Nie ma w polskiej piłce dwóch ludzi, których łączyłoby więcej. Obaj są bramkarzami. Obaj światowej klasy. Do wielkiego futbolu obaj jechali tą samą drogą, a właściwie ulicą Łazienkowską w Warszawie. Później spotkali się na Ashburton Grove w Londynie. Przez lata na zmianę, z sukcesami, strzegli reprezentacyjnej bramki. Wojciech Szczęsny i Łukasz Fabiański nawet urodziny świętują tego samego dnia – 18 kwietnia.
Dla każdego z nich ten klub znaczy coś innego, choć obaj mają go w swoim CV. Urodzony w stolicy Szczęsny (syn dwukrotnego mistrza Polski w barwach Legii – Macieja) od dziecka marzył, by pójść w ślady ojca. Nigdy jednak nie było mu dane zagrać w pierwszej drużynie Legii, choć trafił do niej już w 2005 roku. W tym czasie jako piętnastolatek uczestniczył w treningach, pojechał nawet na obóz przygotowawczy. Mógł korzystać z olbrzymiego doświadczenia trenera Krzysztofa Dowhania. Wtedy los skojarzył Szczęsnego z Łukaszem Fabiańskim. Pochodzący z Kostrzyna nad Odrą dwudziestolatek zimą trafił do Warszawy z poznańskiego Lecha, w którym był tylko rezerwowym. To w Legii udało się Fabiańskiemu na dobre zaistnieć w dorosłym futbolu. Najpierw jako zmiennikowi Artura Boruca, a po jego odejściu do Celtiku Glasgow już jako pierwszemu golkiperowi.
„Wszystkiego najlepszego @lukasz.fabianski 🎂 Pamiętasz jak byliśmy młodzi, „piękni” i mieliśmy blond włosy? 😂” – życzenia urodzinowe opatrzone takim zdjęciem Wojciech Szczęsny złożył Łukaszowi Fabiańskiemu w 2017 roku.
Gdy Fabiański zdobywał doświadczenie w Warszawie i świętował z Legią mistrzostwo Polski (w sezonie 2005/06), Szczęsny był już na Wyspach. Zimą trafił do szkółki Arsenalu, gdzie występował w kolejnych młodzieżowych drużynach Kanonierów. Ciężką pracą pokonywał kolejne szczeble klubowej hierarchii. Najpierw w rezerwach, a od 2009 roku w pierwszej drużynie 13-krotnego mistrza Anglii. Na miejsce w wyjściowym składzie nie miał wówczas większych szans. O to walczył Fabiański, który z Legii także trafił do Premier League. W Arsenalu spędził siedem sezonów, ale nie udało mu się na stałe wywalczyć bluzy z numerem 1. W tym czasie rozegrał niespełna 100 spotkań (w tym zaledwie 32 w lidze). Zdobył Puchar Anglii w sezonie 2013/14. Z czasem musiał się jednak pogodzić z rolą zmiennika o pięć lat młodszego Szczęsnego. Pod koniec 2010 roku Szczęsny, po powrocie z wypożyczenia do Brentford, zadebiutował w Premier League. Skorzystał z tego, że Fabiański i Manuel Almunia byli kontuzjowani. I swoją szansę wykorzystał. Zyskał uznanie w oczach Arsène'a Wengera i bramki Arsenalu bronił przez pięć sezonów. W blisko 200 występach wywalczył z klubem dwa Puchary Anglii i Tarczę Wspólnoty.
Londyn to kolejne miejsce, które połączyło obu bramkarzy. Obaj reprezentowali barwy Arsenalu.
Ich dalsza kariera klubowa potoczyła się już innymi torami. Fabiański został na Wyspach: najpierw w Swansea City, potem w West Hamie United. Szczęsny przeniósł się do Włoch, gdzie z powodzeniem grał w Romie, a później w Juventusie Turyn. We wspólnej historii obu bramkarzy osobny rozdział stanowi drużyna narodowa. Mieli w niej chwile chwały, ale także trudne momenty. Pierwszy trafił do niej Fabiański. Było to za kadencji Pawła Janasa, a „Fabian” zadebiutował w towarzyskim meczu z Arabią Saudyjską, zmieniając w końcówce Jerzego Dudka. Pojechał na mundial do Niemiec (2006), ale obejrzał go z ławki rezerwowych. Trzy i pół roku później, za selekcjonerskiej kadencji Franciszka Smudy, w towarzyskim spotkaniu z Kanadą w kadrze pierwszy raz zagrał Szczęsny.
Ich dorobek w narodowych barwach to łącznie 138 występów (w tej rywalizacji jest obecnie 81-57 dla „Szczeny”). To również wiele pięknych, ale i trudnych chwil. Przeżywali je razem, jednak każdy na swój sposób. W końcu miejsce między słupkami jest tylko jedno. Szczęścia do wielkich imprez nie miał Fabiański. Po mundialu w Niemczech z ławki rezerwowych obejrzał Euro 2008. Kiedy liczył na występy cztery lata później, z polsko-ukraińskich mistrzostw Europy wykluczyła go kontuzja barku. Wtedy Franciszek Smuda postawił na Szczęsnego, ale ten po czerwonej kartce w meczu z Grecją więcej w turnieju już nie zagrał. Dla obu wyjątkowe okazało się Euro 2016. Wcześniej przyczynili się do wywalczenia biletów do Francji. Najlepszy występ w reprezentacyjnej karierze (2:0 z Niemcami) zaliczył wówczas Szczęsny.
Wielki dzień polskiego futbolu był także wielkim dniem Wojciecha Szczęsnego. Bramkarz był jednym z głównych bohaterów w wygranym 2:0 meczu z Niemcami w eliminacjach Euro 2016.
To on miał być też „jedynką” Adama Nawałki podczas finałów, ale kontuzja w inauguracyjnym meczu z Irlandią Północną wykluczyła go z dalszej gry w turnieju. Z powodzeniem zastąpił go Fabiański, którego występ w zakończonym wygranymi karnymi starciu ze Szwajcarią zapamiętali wszyscy polscy kibice.
25 czerwca 2016 roku. Z całą pewnością jedna z najszczęśliwszych dat w karierze Łukasza Fabiańskiego. Po serii rzutów karnych Polacy pokonali Szwajcarów i awansowali do ćwierćfinału mistrzostw Europy we Francji.
Kolejny turniej to kolejny dylemat selekcjonera. Nawałka na mistrzostwach świata w Rosji ponownie postawił na Szczęsnego, który w dwóch meczach (z Senegalem i Kolumbią) pięciokrotnie wyjmował piłkę z siatki. W starciu „o honor” z Japonią (1:0) między słupkami stanął Fabiański. I po tym spotkaniu został pierwszym polskim bramkarzem, który udział w mundialu zakończył z czystym kontem.
Szczęście jednego oznacza smutek drugiego. Mundial w Rosji między słupkami rozpoczął Szczęsny. Fabiański (tu w meczu z Senegalem) oglądał zmagania z perspektywy ławki rezerwowych.
Kolejny selekcjoner – Jerzy Brzęczek, cały czas stawiał na czołową dwójkę polskich bramkarzy. Obaj zaliczyli występy zarówno w Lidze Narodów, jak i w eliminacjach Euro 2020. W przełożonym o rok z powodu pandemii turnieju finałowym zagrał już jednak tylko golkiper Juventusu. Paulo Sousa, który objął reprezentację niespełna pół roku przed mistrzostwami Europy zadeklarował, że „jedynką” w jego zespole będzie właśnie Szczęsny. Udział w zmaganiach, tak jak całej naszej drużynie, mu specjalnie nie wyszedł (do siatki w 3 meczach grupowych sięgał w sumie sześciokrotnie), ale szczególnie dobre recenzje zebrał po zremisowanym 1:1 meczu z Hiszpanią, w którym poza wieloma skutecznymi interwencjami, sprzyjało mu również szczęście (gospodarze nie wykorzystali rzutu karnego).
Szczęsny na reprezentacyjnym liczniku ma obecnie 81 występy (najwięcej ze wszystkich polskich bramkarzy w historii). Cztery zaliczył podczas mundialu w Katarze, będąc najjaśniejszą postacią zespołu Czesława Michniewicza. Został przecież trzecim bramkarzem w historii MŚ (po Janie Tomaszewskim i Bradzie Friedelu), który na jednym turnieju obronił dwa rzuty karne, w tym ten strzelany przez Leo Messiego. Interwencja po strzale z 11 metrów po raz kolejny uczyniła z niego bohatera narodowego kilka tygodni przed 34. urodzinami. W finałowym starciu z Walijczykami w barażach o udział w Euro 2024, to golkiper Juventusu przesądził o wyjeździe biało-czerwonych na turniej do Niemiec.
Swojego dorobku w narodowych barwach nie poprawi już za to Fabiański, który po Euro 2020 ogłosił zakończenie gry w kadrze. Ostatni – 57. raz w bluzie z orłem na piersi wystąpił 9 października 2021 roku, kiedy to na PGE Narodowym w Warszawie, podczas wygranego 5:0 meczu z San Marino, z honorami pożegnali go koledzy z drużyny i blisko 60 tysięcy polskich kibiców.
Historia dwóch wybitnych bramkarzy (a także ich poprzedników, jak chociażby Jerzego Dudka czy Artura Boruca) pokazuje, że kolejni selekcjonerzy mają na tej pozycji kłopot bogactwa. I choć w przyszłości nie będziemy już obserwować ich rywalizacji o miejsce między słupkami, wciąż możemy trzymać kciuki za występy obu w drużynach klubowych. „Fabian” w dalszym ciągu z powodzeniem strzeże dostępu do bramki West Hamu United, a Szczęsny regularnie występuje w barwach – przeżywającego nieco słabszy okres – Juventusu. Co wielokrotnie podkreślał, z racji wieku, również on zbliża się do końca reprezentacyjnej kariery i wszystko na to wskazuje, że Euro 2024 będzie ostatnim wielkim turniejem, na którym wystąpi.
► Najlepsze interwencje Łukasza Fabiańskiego i Wojciecha Szczęsnego w biało-czerwonych barwach można prześledzić w POLECANYCH MULTIMEDIACH.