Wtedy nie było meczów co trzy dni, więc tak często nie wyjeżdżał. Pamiętam obozy – płakałem z tęsknoty, a nie było możliwości włączyć komputera i porozmawiać na Skypie. (...) Gdy tata wracał do domu, strasznie go męczyłem, by poszedł ze mną pograć. Często jeździłem z nim na treningi do Grodziska. Zaszczepił we mnie, że mam się piłką cieszyć.