A tego zaszczytu dostąpiło niewielu. Listę otwiera Jan Paweł II, a wśród wyróżnionych poza piłkarzem znalazł się m.in. mistrz olimpijski w łyżwiarstwie szybkim Zbigniew Bródka.
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Maciej Rybus podczas odbierania Honorowego Obywatelstwa Miasta Łowicza w 2018 roku.
Dla młodych adeptów sportu w swojej miejscowości Rybus w wielu aspektach może być wzorem. Nie tylko dzięki sukcesom na boisku. Piłkarz wielokrotnie podkreślał związki z regionem, z którego pochodzi. W Łowiczu również zaangażował się w organizację charytatywnego turnieju „Gwiazdy na gwiazdkę”. Każdego roku w halowej rywalizacji biorą udział nie tylko postaci znane z boiska, ale także m.in. dziennikarze i celebryci. Dzięki temu za każdym razem udaje się zebrać pokaźne środki na pomoc potrzebującym.
Zapoczątkowanie turnieju nie byłoby możliwe, gdyby nie popularność wynikająca z osiągnięć Macieja Rybusa. Po latach juniorskiej gry w Pelikanie jako szesnastolatek przeniósł się do szkółki piłkarskiej w Szamotułach. Wyjazd z domu pozwolił mu usamodzielnić się i dojrzeć. I to w miejscu słynącym z pracy z młodzieżą, jego talent się rozwinął i szybko został dostrzeżony. Trafił do Legii, klubu w którym presja zawsze jest ogromna i zawsze gra się o najwyższe cele. Nie przestraszył się jednak. Po kilku meczach w Młodej Ekstraklasie i udanym debiucie w Pucharze Ekstraklasy dostał szansę ligowego debiutu w pierwszej drużynie. I choć na boisku nie było widać po nim tremy, to dla wkraczającego w dorosłość chłopaka było to wielkie wydarzenie.
Jan Urban był pierwszym trenerem, który postawił na Macieja Rybusa w seniorskiej piłce. To pod jego wodzą 18-latek zadebiutował w barwach Legii Warszawa.
Przy Łazienkowskiej spędził 4,5 roku. W tym czasie trzykrotnie sięgał z klubem po Puchar Polski i dwa razy wywalczył wicemistrzostwo. Grał też w europejskich pucharach. Jego dobra i przede wszystkim regularna gra musiała zostać zauważona w sztabie reprezentacji Polski. Zawodnik był już sprawdzany przez Leo Beenhakkera, ale w kadrze pojawił się za kadencji Franciszka Smudy. Co ciekawe obaj zadebiutowali w przegranym meczu z Rumunią 0:1 w listopadzie 2009 roku. I choć zarówno dla selekcjonera, jak i lewoskrzydłowego (wszedł na boisko w 75. minucie zastępując Kamila Kosowskiego) nie był to wymarzony początek przygody z kadrą, nie wpłynęło to na ich dalszą współpracę. Już cztery dni później Rybus dostał szansę występu od pierwszej minuty w starciu z Kanadą i to on przesądził o wygranej.
Po rozegraniu w reprezentacji 21 spotkań pod wodzą „Franza” Rybus znalazł się w kadrze na Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie. Mecz otwarcia z Grecją piłkarz rosyjskiego Tereka Grozny (do którego przeniósł się z Legii kilka miesięcy przed turniejem) rozpoczął w wyjściowym składzie. Tego występu nie mógł zaliczyć jednak do udanych. Zszedł z boiska w 69. minucie, zmieniony przez Przemysława Tytonia (po czerwonej kartce Wojciecha Szczęsnego). Więcej szans na tym turnieju już nie dostał.
Na zgrupowania po powołaniach od kolejnych selekcjonerów Rybus przyjeżdżał już z zagranicy. Od pożegnania z Legią do dziś nie wystąpił już na krajowych boiskach. Jego nowym miejscem na ziemi stała się Rosja. W Groznym spędził (podobnie jak w Warszawie) 4,5 sezonu, będąc podstawowym piłkarzem Tereka. W jego barwach rozegrał ponad 100 spotkań.
W Republice Czeczeńskiej Maciej Rybus współpracował m.in. ze Stanisławem Czerczesowem. Późniejszy trener m.in. Legii Warszawa i reprezentacji Rosji cenił umiejętności Polaka.
Po udanych latach w Rosji przyszedł czas na kolejne wyzwanie. Bo za takie z całą pewnością należało uznać przeprowadzkę do Francji. Z Olympique Lyon Rybus podpisał trzyletni kontakt. Celem była walka o trofea nad Sekwaną i występy w Lidze Mistrzów. Początkowo wszystko układało się po myśli Polaka. Wskoczył do pierwszego składu, regularnie zaliczał kolejne występy. Z czasem miejsce na murawie coraz częściej zastępowało to na ławce rezerwowych. Stało się jasne, że jego przygoda w Ligue 1 potrwa znacznie krócej, niż planował.
W Lyonie Maciej Rybus we wszystkich rozgrywkach zaliczył w sumie 28 występów. Gola nie strzelił.
Po tym, jak z powodu kontuzji nie mógł wystąpić na Euro 2016, dla Rybusa największym priorytetem stało się wywalczenie miejsca w kadrze na mundial 2018. Nie tylko dlatego, że odbywał się on w bliskiej piłkarzowi Rosji. Rola zmiennika w Lyonie zupełnie mu więc nie odpowiadała. Po roku spędzonym we Francji wrócił na Wschód, gdzie związał się z Lokomotiwem Moskwa. Znów regularnie pojawiał się na boisku. Seryjnie zaczął też kolekcjonować trofea. Na koncie ma już mistrzostwo, dwa puchary i superpuchar kraju. W 2022 roku związał się z innym klubem ze stolicy – Spartakiem. Wcześniej na polskiego zawodnika spadła w kraju fala krytyki, po tym jak po rosyjskiej inwazji na Ukrainę nie zdecydował się – wzorem innych sportowców – na znak protestu opuścić kraju agresora.
W przeszłości Maciej Rybus tworzył z Grzegorzem Krychowiakiem polski duet w barwach Lokomotiwu Moskwa.
Decyzja byłego reprezentanta Polski, choć przez wielu niezrozumiała, miała jednak ważne podłoże osobiste. Rosja dla Macieja Rybusa, to nie tylko kraj, w którym spełnia się zawodowo. Także tu odnalazł szczęście w życiu prywatnym. Po powrocie z Francji poznał swoją żonę Lanę. Jesienią 2018 roku przyszedł na świat ich pierwszy syn, a trzy lata później drugi. Dlatego w jego przypadku trudno o jednoznaczną ocenę moralną jego postępowania, a porównywanie go z zawodnikami, których z tym krajem łączył tylko kontrakt – zwyczajnie nie ma sensu.